Zachowane wspomnienia: 0% MOJA HISTORIA TO : Królowa Śniegu
☆ Zwano mnie : Królową Śniegu
☆ Zawód : burmistrz
☆ Punkty magii : 154
☆ Wiek : 48
☆ Liczba postów : 13
Isolde Belfrey - Królowa Śniegu Wto 20 Lis - 22:41 | |
| Isolde Belfrey ft. Nicole Kidman Dane osobowe:
☆ Mam 48 lat ☆ Niegdyś zwano mnie Królową Śniegu ☆ Pochodzę z księgi Królowa Śniegu ☆ Zamieszkuję Pongo Vil Street w dzielnicy Tundratown ☆ W prawdziwym świecie pracuję jako burmistrz ☆ Moja postać posiada wrodzoną magię ☆ A zatem nie potrzebuje różdżki do czarowania ☆ Moja genetyka to brak ☆ Zachowałam 0% wspomnień z poprzedniego życia
Ciekawostki:
☆ od niepamiętnych czasów uwielbia śnieg i zimę, ale nie samo Boże Narodzenie, które uważa za skomercjalizowaną papkę dla dzieci i ich niedojrzałych rodziców. Oczywiście uwielbia ozdoby, ale zawsze muszą być to szklane bombki, białe światełka i wszystko to, co kojarzyłoby się z lodem. W świątecznie udekorowanym domu państwa Belfrey nie ma miejsca na bożonarodzeniowe ozdoby w ciepłych kolorach. ☆ niekiedy zdarzają jej się jakieś sny, czy też koszmary senne, których nie jest jednak w stanie połączyć w spójną całość. Traktuje je po prostu jako wymysł swojego chorego umysłu, który płata jej dziwne figle. Widzi w nich często swą rodzinę zamienioną w lodowe rzeźby, czasami pojawiają się tam również nieco odrażające małe stworzonka, które zwykła nazywać trollami. Nie zwraca na te sny jednak zbyt wielkiej uwagi, choć ostatnio pojawiają się one nieco częściej… ☆ nienawidzi słońca i lata, a co za tym idzie za wszelką cenę unika wystawiania swojej skóry na promienie słoneczne uważając opalanie za cechę charakterystyczną klasy pracującej. ☆ pomimo posiadania dość licznej rodziny w jej sercu obecna jest tęsknota za chłopcem, czy też mężczyzną, ale próby wypełnienia tej pustki jak dotąd spełzły na niczym. Poza tym jest święcie przekonana, że była właścicielką wiele znaczącego dla niej lustra, ale to uległo zniszczeniu w bliżej nieokreślonej przeszłości. Można powiedzieć, że posiada małą obsesję na tym punkcie – kolekcjonuje różnego rodzaju lustra, a jej dom jest wręcz nimi wypełniony.
Historia i charakter postaci
I wore diamonds for the birth of your baby For the birth of your son Mówiąc o czterech żywiołach na myśli ma się zawsze ogień, ziemię, powietrze i wodę. Skrajnie różnie, a jednak tworzące wspólną całość. Często zapomina się, że ostatni występuje w większej liczbie postaci, a jedną z nich jest lód, wieczna zmarzlina pokrywająca znaczną powierzchnię Ziemi. Isolde w języku germańskim znaczy ‘władająca lodem’. Jaka musi być kobieta nosząca właśnie takie imię? Isolde z całą pewnością nie jest kimś, kogo kojarzylibyśmy z miłością. Rządzą - tak, ale nie z tym czystym i niewinnym uczuciem. Przez wielu uważana za niezdolną do miłości, nawet do własnej rodziny, którą traktuje raczej z dystansem i zdecydowanie zbyt dużą dozą obojętności. W stwierdzeniu tym tkwi gorzka prawda – niewiele było sytuacji, w których okazałaby jakieś matczyne uczucia, a już z całą pewnością to, czego od dzieci wymagała nie sprawiało, że wyglądała na dobrą rodzicielkę. Zimna i wyniosła wydaje się być pozbawiona wszelkich uczuć, które uznać można byłoby za pozytywne, czy w ogóle charakterystyczne dla matki. Owszem, kocha rodzinę, ale w sposób tylko sobie znany i tylko przez siebie rozumiany. W opisach osób znających panią Belfrey lepiej, przewija się wielokrotnie jedno stwierdzenie: ‘wydaje się, że posiada serce wykonane z lodu’. Was bittersweet to say the least One life begins one comes undone I've always been a strong woman of faith Strong like a tree but the unlucky one Wszystkie te cechy czynią z niej osobę dość przerażającą, która gotowa byłaby zrobić naprawdę wiele i niewykluczone, że gdyby musiała, posunęłaby się nawet do morderstwa (które jako Królowa Śniegu popełniała wręcz nagminnie). Już jako burmistrz dała się poznać jako osoba niezwykle surowa – swoich pracowników od samego początku rozstawiła po kątach dając im do zrozumienia, gdzie jest ich miejsce i jak bardzo daleko im do niej. Nie było to z całą pewnością dobre pierwsze wrażenie, ale Isolde niewiele obchodzi to, co inni o niej myślą. Najważniejsze, żeby ludzie czuli przed nią respekt, nawet, jeśli miałoby to wynikać tylko z tego, że się jej po prostu boją. Charakterystyczny dla niej chłód i niedostępność wcale nie oznaczają, że obce są jej namiętność i rządze. Te od zawsze towarzyszyły tym, którzy posiadali jakąkolwiek władzę. Dotyczy to również Isolde, która tak jak każdy, do życia potrzebuje bliskości drugiej osoby. W jej przypadku ogranicza się to jedynie do przelotnych romansów z młodszymi mężczyznami, do których nie czuje niczego więcej niż zwykłego pociągu seksualnego. Ot, w jakiś sposób musi zaspokajać tego rodzaju… uczucia, a może należałoby raczej powiedzieć ‘rządze’. Fine china and fresh linen All of my dresses with them tags still on them Fine china and dull silver My white horses and my ivory ornaments I guess they really got the best of us didn't they? They said that love was enough but it wasn't The earth shattered, the sky opened The rain was fire but we were wooden Urodzona w Storyville od początku miała ułatwioną drogę na szczyt. Doskonałe pochodzenie z góry stawiało ją przed innymi. Jej ojciec był Norwegiem w drugim pokoleniu, matka natomiast Amerykanką duńskiego pochodzenia. Oboje oddali swe życie medycynie, on jako kardiochirurg, ona – jako pediatra. Logicznym więc było, że ich córka pójdzie w ślady swych rodziców. Isolde miała jednak w życiu tylko jedną namiętność, a była nią właśnie władza - pragnęła jej jak nikt inny i za wszelką cenę dążyła do tego, by ją zdobyć. Ślub z członkiem najbardziej znanej rodziny w miasteczku był przepustką, bez której nie mogłaby spełnić swoich planów. Ukończywszy Harvard pracowała przez pewien czas jako lekarz w miejscowym szpitalu, tego było dla niej jednak za mało i po urodzeniu drugiego dziecka poświęciła się karierze naukowej doktoryzując się w dziedzinie transplantologii. Zajmowała się wpływem zamrażania na organy do przeszczepów, skupiając się przede wszystkim na sercach. Czegoś jednak wciąż jej w życiu brakowało i to wówczas podjęła decyzję o wstąpieniu do polityki. Kandydowanie w wyborach było dla niej oczywistością - jako burmistrz miałaby nieograniczone możliwości. Wystarczyło po prostu przekonać ludzi do swoich racji i tego, by oddali na nią głos. To okazało się jednak już nie tak proste. Nie zatrzymało jej to jednak – by wygrać posłużyła się przekupstwem, zastraszaniem i - co okazało się najbardziej skuteczne – eliminacją kontrkandydatów. Nie! Oczywiście, że ich nie zabijała – przecież to nielegalne! Wystarczyło znaleźć kilka brudów lub też je spreparować. To, czy były prawdziwe, czy też nie, okazałoby się dopiero po wyborach, które to Isolde miała wygrać. Tak też pani Beakley została burmistrzem. I wore diamonds for the day of our wedding For our day in the sun On the same day my mother to be said she wouldn't come It's always been that way with me No time for change no time for fun Zapytana o to, co uważa za swój największy sukces, za każdym razem odpowie, że zwycięstwo w walce o najważniejszy fotel w mieście. Zdobycie władzy miało w końcu dać jej spełnienie w życiu, ale dość szybko odkryła, że wciąż czuje w sercu pustkę. Nie chodziło jednak o rzeczy materialne, czy możliwość rozkazywania podwładnym. Tym czymś okazała się tęsknota za dzieckiem, dość dziwny fakt, zważywszy, że posiadała już trójkę. Bezskutecznie próbowała przekonać męża, że zajście w ciążę będzie dla nich wszystkich idealnym rozwiązaniem. Odmowa ze strony współmałżonka nie powstrzymała jej przed realizacją tego celu - ojcem dziecka niekoniecznie musiał być jej mąż. W taki oto sposób Isolde zaszła w ciążę z dużo młodszym mężczyzną. Niestety, poroniła w piątym tygodniu, co ostatecznie przekreśliło jej szanse na kolejne dzieci. Ratując życie pani Belfrey nie zważano na kolejną możliwość zajścia w ciążę, liczyło się tylko to, by ocalić pacjentkę. Diagnoza ginekologa była niczym wyrok. Całą sprawę udało się na szczęście zatuszować, co pozwoliło ocalić wizerunek pani burmistrz. Pustka w sercu pogłębiła się po stracie nienarodzonego dziecka i wbrew zdrowemu rozsądkowi Isolde się nie poddała. Swoje zainteresowanie skierowała wobec miejskiego domu dziecka wypełnionego sierotami, które tylko czekały, by je adoptować. Temu też poświęciła ostatnie miesiące swego życia zaniedbując nieco obowiązki burmistrza… Zepsuta do szpiku kości, nietolerująca buntu, sprzeciwu i przejawów niezależności. Taka właśnie jest Isolde Belfrey i nic ani nikt nie jest w stanie tego zmienić. Odstępstwa od bajki
Nie każdy rodzi się od razu zły. Wszyscy przychodząc na świat dostają od losu czystą kartę i tylko od nas zależy jak ją zapiszemy. To my decydujemy czy będą to pięknie wykaligrafowane zdania, czy też bliżej nieokreślone gryzmoły okraszone kilkoma wielkimi kleksami atramentu. Nawet Królowa Śniegu nie zawsze była ‘lodowym potworem pozbawionym wszelkich uczuć o bryle lodu zamiast serca’. Czasami jednak nie wszystko układa się po naszej myśli i decyzje, które podejmujemy czynią z nas osoby, którymi nigdy nie chcieliśmy się stać... Isolde urodziła się w trakcie jednej z największych śnieżyc jaka kiedykolwiek nawiedziła jej rodzinną krainę. Taka pogoda była dość niezwykła jak na okolice, gdzie zima objawiała się zwykle oscylowaniem temperatur wokół zera i przede wszystkim częstym deszczem. Burza śnieżna była zapowiedzią przyszłych wydarzeń, które miały raz na zawsze odmienić tę krainę. Isolde była długo wyczekiwanym dzieckiem władcy pewnego niewielkiego królestwa położonego na dalekiej północy. Starszy już król i jego małżonka starali się o następcę tronu latami, w końcu postanowili jednak dać za wygraną. Nie zrobiła tego jednak królowa, która zdecydowała się na dość radykalne środki. Pewnej bezksiężycowej nocy, starsza już kobieta, udała się do lasu, gdzie nadzieję miała spotkać osobę, z którą niewiele osób chciałoby mieć do czynienia. Chodziło o pewnego maga, czy czarodzieja, który, jak głosiły legendy, był w stanie dać ludziom wszystko to, czego zapragnęli. Niosło to jednak ze sobą określoną cenę, którą w tamtej chwili królowa była gotowa zapłacić. W niecały rok później na świat przyszła Isolde, dziecko o cerze białej niczym śnieg. Wydarzeń, które później nastąpiły, z całą pewnością nie można nazwać ‘szczęśliwym zakończeniem’. Dziewczynka rozwijała się zdrowo, ale jej rodziców niepokoił jeden fakt. Magia zawsze niesie za sobą pewną cenę, której to nie miała płacić bezpośrednio królowa. Szybko okazało się, że za możliwość przyjścia na świat odpowiedzieć będzie musiała ponieść sama Isolde, która z czasem zaczęła przejawiać dość niepokojące umiejętności. Ot, zamieniała w lód wodę w wazonach, czy niekiedy tworzyła wokół siebie płatki śniegu. Początkowo cały dwór starał się ignorować te odstępstwa od normalności i wszystko zdawało się zmierzać w dobrym kierunku. Ojciec dziewczynki był dobrym władcą, dla którego nadrzędnym celem było zapewnienie bezpieczeństwa poddanym, a dla tych potencjalnym zagrożeniem była jego własna córka. Mężczyzna wyznaczył ogromną nagrodę dla tego, kto zdoła poskromić siły Isolde nie wyrządzając jej jednocześnie krzywdy. Wielu było śmiałków, każdy z innym rozwiązaniem, żaden jednak z takim, które usatysfakcjonowałoby króla. Dopiero, gdy jego córka skończyła trzy lata, a jej moce stały się już dość silne, na zamku pojawił się pewien mag, który zaoferował swą pomoc. W zamian za nagrodę gotów był oddać małej księżniczce parę rękawiczek, które jego zdaniem miały zatrzymać magię. Prawdziwość słów nieznajomego została potwierdzona, gdy na dłonie małej Isolde założono rękawiczki. Dziewczynka utraciła moce, by odzyskać je tuż po zdjęciu podarunku maga. Uradowany król oddał wybawcy swojego królestwa połowę zgromadzonych w królewskim skarbcu kosztowności. Dzięki magicznej parze rękawiczek, które Isolde zdejmowała wyłącznie za zamkniętymi drzwiami swej komnaty, królewna wiodła całkiem normalne życie dorastając otoczona miłością rodziców i poddanych. W dniu swych dwudziestych pierwszych urodzin Isolde spotkała młodzieńca imieniem Tristan. Był on rycerzem jej ojca, wyjątkowo odważnym i oddanym swemu władcy. Młodzi od razu zapałali do siebie uczuciem, pół roku później będąc już zaręczonymi. Król i królowa, oboje już w sile wieku, przyjęli te wieści z ogromną radością, świadomi, że nie zostało im zbyt wiele czasu. Chcieli jednak być świadkami narodzin przyszłego władcy, który tron miał objąć po swej matce. Tristan i Isolde tworzyli idealną parę, a o ich miłości napisano wiele poematów i pieśni. Historia ta miała skończyć się szczęśliwie, gdyby nie kolejna interwencja tajemniczego czarnoksiężnika. Mężczyzna, u którego przed laty królowa szukała pomocy okazał się być tą samą osobą, która podarowała młodej księżniczce parę magicznych rękawiczek. Od samego początku kierował się tylko sobie znanymi pobudkami realizując większy plan, który nie uwzględniał zamążpójścia Isolde. Miesiąc przed ślubem zakradł się do komnat należących do przyszłego króla, gdzie pozbawił mężczyznę serca czyniąc go swym sługą. Dzięki temu był w stanie zaaranżować zdradę. Pewnego wieczoru Isolde dostała tajemniczy list, w którym polecano jej jak najszybciej odwiedzić jedną z wież królewskiego zamku. Autor tej notatki podpisał się jako Przyjaciel, ale w owym czasie dziewczyna nie mogła wiedzieć o kogo chodzi. Nieświadoma tego, co ją czeka postanowiła wykonać prośbę nieznajomego udając się we wspomniane w liście miejsce. W pośpiechu zapomniała nałożyć swe magiczne rękawiczki. W wieży zastała swego ukochanego w objęciach innej kobiety w dość dwuznacznej sytuacji. Oszołomiona kazała dziewczynie natychmiast opuścić komnatę, po czym zwróciła się do ukochanego z prośbą o wyjaśnienia. Ten, wciąż będąc pod wpływem czarnej magii, wyznał jej, że tak naprawdę nigdy niczego do niej nie czuł, a całą tę farsę z małżeństwem wymyślił tylko po to, by zasiąść na tronie u jej boku. Po osiągnięciu celu zamierzał uśmiercić swą małżonkę podając jej truciznę, tak, jak to powinna była zrobić jej matka przy narodzinach córki. Przyznał się również do tego, że od zawsze uważał ją za potwora, tak samo jak większa część jej poddanych, którzy ze strachu udawali miłość do swej przyszłej królowej. Po tym wszystkim młodzieniec ruszył na swą narzeczoną, ale ta zareagowała odpowiednio szybko zasłaniając się wysuniętymi ku niemu dłońmi. Jednym nieostrożnym gestem Isolde raz na zawsze przekreśliła swoje szanse na szczęście. Tłumiona dotąd przez zaczarowane rękawiczki magia raziła Tristana z podwójną siłą zamieniając go natychmiast w bryłę lodu. Dziewczyna padła na kolana zanosząc się płaczem obejmując zastygłe w przerażeniu ciało swego ukochanego. Przywabiony przez dziewczynę, z którą Tristan zdradził narzeczoną, strażnik zastał Isolde w tej właśnie pozycji. Nie czekał na wyjaśnienia, natychmiast uciekając, by chwilę później poinformować każdą napotkaną osobę o tym, że księżniczka dopuściła się morderstwa. Wieści te szybko rozeszły się po całym królestwie. W zamku pozostała już tylko królewska rodzina. Nie trwało długo, gdy pod murami stanęli uzbrojeni poddani gotowi zgładzić potwora, którego jeszcze tak niedawno nazywali swą przyszłą królową. Ojciec Isolde polecił, by ona i jej matka zabarykadowały się w Sali Tronowej, on natomiast miał wyjść do swych ludzi, by pertraktować. Rozmowy te były tragiczne w skutkach - poddani nie chcieli słuchać króla i kierowani chęcią zemsty zgładzili swego władcę. Chwilę później ruszyli na zamek. Królowa błagała córkę, by obie opuściły warownię i uciekły póki jeszcze była na to szansa. Do Isolde dopiero wówczas dotarło, że słowa Tristana były prawdziwe. Wszyscy uważają cię za potwora! Magia, której udało się w końcu wyrwać z okowów poczęła przejmować władzę nad dziewczyną, poczynając od jej serca, które wraz ze śmiercią Tristana zaczęło przemieniać się w bryłę lodu. Jeżeli uważają mnie za potwora to dostaną potwora! Jednym machnięciem dłoni otworzyła zaryglowane drzwi do Sali Tronowej, przez które do środka wsypał się rozjuszony tłum. Nikt nie zdążył zrobić niczego więcej. Z uniesionych dłoni Isolde wystrzeliły potężne strumienie lodowej magii, które poczęły zamieniać wszystko i wszystkich wokół w martwe kawałki lodu. Nie oszczędziło to również królowej, do której tuż przed śmiercią dotarło, że jej córka naprawdę jest potworem. Całe królestwo pokryło się grubą warstwą śniegu i lodu. Wszystkie domostwa zniknęły pod czapami białego puchu, każde jezioro zamieniło się w błyszczącą taflę, a wszystkie rzeki w koryta wypełnione lodem. Kraina stała się lodową pustynią z jedną tylko żywą istotą siedzącą w bezruchu na zamarzniętym tronie, wpatrującą się tępo w swych martwych poddanych. W pozycji tej Isolde spędziła lata, sama z czasem upodabniając się do jednej z setek lodowych figur. Jej serce zamarzło kompletnie czyniąc ją niezdolną do odczuwania czegokolwiek. Z tego stanu wybudził ją dopiero jakiś mężczyzna odziany w złotą zbroję. Isolde, teraz już przez niektórych zwana Królową Śniegu, uniosła swe przymarznięte powieki wbijając lodowate spojrzenie w nieznajomego. Zapytany o to, czego tu szuka wyjaśnił, że przybył do lodowego pałacu wiedziony legendami o starym królestwie pokrytym lodem, z zamkiem, w którego skarbcu znajdowały się niezliczone bogactwa. Dość spokojnym tonem wytłumaczyła mu, że nie znajdzie w tych okolicach niczego poza śniegiem, lodem i… śmiercią. Nie czekała na dalsze wyjaśnienia, tylko machnęła w stronę rycerza dłonią zamieniając go w kolejną kryształową postać. Pora, by świat poznał kim tak naprawdę jest Królowa Śniegu… Opuściwszy zamek udała się nad największe w okolicy jezioro, nad brzegiem którego spod grubej warstwy śniegu przy pomocy magii wyrósł lodowy pałac z setką komnat, po środku którego znajdował się wielki tron, na którym Isolde od teraz zasiadała. Z czasem, do mroźnej krainy sprowadziły się trolle, które dość szybko zostały poddanymi Królowej Śniegu służąc jej w zamian za ochronę, którą była w stanie zapewnić im dzięki swej magii. Z ich pomocą poczęła przenosić niektórych z zamrożonych poddanych do swego pałacu czyniąc sobie z nich ozdobę swego zimowego ogrodu. Stali się nieodłączną częścią wystroju zamku. Wraz z upływem lat poczęła odczuwać pustkę w swym życiu. Potrzebowała towarzysza, równie obojętnego na uczucia, co ona. W realizacji tego planu pomóc miało magiczne lustro, dzięki któremu byłaby w stanie obserwować wszystko, co tylko mogłaby sobie zapragnąć. Wykonano dwa bliźniacze obiekty, z czego jeden miał być w posiadaniu pewnej Królowej z odległego królestwa, drugie natomiast należeć miało do jakiegoś maga zamieszkującego pobliską krainę. Z niewielkimi problemami Królowej Śniegu udało się zdobyć zaczarowane lustro i kolejną lodową rzeźbę do kolekcji. Problemem był tylko transport przedmiotu, którym zająć miały się oddane swej pani trolle. Jak wiadomo, troll to dość… roztrzepane stworzenie, które niekoniecznie skutecznie działa w zorganizowanych grupach. Mówiąc pokrótce – w trakcie przenoszenia zwierciadła stwory upuściły lustro, które roztrzaskało się na tysiące drobnych odłamków. Wściekłość Królowej Śniegu była niewyobrażalna i tamtego dnia zamroziła wiele trollów rozbijając chwilę później w śnieżny pył to, co z nich zostało. Na szczęście czasami z niepowodzeń mogą wyniknąć również dobre rzeczy. Z niemałym trudem Isolde udało się zebrać większość rozbitego lustra, ale to jego nieodnaleziona część okazała się nad wyraz pomocna. Każdemu, komu magiczny okruch wpadł do oka natychmiast zaczynał spoglądać na świat z odrazą, a tym, którym kawałek lustra wylądował w sercu natychmiast odbierał zdolność do miłości. W najgorszej sytuacji byli jednak ci nieszczęśnicy, którym okruchy wpadały zarówno do oka, jak i serca. Jednym z nich był Kaj, którego Królowa upatrzyła sobie jako swego wiecznego towarzysza. Króla godnego swej Królowej… Chłopiec początkowo nie wzbudzał jej szczególnej uwagi, ot, uważała go za kolejne dziecko, które zafascynowane jest zimowym pokazem roztańczonych płatków śniegu. Ale nie Kaj. W jego oczach było coś szczególnego... Coś, co dostrzec można było również w oczach samej Królowej Śniegu. Dar magii lodu. Nie od razu to dostrzegła, ale gdy tylko uzmysłowiła sobie jaka potęga drzemie w chłopcu natychmiast rozpoczęła starania, by sprowadzić go do swego lodowego pałacu. W ten sposób Kaj stał się dla Królowej Śniegu kimś w rodzaju syna, którego postanowiła nauczyć wszystkiego, co sama potrafiła. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak wymagająca jest magia lodu sama musząc radzić sobie z nią samodzielnie. Zajęło jej to setki lat, więc zamierzała zająć się rozwojem chłopca pomagając mu ujarzmić tę moc. Jej plany pokrzyżowała jednak pewna dziewczynka, ale o tym już wszyscy dobrze wiedzą z bajki… Pokonana musiała przyznać się do porażki i pozwolić odejść Kajowi i Gerdzie. Nie oznacza to jednak, że zapomniała o swym upokorzeniu… |
|