To sala, w której co roku odbywa się słynny bal z okazji Święty Dziękczynienia.
Alfred Vanberg
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : Rodzina Vanberg
☆ Zwano mnie : Surowy dziadek
☆ Zawód : Ordynator szpitala
☆ Punkty magii : 6
☆ Wiek : 90
☆ Liczba postów : 6
Re: Sala balowa Czw 22 Lis - 23:23
Vanberg nienawidził jak ktoś odzywał się do osób w jego wieku z takim brakiem szacunku jak Trixie i Kirby. Dwie młode kobiety, które uważają się za niewiadomo kogo. Spojrzał na Alexa, a następnie na Thię, ale nie potrafił nic z siebie wyrzucić. Postanowił, ze wróci w swoje kręgi, bo nie ma sensu się denerwować. Jeszcze zrobi jakąś burdę. Nie wiadomo po co. Musiał zachować klasę, dlatego z podniesioną głową dalej brylował na imprezie, wdając sie w rozmowę z coraz to nowymi osobami. @Felix Belfrey nie kombinuj, synu!
Nathaniel Bale
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : Hobbit
☆ Zwano mnie : Smaug
☆ Zawód : Przedsiębiorca, właściciel galerii w Storyville
☆ Punkty magii : 139
☆ Wiek : 30
☆ Liczba postów : 17
☆ Nabyte przedmioty : Brak
Re: Sala balowa Czw 22 Lis - 23:34
|2
Dzisiejszego wieczora wyróżnić z tłumu miał go dopasowany biały garnitur uzupełniany przez satynową koszulę. Biel rozbijana i wzbogacana była przez ciemny, bordowy krawat, poszetkę zagiętą we wzór puff oraz męskie, czarne obcasy o czerwonej podeszwie. Głębi dodawać miały gustowne dodatki - złote spinki od mankietów oraz rolex na nadgarstku. Włosy miał schludnie zaczesane do tyłu, a skórę skropił perfumem o lekkim kadzidlanym otwarciu przynoszącym na myśl paczulę przechodzącą w ziołową głębię. Przekraczając progi hotelu czuł, że przyszykował się idealnie do tego by brylować po tym nieidealnym otoczeniu. Ujął kieliszek szampana zapijając niesmak z obrazu dwójki pomarszczonych ludzi kończących swą przemowę. Niechętnie przetoczył spojrzeniem po zawartości stołów. To było do przewidzenia. W końcu wstęp miał tu dziś każdy - niestety. Z myślą tą kontynuował otaczanie wzrokiem całej sali i wszystkich w niej bytujących notując w myślach przed kim koniecznie musi się pokazać. Tym sposobem dopatrzył się całkiem przypadkiem kogoś takiego jak samego Hirama Milsa. Nie przepadał za człowiekiem. Głównie przez to, że wybijał się z tłumu bardziej niż on sam. Skrzywił się cierpko w myślach, a sam w zasadzie podszedł do niego niby przypadkiem, niby od niechcenia swatając obok. - Jakie inne fast-foody zamierza pan wpuścić pod dach w następnym roku? Nie żeby mi przeszkadzał, że uwłaszcza sobie pan prestiżu, lecz z czystej ciekawości: był to pana pomysł, czy ktoś go panu zasugerował? Czuję potrzebę powinszowania pomysłu - mówił w przestrzeń przed siebie, gładko kładąc słowa w których nie było wyraźnej nuty szyderczy, a coś bardziej nieprzyjemnego choć oblepione słodyczą. Bale zerknął na mężczyznę obok z poczuciem wyższości.
Wiem, że się nie znamy i nie wiesz, kim jestem, ale mam dla Ciebie świetną ofertę! Mam do sprzedania przedmiot: 1 złota szata z kolekcji NOWE SZATY KRÓLA. Okazjonalna cena: 20 punktów magii. Tylko do wystawienia w galerii sztuki! Jeśli w swoim kolejnym poście zobaczymy, że nas szukasz, skontaktujemy się z Tobą osobiście.
Trixie Bell
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : Piotruś Pan
☆ Zwano mnie : Dzwoneczek
☆ Punkty magii : 62
☆ Wiek : 28
☆ Liczba postów : 410
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 6:04
Trixie z całego serca nie znosiła pana Parkera, który skutecznie psuł jej ostatnią imprezę w ciągu ostatnich dwóch lat (nawet z urodzin jej byłego chłopaka wyciągnął ją w kajdankach, bo podobno dostał anonimową informację o tym, że Trixie sprzedaje marihuanę w dużych ilościach!) Nic więc dziwnego, że swoje kroki skierowała w miejsce jak najbardziej oddalone od tego mężczyzny. Swoją drogą, nie wiedziała, że Kirby czuje do niego miętę (z wzajemnością). Zamierzała pociągnąć ją teraz za język i dać jej do wiwatu. Co ona sobie myślała, rozmawiając tak z takim dzbanem jak Alex! @Kirby Powell - zaczęła z poważną miną - jak możesz flirtować z tym człowiekiem. Przecież od niego na kilometr śmierdzi stalkingiem i ukrywaniem żony i dziecka z pierwszego związku. Poważnie zastanów się, czy chcesz mieć z nim coś wspólnego - powiedziała. -Skąd wy w ogóle się znacie? Mam nadzieję, że to nic poważnego - dodała z poważną miną i złapała przechodzącą kelnerkę, która akurat rozdawała świeże drinki. Trixie uznała, że picie większej ilości alkoholu byłoby przejawem olbrzymiej brawury, w której dość silnie zaakcentowałaby się głupota, dlatego zabrała z tacy pierwszy lepszy napój bezalkoholowy, który miał odrobinę postawić ją na nogi. Czuła, że wypite procenty sprawiają, że jest jej gorąco - zdecydowanie powinna na razie zostawić picie i zająć się czymś innym. -A propo łamania prawa, może wyjdziemy zapalić? - zapytała, kiedy grzebiąc w torebce wymacała zrolowany przedmiot. Wiedziała, że Kirby przyjemności i pacierza nie odmawia, dlatego już zaczęła rozglądać się za miejscem, w którym mogłyby się na chwilę zaszyć bez świadków.
Dara Watson
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : Legendy Arturiańskie
☆ Zwano mnie : Mordred
☆ Zawód : bodyguard
☆ Punkty magii : 155
☆ Wiek : 29
☆ Liczba postów : 23
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 10:40
Bal maskowy bez masek. Ironia. Piękne, przyklejona do suknie i garnitury, twarze umalowane tona makijaży, wykrzywiające się w sztucznych uśmiechach, poruszające się wargi świergotliwych słowach uznania. Robiło jej się chwilami niedobrze, stłoczona z dudniącą w uszach... hipokryzją. Sama wciśnięta w małą czarną wpisywała się w rys długonogich ślicznotek, które przechadzały się po sali, prawdopodobnie wyłapując co lepsze "okazy". Dara nie szukała. Nigdy takiego planu nie miała i z pełna premedytacja omiatała wzrokiem tych, których uznała godnych jej uwagi. Trzeba też było dodać, że ta uwaga wcale nie była przyjemna. Ot, poszukiwania potencjalnego zagrożenia, które mogłoby zakłócić Księciuniowe zapędy. Rzeczony pozostawał w zasięgu jej oczu, ale nie kręciła się wokół, niby nachalna orbita. Potrafiła zadbać o komfort przestrzeni osobistej, ingerując wtedy, gdy to było konieczne. A właśnie. Wspominałam, że jestem tutaj w pracy? Brew wielokrotnie odstawiła dziki taniec irytacji na wieść, że na bal, w którym Księciunio chce uczestniczyć, ma pojawić się ona. A fakt przyczyn organizowania przyjęcia niewiele ja interesował. Nigdy nie czuła się zobowiązana, ani tym bardziej nie czuła gorzkiego poczucia wspólnoty, który uznała za idiotyzm. Machinalnie poprawiła gładka materię sukienki, czując paskudny brak broni, która zostawiła w mieszkaniu. Czuła się jak bez ręki, a nawet dwóch. Nawet jeśli doskonale wiedziała, że poradziłaby sobie nawet bez nich (i rąk i broni). Musiała tylko przetrwać do końca wieczoru, albo do momentu, w którym Księciunio zdecyduje się opuścić włością, które zaszczycił swoją obecnością. Na ustach dary pojawił się krzywy uśmiech, ale tak szybko, jak się pojawił, zniknął, gdy katem oka uchwyciła spojrzenie Bale'a. Nie dlatego, że się bała reakcji. Nie lubiła odsłaniać się z własnymi myślami. Te wolała pozostawić do dyspozycji wyłącznie własnej głowy. Ani razu nie sięgnęła po oferowany alkohol, chociaż przyznać musiała, że miała ochotę na odrobinę oderwania. Okazje jednak spychała na poczet prywatnych, sięgających wyżej planów, niż impreza u bogatych buców. Odetchnęła cicho, przez nos i kroki skierowała w stronę baru. Być może byli skłonni uraczyć ja czymś więcej, niż wysokoprocentowe rozweselacze. Minęła żywo rozmawiająca grupkę, pozwoliła nawet na niezbyt dyskretną lustrację swej osoby, ale nie zatrzymała się konfrontując z mężczyzną. Stanęła dopiero, gdy dłońmi oparła się o bar i poprosiła o wodę z cytryną. Tym samym zajęła miejsce obok @LANCE VANBERG, który - jak zdążyła zarejestrować - przyciągał spojrzenia większości kobiet. Nie dziwne. Skrojony na miarę garnitur, ostre rysy twarzy i ciemne, przenikliwe źrenice, rysowały obraz kolejnego bogatego buca. Ten przynajmniej był przystojny. Tym jednak co zwróciło jej uwagę, były ciche, wypowiedziane zaraz po przemówieniu gospodarza imprezy - słowa. Nie odwróciła głowy, ale kąciki malowanych czerwienią warg uniosły się wyżej. O proszę, może jednak nie tak buc nadęty, jak go przewidywała - Nie wiem czy dosłyszał - skomentowała całkiem cicho, wychwycone wyrazy, nawet nie kryjąc się z faktem, że bezczelnie że zrozumiała o kim mówił nieznajomy. Odwróciła się do baru plecami, stając na wprost do sali. Doskonały widok pozwalał mieć na oku Księciunia. A i sama z nudą rozstanie się przynajmniej na moment. Obróciła w palcach półprzezroczystą szklankę, w której pływał plaster cytryny. Uniosła napój do ust, pozostawiając krwisty ślad na brzegu naczynia.
Ostatnio zmieniony przez Dara Watson dnia Pią 23 Lis - 10:45, w całości zmieniany 1 raz
Thia spojrzała za dziewczynami, które nieco się oddalały od nich. Nic dziwnego, że postanowiły to zrobić, kiedy zostały tak nieładnie potraktowane, jednak dziwnym było już, że pan Alfred kazał im pilnować tych dwóch. Thia spojrzała w stronę @Alex Parker i uśmiechnęła się półgębkiem. Jej twarz mówiła wszystko. A najbardziej sugerowała Alexowi, że nie potrafi ukrywać swojego zainteresowania jedną z tych dwóch kobiet. - Przecież doskonale widzę, że to Ty chciałbyś pójść za nimi. - powiedziała z rozbawieniem. Nie miała pojęcia co łączy go z Kibry, ale danie jej to zauważyć było ogromnym błędem ze strony Alexa. Pewnie nawet nie wiedział jak Thia kochała ploteczki i mogło jej się przypadkowo coś wyrwać przy ciotce Cornelii, a wtedy już gwarancją było, że całe miasto będzie huczało. - A wiesz, jeśli chcesz... - powiedziała, spoglądajac na swoje dłonie z uśmiechem. - Mogę gdzieś... na chwilę zabrać Trixie. Uniosła spojrzenie na Alexa, oczekując jego reakcji. Na pewno wiedział, że jeśli się zgodzi to Thia upomni się o ładne odwdzięczenie się za tę przysługę.
Ostatnio zmieniony przez Thia Zimmer dnia Pią 23 Lis - 11:25, w całości zmieniany 1 raz
Alan Gale
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : Aladyn
☆ Zwano mnie : Aladyn
☆ Zawód : Boy hotelowy
☆ Punkty magii : 133
☆ Wiek : 22
☆ Liczba postów : 12
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 11:02
No gdyby wiedział, że Lacey postanowi olać strojenie w kiecki, to śmielej pomyślałby o czymś wygodniejszym. Kołnierz koszuli zaczął go dusić. Alan bezskutecznie naciągał go jak jakiś nieletni urwis. Bezsensu, kto wymyślił jakiś dress code? Nie można świętować w czymś wygodniejszym. Ano można, patrząc na Lacey. Złodziejaszek wkurzył się na przyciasny kołnierzyk i odpiął guzik. Kolejnym krokiem było poluzowanie krawata. Był krzywo związany, ale Alan nie miał sił do kolejnych prób przed zakurzonym lustrem. Musiało tak zostać. - Nie jestem pewien - Odpowiedział wymijająco, bo nie chciał gadać o żadnych sukienkach. Pochwalił Esme, wystarczyło tego tematu. Lepiej żeby pogadali o alkoholu! Czerwone wino też mogło być, ale Alan miał ochotę na zwykłe piwo. A już najbardziej na coś do jedzenia. Zapach indyka dolatywał aż tutaj i Gale rozejrzał się w poszukiwaniu tacy z ptaszyskiem. Mogło to wyglądać, jakby szukał wina dla Esme. - Myślę, że... - Zaczął, ale nie skończył, bo usłyszeli dźwięk przychodzącej wiadomości. Alan wyciągnął telefon zza pazuchy i odczytał smsa od Trixie. Na chwilę zdębiał, ale zaraz uśmiechnął. - Ktoś tu coś kombinuje - Odezwał się i podsunął Lacey telefon. Miał do niej stuprocentowe zaufanie, to mógł pokazać wiadomość. Poza tym była kobietą, na pewno zrozumiałaby z tego więcej niż on.
Hirama Millsa każdy w mieście znał, a wiele kobiet na pewno przetoczyło się przez jego łóżko. Albo samochód. Albo biuro. No na pewno przez coś. Mężczyzna był obecny w hotelu codziennie. Prowadzenie go spoczęło na nim ze względu na to, że może nie miał szczęścia do miłości, ale do interesu jak najbardziej. To on wyszedł z inicjatywą do Vanbergów i Belfreyów, żeby corocznie organizować bal u niego w hotelu. Co więcej, sam zlecił przebudowę salę balowej, żeby wyglądała dostojnie. W hotelu był od samego rana, po południu przyniesiono mu garnitur do gabinetu, w który się przebrał i ruszył wszystkiego doglądać. Ze śmiechem na ustach słuchał przemowy Alfreda, a potem obserwował wszystko dookoła. Podrywał kelnerki, bo zawsze miał to w zwyczaju aż podszedł do niego @Nathaniel Bale, którego nie znosił. Według niego ten typ miał za duże mniemanie o sobie, a nie znaczył nic dla Hirama w mieście. Dużo mu brakowało do najlepszego biznesmena w mieście jakim był Mills. - Nawet mogą być kebaby. Ważne, żeby to były żadne obrazy z pańskiej galerii sztuki.- uśmiechnął się do niego sztucznie.- Zimmerowie od lat prowadzą pizzerię, która ma większy prestiż niż Pan kiedykolwiek będzie miał. Więc nie, nie uwłacza to mojej opinii,a jedynie pokazuje, że najważniejsze rodziny w mieście potrafią działać razem. Tego jednego dnia w roku. Miał go dosyć. Nie wyobrażał sobie jaki trzeba mieć tupet, żeby podejść do kogoś i w miły, ale dość jawny sposób go obrażać.
Kirby Powell
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : Gnijąca Panna Młoda
☆ Zwano mnie : Gnijąca Panna Młoda
☆ Zawód : kelnerka i tancerka erotyczna
☆ Punkty magii : 187
☆ Wiek : 24
☆ Liczba postów : 90
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 11:24
Kirby natomiast odwrotnie. Lubiła Parkera i nigdy się jej nie zdarzyło, żeby ten wyciągnął ją z jakiejś imprezy. Chociaż ona bardzo by chciała, a tym bardziej w kajdankach! Nie rozumiała czemu @Trixie Bell tak na to narzekała. Ale spokojnie, może Powell coś dla niej utarguje. Dziewczyna była tego świadoma, że można było wyczuć chemię między nią, a Alexem, ale ona lubi miętę. Przez rumianek. Wcale za język jej ciągnąć nie musiała, bo dziewczyna wszystko mówiła blondynie. No i bez przesady Alex nie jest dzbanem! Może dzbanuszkiem małym! - Nie, nie ma żony. Wiedziałabym o tym od razu. Wiesz, że stalker ze mnie pierwsza klasa i długo mi nie trzeba, żeby wiedzieć wszystko o kimś kogo znam tylko z imienia i nazwiska.- przewróciła oczami, kończąc szampana i zgarniając jakiego drinka. W sumie to wzięła dwa i wypiła jeden na szybkiego, oddając szklankę.- Przychodził do mnie do baru. Wiesz, że często tam tańczę, a jak ktoś mi zapłaci to wykonuję dla niego taniec erotyczny. No to tak go poznałam. Byłam ciekawa dlaczego mnie tak obserwuje i jakoś się potoczyło. Kirby nie przejmowała się procentami. Zaraz i tak pewnie ruszą w tany, a to z niej wyparuje. Trixie też nie powinna się przejmować! Jak zabawa to zabawa! Potem padła propozycja blondyny, a Powell nie odmawia takich przyjemności. To byłby wstyd! - Oczywiście, a potem chodźmy na konkurs tańca, mała.- złapała ją pod ramię i sama też zaczęła się rozglądać za jakimś miejscem. Może balkon jakiś, na który wychodzi się z sali? Albo gdziekolwiek. Byle nie pod nosem Alfreda, hehe.
Lacey Belfrey
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : PINOKIO
☆ Zwano mnie : Kotem z Pinokia
☆ Zawód : pokojówka i złodziejka
☆ Punkty magii : 158
☆ Wiek : 19
☆ Liczba postów : 33
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 14:47
Lacey mogła pewnie powiedzieć @Alan Gale o tym, że nie miała zamiaru się przebierać na tę okoliczność, ale w sumie uznała też, że to może być dość zabawne, patrzeć jak chłopak się męczy w stroju, który zdecydowanie nie był w jego stylu. To znaczy, gdyby wprost spytał Lacey czy ta zamierza przestrzegać dress code'u, powiedziałaby wprost, że nie, ale miała teraz całkiem sporo zabawy z faktu, że nie spytał. Później może mu przypomni że w jej domu, który był bardzo blisko Alan na pewno miał jakieś swoje rzeczy, ale to jeszcze nie był ten czas. Przewróciła oczami gdy Alan tak wymijająco odpowiedział na pytanie o @Esme Riccardo. Ach Alan, taki odważny w kradzieżach, a przerasta go temat sukienek. - Żyjesz w swoim świecie, Es. Ale to dobrze. Bez sensu słuchać innych, nie daj się - Lacey wypowiedziała te słowa z takim namaszczeniem, jakby co najmniej opowiadała o swoich życiowych doświadczeniach w poważnym programie telewizyjnym. Uniosła brwi widząc, że chłopak czyta wiadomość, a chwilę później sama na nią spojrzała? - Ha, robi się interesująco - uśmiechnęła się z kocim zadowoleniem, bo wiedziała, że można liczyć na dobrą zabawę w czasie balu.
Nathaniel Bale
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : Hobbit
☆ Zwano mnie : Smaug
☆ Zawód : Przedsiębiorca, właściciel galerii w Storyville
☆ Punkty magii : 139
☆ Wiek : 30
☆ Liczba postów : 17
☆ Nabyte przedmioty : Brak
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 16:03
Oczywistym było, że pomimo niechętnego omiatania wzrokiem wnętrza sali balowej, marudzenia w myślach na jej klimat oraz zawartość był zwyczajnie zazdrosny. Nie chodziło tu tylko o to co on by zrobił lepiej gdyby to od niego zależała współorganizacja takiego wydarzenia chociaż na pewno inaczej ustawił stoły na których znalazłaby się zdecydowanie gustowniejsza (ale bez przesady, bo przecież pod użytek wszystkich) zastawa. Hiram skupiał na sobie uwagę nie tylko płci przeciwnej, lecz również najbardziej wpływowych ludzi w Storyville. Potrafił wykorzystać okazję do zarzucenia sieci, które w najbliższym czasie mogły dać niewymiernie ogromne korzyści. Nathaniel wiedział, że człowieka o takich umiejętnościach korzystniej byłoby trzymać bliżej siebie. Tym bardziej, że Bale choć posiadał oko do okazji tak Hiram ponad to miał cały wachlarz umiejętności i doświadczenie w finansach. Problem w tym, że Bale nie potrafił skulić przy nim chociażby pozornie uszu. Naturalnie i łatwo przychodziło mu widzieć w Millsie wroga, rywala i wcale się tej potrzebie nie opierał wierząc, że prędzej czy później to on będzie spoglądał na hotelarza z góry. - Jak...awangardowo - mrukną już oschle na pomysł zestawiania tak blisko siebie ulicznego jedzenia ze sztuką. Ze sztuką wyselekcjonowaną przez niego samego - Jak na razie - wciął się mrużąc powieki. Jak na razie Zimmermanowie mieli większy prestiż. Bo jak Mills sam zauważył - od lat prowadzili swój biznes. Bale był świeżym graczem dopiero mającym rozpościerać swe wpływy - Jeżeli kiedyś przyjdzie nam działać razem proszę się nie obawiać - na pewno będę wstanie wybrać płótna, które odpowiednio ożywią wnętrze sali - obiecał nawiązując oczywiście do faktu iż w przyszłości to on być może będzie należał do grona najważniejszych rodzin w mieście, a co za tym idzie: tak jak pizze znalazły się na stołach tak wówczas i wybrane przez Nathaniela dekoracje znalazły by się w pomieszczeniach Millsa, prawda? Gdy komórka dała głos Bale pożegnał swego rozmówcę zadowolony z tego, że tego dnia nieco napsuł mu krwi. Była to odpowiednia kara za kradzież uwagi na którą Bale zasługiwał bardziej. Wieczór miał być piękniejszy. Jeszcze bardziej gdy po taktownym odejściu na ubocze odczytał wiadomość od nieznajomego. ZŁOTA szata brzmiała intrygująco. Podniósł swoje przenikliwe oczy wyżej. Jeśli zobaczymy - napisali. Czyli potencjalni posiadacze znajdowali się tu, obserwowali go i było ich co najmniej dwóch. Bale wyglądał ich spojrzeniem.
Nie potrafiła zrozumieć tej relacji, czy może zalążka relacji, która zaczynała łączyć @Kirby Powell i Alexa Parkera. Postanowiła wcale nie komentować już tego, co sądzi o tym człowieku, bo nie chciała obrażać osoby, którą najwyraźniej Kirby lubi. Komentarz o tym, że mogła wykonywać dla niego jakikolwiek taniec, nie wspominając o tańcu erotycznym, sprawił, że Trixie wzięło się na mdłości. Ten odruch zamaskowała jednak upiciem kolejnego łyka swojego wina musującego, które przyjemnie uderzało ją w głowę. O tak, zdecydowanie powinny się wyluzować i znaleźć trochę bardziej puste miejsce. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła, że @Alan Gale pokazuje SMS-a, którego mu przed chwilą Trixie wysłała, Lacey. Och, pewnie podejrzewa, że Trixie chce go w coś w robić, a ona miała naprawdę szczere intencje i chciała tylko przekazać informacje, które ktoś dla niego zostawił! -Dobra, to prowadź. Kurs tańca na fazie brzmi jak przygoda - skwitowała i zaczęła rozpychać się łokciami, żeby zrobić im miejsce przez tłum.
Magiczny Pył
Zachowane wspomnienia: 100%
MOJA HISTORIA TO : Prastara istota
☆ Punkty magii : 715
☆ Liczba postów : 354
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 16:26
Wysoka postać w długim płaszczu stała gdzieś w rogu, nie przyciągając uwagi nikogo. Tego dnia i tak wszyscy się przebierali, więc wystarczyło się nie odzywać, aby w takim kostiumie świetnie odgrywać rolę dementora przed mieszkańcami miasteczka. Tak naprawdę wcale nie miał przychodzić na ten bal, ale wiedział, że spotka tu dziś @Nathaniel Bale, miejscowego właściciela galerii sztuki. Zdobycie jego numeru nie okazało się tak trudne, jak podejrzewał, a ten osobnik był niezbędny do właściwego zrealizowania planu, który ułożono. Wysłał przygotowaną wcześniej wiadomość i czekał na reakcję... Wracając do planu, to on sam nie znał jego szczegółów - był pionkiem, który miał dzisiaj przekazać piękny przedmiot, mający cieszyć od dzisiaj oczy całego miasteczka. Po prawdzie chętnie zachowałby tę szatę dla siebie i zachwycałby się nią od czasu do czasu, ale nie należała do niego, a ludziom, którzy dali mu to zlecenie, wolałby się nie narażać. Wypił już połowę soku pomidorowego, kiedy zobaczył pana Bale, majaczącego gdzieś w oddali. Odczytywał właśnie SMSa; po chwili błądził już oczami po całej sali, szukając prawdopodobnie właśnie Jego. Odstawił w połowie pełną jeszcze szklankę soku i ruszył przez tłum, starając się nikomu nie wejść w drogę i przyciągać jak najmniej uwagi. Całe szczęście goście byli już nieco podchmieleni, to i mało komu przyszłoby do głowy przyglądać się takiemu szaraczkowi jak on. Nie inaczej było z Nathanielem, którego musiał złapać za ramię, aby przyciągnąć jego uwagę. - Witam, panie Bale - powiedział i wyciągnął rękę, aby uścisnąć mu dłoń. Spotkanie musiało wyglądać całkowicie biznesowo, nie powinni raczej przykuwać uwagi innych gości, którzy mogliby w przyszłości zadawać niewygodne pytania skąd ma ten przedmiot. - Może usiądziemy? - zapytał i zaczął rozglądać się za wolnym stolikiem, w którym mogliby bez przeszkód dokonać transakcji.
Alex Parker
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : Alicja w Krainie Czarów
☆ Zwano mnie : Szalony Kapelusznik
☆ Zawód : Stróż prawa
☆ Punkty magii : 202
☆ Wiek : 28
☆ Liczba postów : 72
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 16:40
Zjeżył się lekko na fakt, że jego twarz wyrażała wszystkie emocje. Niby zgrywał się na tajemniczego i niedostępnego, ale jego twarz była jak otwarta księga. Zwłaszcza, jeśli chodziło o dobre emocje, a takie niewątpliwie wywoływała w nim ta dziewczyna. Szalone. A on sam był szalony i co więcej, lubił szaleństwo. Kiedy jednak Thia zaproponowała, że odciągnie blondynkę od ponętnej brunetki, zaprotestował pokręceniem głowy z miną, jakby ktoś proponował mu co najmniej zgłoszenie się do oddziału psychiatrycznego, którego niewątpliwie często potrzebował. Ale nie mógł tam iść. Skrywał w sobie zbyt wiele ponurych tajemnic, aby mógł tak po prostu komuś o sobie powiedzieć. To byłby strzał z pistoletu prosto w łeb. A nie był na to gotowy. Nigdy w życiu, co to to nie! Nie chciał, aby ta ingerowała. Zwłaszcza, kiedy odczytał wiadomość od @Kirby Powell. Nie sądził, że ta zdobyła jego numer telefonu, więc to połechtało jego ego wyjątkowo mocno. Był wręcz zdumiony. Czyżby trafił swój na swego i będą rywalizować w byciu większym stalkerem? Nie chciał zdawać się jednak na uprzejmości ze strony współlokatorki. Sam to chciał załatwić w stosownym czasie. Jak nie dzisiaj w trakcie balu, to w niedalekiej przyszłości przy wizycie w klubie. Obserwowanie jej było znacznie bezpieczniejsze niż bezgraniczny dostęp do niej. Bo jakim musiałby być ciamajdą, żeby ktoś za niego załatwiał mu chwile sam na sam z dziewczyną. Aż taką kaleką życiową nie był... - Spoko, nie ma potrzeby. Sam ją znajdę. - powiedział ze zdecydowaniem w głosie. - Kiedyś. - dodał i pokiwał głową z uśmiechem, którego nie dało się zmyć z twarzy. Przestań się tak szczerzyć, bałwanie. - karcił się w myślach, dodając po chwili wiązankę przekleństw pod swoim adresem. Odwrócił wzrok od swojej jakże wspaniałomyślnej przyjaciółki, która tylko czyhała na to, by komuś donieść o jego zainteresowaniach striptizerką. - Zaraz będę musiał się zbierać. Coś załatwić, związanego z pracą. Ale będę w tłumie. Nie martw się. Nie dam Ci tej satysfakcji i nie wyjdę. Nie chcę, żebym przegrał zakład. - przewrócił oczami na myśl o uziemieniu w tym miejscu do samego końca imprezy. - No wiesz, do końca imprezy. Tak jak to obiecałem przed wyjściem. Ty w to nie wierzysz, a ja chce się sprawdzić. I co ważniejsze, nie dam ci możliwości wygrania kasy, tak? - wyszczerzył się, obawiając się jednak przegranej, co przełożyło się na jego twarzy ponurym uśmiechem. Jego nastrój zaczął iść w złym kierunku. Wolał więc się ulotnić; chociaż na moment. - Możesz iść za nimi, jeśli tylko chcesz. Nie obrażę się. No o ile oczywiście nie będziesz plotkować o mnie. I tak już wy wszystkie wiecie, co mi w głowie siedzi. Albo kto. Tak więc... Korzystasz z okazji i zabawisz się za mnie? Ja muszę na razie pozostać w gotowości. - skrzywił się, myśląc o strumieniach alkoholu, który niewątpliwie się tutaj lał. - Na razie trzeźwy. - skinął głową, w duchu mając nadzieję, że wieczór zakończy w stanie dalekim od trzeźwości.
Nie planowała pojawić się na balu, dopóki nie poprosiła jej o to babcia. Tego typu wydarzenia nigdy nie leżały w naturze Yue, ale kiedy Helen powiedziała jej, że powinna się tam pojawić, wiedziała już, że przyjdzie. Nie zmieniało to jednak faktu, iż w sukience czuła się nie do końca swobodnie, jako że o wiele bardziej przyzwyczajona była do noszenia munduru. W niczym nie czuła się tak komfortowo, jak właśnie w nim. Nosząc go, nie musiała się przejmować tym, jak zachować się w towarzystwie, z kim rozmawiać a z kim nie. Była w swoim żywiole i wiedziała, co robić, nie to co na sali balowej, gdzie za każdym razem wszystko zdawało się być dla niej zupełnie nowe. Nic więc dziwnego, że czuła się tutaj nieswojo, tym bardziej, że w prowadzeniu rozmów i w prawieniu sztucznych komplementów również słabo się sprawdzała. Czego jednak nie robi się dla babci, kiedy ta cię o coś prosi? W obliczu czegoś takiego nagle okazuje się, że brak ci pracy i właściwie nie masz niczego, co mogłabyś zrobić, a twoją misją staje się wywołanie uśmiechu na twarzy kobiety samą swoją obecnością. Dlatego też Helen była pierwszą osobą, którą odnalazła po wejściu na salę, by móc się z nią przywitać. Wyściskały się i wycałowały, by później porozmawiać przez chwilę, ale Yue wiedząc, że Helen będzie pewnie chciała pobyć trochę w towarzystwie, zdecydowała się na taktyczny odwrót, bo czułaby się jak kula u nogi. Po tym, jak zgrabnie wywinęła się babci, skierowała się w stronę stołu z jedzeniem. Ze względu na swoją pracę raczej nie miała czasu, by jadać w wykwintnych restauracjach, dlatego wszystko, co przygotowano na bal, było w jej oczach rarytasem. Poza tym była głodna, więc pewnie gdyby w pełni posłuchała swojego żołądka, zjadłaby większość z rzeczy, które zostały podane. Na szczęście jej znajomość zachowywania się podczas takich uroczystości nie wykraczała poza świadomość, że je się tutaj dla samego jedzenia, ale prędzej dla zasmakowania potraw. Pewnie większość osób byłaby wręcz zatrwożona, gdyby zobaczyła Yue w trakcie spożywania posiłku, gdy wokół nikogo nie było. Gdy napełniła żołądek, zaczęła rozglądać się po sali w poszukiwaniu jakichś znajomych twarzy. Pierwszą, którą dostrzegła, należała do Hirama Millsa. Nie, to zdecydowanie nie była osoba, z którą Yue miała teraz ochotę rozmawiać. Wciąż czuła dziwny niepokój na samą myśl o roku, który spędziła jako recepcjonistka w jego hotelu. W związku z tym jak najszybciej odwróciła spojrzenie, które tym razem padło na Lance’a Vanberga. Yue westchnęła wewnętrznie, ale z drugiej strony nie sądziła, by miała szansę na lepsze towarzystwo. Podeszła więc do baru, przy którym stał. — Kogo my tu mamy — uśmiechnęła się lekko do mężczyzny, a kiedy zauważyła, że obok niego znajduje się ktoś jeszcze, zwróciła się także do kobiety. — Yue — przedstawiła się, wyciągając do niej rękę.
Ostatnio zmieniony przez yue belfrey dnia Pią 23 Lis - 21:08, w całości zmieniany 1 raz
Lance Vanberg
Zachowane wspomnienia: 100%
MOJA HISTORIA TO : Legendy Arturiańskie
☆ Zwano mnie : Lancelot
☆ Zawód : najemnik
☆ Punkty magii : 154
☆ Wiek : 32
☆ Liczba postów : 27
☆ Nabyte przedmioty : -
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 17:11
Urodził się w takim życiu - pełnym wystawności, zarywania brody w górę i ukazywania innym, jakimi maluczkimi się stawali w obecności Vanbergów. I chociaż miał głęboko w dupie wszystkie podziały, które stworzyła ich rodzina, egzystowanie na piedestale cholernie mu pasowało. W końcu był tym rozkapryszonym dzieciuchem, który nigdy nie musiał nikogo prosić o nowe buty, a najlepszy samochód parkujący pod szkołą należał oczywiście do niego. Część ludzi go nienawidziła, reszta chciała być taka jak on. Nieważne co sobie o nim myśleli, ciężko było go przegapić - nawet w domu pozostawał w centrum zainteresowania, gdzie widziano w nim następnego Alfreda Vanberga. Chowano go w jednym celu, ale on miał swoją własną wizję na świat, którą by sfinalizował prędzej czy później. Wiedział, że rodzice i dziadek na czele mieli mu to za złe i, gdyby nie chęć pokazywania się w oczach innych jako ci nienaganni, możliwe, że wydziedziczyliby go tego samego dnia, w którym ogłosił, że rzucił studia i zaciągnął się do wojska. Muszą o nas dobrze mówić. Nie byle jak. Dobrze, powtarzał w kółko Alfred, wpajając tę zasadę swoim potomkom. Lance twierdził inaczej - ludzie mogli o nim mówić w najgorszy sposób, bo i tak nie obchodziło go zdanie innych. I tu leżał problem, którego nie rozumiał szef całego Storyville, bo jak miał wywrzeć jakąkolwiek presję na wnuku, który nie przejmował się tym, co mówił? Dlatego młody Vanberg robił dokładnie to, co chciał i nikt nie miał na to wpływu. Dla przykładu powinien teraz zajmować się zabawianiem gości i pokazywaniem się od najlepszej strony, bo w końcu tego od niego oczekiwano, a przekonanie do siebie ludzi oznaczało przekonanie ich do nazwiska. I całej tej jebanej reszty. Teraz jednak wolał skupić się na kobiecie, która stanowczym krokiem zmierzała w jego stronę. Wyglądała bardziej na zirytowaną niż znudzoną, chociaż musiał przyznać, że prezentowała się lepiej w swojej małej czarnej niż większość lalek wbitych w koszmarne balowe stroje wyjęte żywcem z balu maturalnego. Gładki materiał zasłaniał więcej, jednak pobudzał wyobraźnię, a tę Lance miał całkiem niezłą. Wiedział, kiedy odwrócić spojrzenie, by nie wyjść na nachalnego, ale czerpał rzadką przyjemność z zawieszeniu na kimś w tym miasteczku oka. - Jeszcze jestem zbyt trzeźwy, żeby go zawstydzać - odparł, pozwalając sobie na rozbawienie, gdy tylko doszły do niego jej ciche słowa. To prawda. Musiał wypić, nie tyle, żeby nabrać odwagi, a zirytować swoim zachowaniem dziadka i zmusić go do reakcji, nad którą by nie zapanował. Brak kontroli - coś, czego obaj panicznie się bali. Jednak jeszcze nie teraz. Obserwował przez jakiś moment profil kobiety, próbując przypasować ją do znanych sobie twarzy i chociaż wydawała mu się znajoma, poległ w procesie odtworzenia sytuacji, w której mogli się wcześniej spotkać. Badał więc elementy składające się na jej figurę. Czerwony ślad po szmince na szklance przypominał o krwi, która towarzyszyła mu przez lata. Kobieta przed nim nie wyglądała na taką, która bałaby się na nią patrzeć, jednak aktualnie co innego ją zajmowało. Lance powędrował spojrzeniem w to samo miejsce, w które wpatrywała się nieznajoma, jednak nie poświęcał aż takiej uwagi mężczyźnie, na którym spoczywały oczy kobiety. Vanberg wrócił do niej i zauważył charakterystyczne zmarszczenie brwi. Tak cholernie znajome... - Przynajmniej masz usprawiedliwienie, dla którego się tu znalazłaś. Sam nie mogę zasłonić się pracą - odparł z wyraźnym żalem w głosie, jednak ciche westchnięcie brzmiało o wiele szczerzej niż słowa. Przyzwyczajony do lawirowania w teatrze werbalnych symboli i gestów pozwalał na to, by wszystko zdawało się być naturalnie sztuczne. Bo czy wtedy ktokolwiek mógł powiedzieć, że go znał lub mógł wiedzieć co naprawdę sądził? Zabawnym faktem było, że w tym aktorstwie kryło się naprawdę wiele jego prawdziwego oblicza. Gdzie leżał złoty środek? Nie zależało mu na tym, by go znaleźć. Nawet nie zauważył, gdy tuż obok nich znalazła się jedna z Belfreyów. I chociaż nie obchodziły go podziały między ich rodzinami, ją doceniał najbardziej. Cóż. Przez pryzmat samozaparcia i talentu do rozłożenia go na deskach sali ćwiczeniowej, a przynajmniej tylko w niektórych dziedzinach. - Aż tak bardzo masz dość swoich, że przyszłaś do mnie? - spytał prowokująco, nie pozwalając, by uśmiech zbiegł mu z ust. Oboje z Yue znali się zbyt długo, by oszukiwać, jednak przeciskanie się w słownych potyczkach miało już pozostać w ich znajomości zapewne na zawsze.
☆ Zawód : Przedsiębiorca, właściciel galerii w Storyville
☆ Punkty magii : 139
☆ Wiek : 30
☆ Liczba postów : 17
☆ Nabyte przedmioty : Brak
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 17:17
Nie wiedział kogo powinien wypatrywać. Człowieka poważnego? W końcu z takimi kojarzyły mu się cenne okazy. Przeważnie. A może kogoś bardziej typowego, zwyczajnego,kto nawet nie miał pojęcia co ma w rękach lub wydawało się, że ma coś ponad kawałek osprejowanym złotą farbą szmaty? Nie wykluczał żadnej możliwości. Może nie żył na tym świecie zbyt długo, lecz dostatecznie by mało co go zaskoczyło. Naturalnie nie wykluczał możliwości tego,że oto właśnie sobie z niego żartowano. Jego numer telefonu oraz dane osobowe były dostępne miastowemu ogółowi - był w końcu właścicielem Galerii Sztuki w tym padole artystycznego ubóstwa. Uniósł zatem brew w chwili gdy poczuł ciężar czyjejś dłoni. Jak zwykle, patrząc z góry ocenił stojącego przed nim człowieka, który pozwolił sobie na podobny gest. - Witam... - mruknął krytyczne spozierając na przebierańca, któremu nie uścisnął dłoni. Brak tego gestu nie był motywowany ostrożnością, czy też podejrzliwością. Bale puchł wręcz od pewności siebie. Zwyczajnie przeczuwał, że jednak sobie ktoś z niego żartuje: smsy i złote szaty od dementora-przebierańca. Brzmiało to trochę mało obiecująco. Zdystansował się więc nieco od jakiś swoich oczekiwań. - Mam nadzieję, że to nie jest żart. Panie....? - pozwolił mu dokończyć jednocześnie podążając w stronę jakiegoś wolnego stolika na znak tego, że go wspaniałomyślnie wysłucha - szkoda byłoby marnować nasz wspólny czas - oczywiście miał na myśli bardziej swój czas niż ten należący do nieznajomego. Usiadł przy wybranym stoliku rozpinając uprzednio guziki marynarki i poprawiając mankiety koszuli - Chcę przestrzec, że nie jestem w tej branży żółtodziobem inie kupuję nic w ciemno. Jeżeli jest to coś zdobytego w śliski sposób wolałbym również wiedzieć na starcie by potem nie robić sobie ani panu kłopotu.
Thia jedynie się uśmiechnęła. @Alex Parker mógł myśleć, że w pełni kontroluje sytuację, ale wiadomym było, że to okropnie złudna myśl. A im bardziej się w niej zatracał tym bardziej dziewczyna była pewna, że w końcu pęknie. Na pewno pęknie. - Oj przestań, nie jestem tak okropna, żeby wszystkim opowiadać. Nawet nie muszę, bo Ci się tak ryjek cieszy, głupku. - powiedziała i szturchnęła Alexa w ramię łokciem. Nie sugerowała mu, żeby przestał, po prostu widziała to jako całkiem urocze, mimo iż rzadko dostrzegała w nim cokolwiek uroczego. Przewróciła oczami na jego słowa. - Nie musisz dawać mi kasy, może to być Jack Daniels z Twojego barku, też będzie spoko. Próbowała jakoś poburzyć jego morale, żeby szybko udało jej się go odciągnąć. Wypiła do końca swoją porcję szampana i uśmiechnęła się wesoło. - Masz w sobie za mało zapału, Alex. Baw się trochę, bale nie zdarzają się tutaj codziennie. A już na pewno nie darmowa wyżerka. Nie jesteś na służbie. - pokręciła lekko głową po czym złapała za kolejną lampkę szampana ze stołu z przekąskami. Wyczuła, że mężczyzna chce zbyć ją z powodu tego wrednego uśmieszku na jej twarzy i nawet się ku temu przekonała. - Jak wolisz. Idź, patroluj i marnuj sobie imprezę beze mnie. - pokręciła lekko głową i powoli zaczęła sie oddalać, obserwując kątem oka otoczenie. Uśmiechała się jak zwykle, czekając tylko na okazję, żeby w końcu pójść w tany.
Magiczny Pył
Zachowane wspomnienia: 100%
MOJA HISTORIA TO : Prastara istota
☆ Punkty magii : 715
☆ Liczba postów : 354
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 17:45
Sądząc po minie @Nathaniel Bale jego przebieranka odniosła zamierzony efekt i nawet on powątpiewał w powagę całej sytuacji. Można nawet podejrzewać, że brał to wszystko za infantylny dowcip, ale prawdopodobnie niedługo zmieni zdanie - i na tym im zależało. Poza tym, kiedy tylko weźmie ten przedmiot w swoje ręce, powinna obudzić się w nim dużo większa chciwość, niż sam mógłby podejrzewać. Niezrażony brakiem manier mężczyzny, który ponad suspens miał swoją arogancję i pychę, zabrał dłoń i uśmiechnął się krzywo. -Szanowny Pan zmieni zdanie, o ile to zobaczy - powiedział, uśmiechając się blado. Mógł utrzeć nosa temu pyszałkowi i odejść z Szatą, która mogła być... Ach, właściwie to nie warto było mu o tym wspominać. Zaczął zatem przedzierać się do stolika za wielką sceną, nieco zasłoniętego przez wielkie dynie, które ustawiono na specjalnym postumencie. Tutaj raczej nikt nie powinien ich obserwować. Zignorował całkowicie pytanie o nazwisko - odpłacił mu się brakiem manier za brak uścisku dłoni. - Widzi Pan... to wbrew pozorom nie jest głupi żart. Może zanim wyciągnę to, co tutaj mam, dam panu obejrzeć coś, co rozwieje Pańskie wątpliwości. Nie powątpiewam w Szanownego Pana autorytet i myślę, że ktoś Pana pokroju dostrzeże powagę sytuacji i potwierdzi autentyczność dokumentu. - Wyciągnął z kieszeni wielkiego płaszcza kopertę, w której ukryto zapieczętowany dokument. Pieczęć Królowej Elżbiety II wyraźnie migotała w jasnym blasku lamp, umieszczonych wszędzie dookoła. -W środku znajdzie Pan potwierdzenie co do autentyczności przedmiotu, wystawione przez Pałac Buckingham. Jest tam opinia jubilera, potwierdzająca najwyższą próbę złota, z którego utkano ten przedmiot... A także opinie historyków Jej Królewskiej Mości. Mamy identyczny list, dotyczący drugiego przedmiotu z kompletu, ale niestety... zaginął. - Urwał dając mężczyźnie czas na zapoznanie się z dokumentami.
Nathaniel Bale
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : Hobbit
☆ Zwano mnie : Smaug
☆ Zawód : Przedsiębiorca, właściciel galerii w Storyville
☆ Punkty magii : 139
☆ Wiek : 30
☆ Liczba postów : 17
☆ Nabyte przedmioty : Brak
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 18:19
Zmrużył gadzio powieki, kiedy została jego prośba zignorowana nie widząc w tym przyczyny ze swojej strony. Trochę muchy z nosa mu wylazły, gdy jego szanowne ego było równie szanownie, wielokrotnie tytułowane. Bardzo dobrze. Do tego koperta z połyskującym w świetle lampy królewskim wzorem. Oblizał usta. Pieczęci jeszcze nie złamał przenosząc swoje spojrzenie z koperty na przebierańca - Drugiego przedmiotu...? - powtórzył za nim z zaciekawieniem będąc niejako trochę wybity z taktu z powodu całej sytuacji. Przełamał pieczęć zaczynając leniwie wyciągać z jego wnętrza list. Nie spuszczając z jego spojrzenia badał jego zawartość i autentyczność mówiąc dalej: - Pieczęć nie została złamana, a więc jestem pierwszym który ma styczność z tym dziełem co mi bardzo schlebia - uśmiechnął się jak kot, który dostał półmisek tłustej śmietany. Po chwili jednak szczerze się zmartwił - Jeżeli jest tak jak mówisz doprawdy nie mam nic przeciwko temu by zawiązać transakcję jednak martwi mnie to dlaczego fatygowałeś się do mnie aż z Anglii by sprzedać mi po zaniżonej cenie? Wiążą się z posiadaniem tego jakieś kłopoty? Czarny rynek? Mafia? Ktoś wie, że coś takiego znajduje się tu i może być...moje? I czy ktokolwiek powinien wiedzieć...? - zmierzył go dociekliwym spojrzeniem. Posiadanie lub zakup niektórych dzieł ocierało się nieraz o granice prawa. Nie wszystkim można było się chwalić. Niektóre skarby należało zachować do wglądu tylko swoich oczu. Rozumiał to. Nie był naiwny. I takie też spojrzenie rzucał nieznajomemu - Nie próbujesz mnie w nic wrobić i ośmieszyć. Sam przyznasz, że okoliczności są dość...niedorzeczne, prawda?
Esme czuła się nieco wykluczona, kiedy przyjaciele zaczęli sobie pokazywać jakąś wiadomość. Nie chciała jednak wymuszać na nich ujawnienia jej treści, więc postanowiła taktownie odejść. -Miło było was spotkać! Pójdę chyba przewietrzyć się na chwilkę- to powiedziawszy poszła pokręcić się nieco po sali. Oczywiście w dalszym ciągu szukała ukochanego czerwonego wina, niestety bezskutecznie. Nagle ją olśniło! Na pewno mają je w restauracji! Zadowolonym krokiem udała się w jej kierunku.
Magiczny Pył
Zachowane wspomnienia: 100%
MOJA HISTORIA TO : Prastara istota
☆ Punkty magii : 715
☆ Liczba postów : 354
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 19:10
Płaszcz dawał mu się w końcu we znaki, ponieważ zaczęło mu się pocić czoło i dłonie. Wyglądało to nieco podejrzanie, szczególnie, jeśli obserwował Cię dobry psycholog, to fakt - ale nie było w jego zachowaniu żadnego drugiego dna. Nie zamierzał wkręcić pana @Nathaniel Bale w żadne szemrane interesy, o nie! On miał jedynie wypełnić misję pewnego życzliwego człowieka, który chciał udostępnić mieszkańcom miasteczka Storyville piękną wystawę. Jako, że to akurat pan Bale był właścicielem miejscowej galerii sztuki, to jemu przypadł zaszczyt bycia pośrednikiem w tej transakcji. -Tak, prawdopodobnie istnieje drugi przedmiot, ale... niestety, zaginął - wyznał. Nie zamierzał jednak kontynuować tego tematu, bo mieli rozmawiać o artefakcie, który akurat miał przy sobie. -Musi Pan wiedzieć, że nie jest Pan jedynym mecenasem sztuki w mieście. Niektóre osoby chciałyby jednak pozostać anonimowe, dlatego spotyka się Pan ze mną. Akt własności wypisany jest na galerię sztuki - nie traktujemy Pana jak wybrańca, chcemy pokazać to dzieło światu. To jak, finalizujemy transakcję czy muszę szukać innej osoby w Storyville? - zapytał. Nie mógł być tutaj dłużej, ponieważ mogli zacząć przyciągać niepotrzebną uwagę, dlatego musiał narzucić tempo konwersacji.
Jeśli zdecydujesz się wziąć przedmiot, tracisz 20 punktów magii, ale w chwili, kiedy ją bierzesz do rąk, przypomina Ci się losowa rzecz z bajkowego życia. Złota Szata musi zostać wystawiona w galerii sztuki.
Alan Gale
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : Aladyn
☆ Zwano mnie : Aladyn
☆ Zawód : Boy hotelowy
☆ Punkty magii : 133
☆ Wiek : 22
☆ Liczba postów : 12
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 21:47
Jeśli kiedyś Lacey wypapla, że specjalnie wystrychnęła go na dudka, Alan z pewnością odwdzięczy się pięknym za nadobne. Mimo, że kochał Lacey jak młodszą siostrzyczkę, to zemściłby się z premedytacją! Jeszcze trochę poluzował krawat, wiszący teraz jak coś bez ładu i składu przerzucone przez głowę. Alan już się nim nie przejmował. Początek balu już za nimi, więc nie było sensu dalej się męczyć. Uśmiechnął się do przyjaciółki, podzielając jej zdanie i odwrócił się do Esme, która nagle postanowiła im uciec. - Dam ci znać jak znajdę wino! - Zawołał za @Esme Riccardo. Liczył, że ona również da mu cynka, jeśli pierwsza na nie trafi. No i rozejrzał się po sali, ale to już w celu odnalezienia Trixie. Gdzieś ją widział wcześniej, ale teraz nie umiał wyłowić w tłumie. - Dowiemy się o co chodzi? - Zapytał @Lacey Belfrey i pomachał telefonem w powietrzu, przed twarzą dziewczyny. Kiwnął głową, żeby poszła za nim, ale jeśli chciała, mogła zostać. On do niczego nie przymuszał! Ruszył między ludźmi w poszukiwaniu @Trixie Bell. Gdzie jesteś blondyneczko?
Felix Belfrey
Zachowane wspomnienia: 100%
MOJA HISTORIA TO : Strażnicy Marzeń
☆ Zwano mnie : Jack Frost
☆ Zawód : Uczeń
☆ Punkty magii : 51
☆ Wiek : 18
☆ Liczba postów : 11
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 21:56
- Przepraszam babciu, trochę miałem problem z transportem i trochę problemów z ojcem. - odpowiedział w stronę kobiety, wyszczerzając się przy tym. Uwielbiał tą kobietę, chociaż niekiedy miał dość jej staromodnego podejścia do nowego stylu, jak właśnie wyjęta ze spodni koszula! A tak na prawdę to nie chciało mu się jej wkładać jak sobie przypomniał, że od jakiś 20 minut musiał już być na balu. - Wygnieciona koszula to efekt tej szybkiej podróży! Na prawdę ciężko było się nie wygnieść, ale nie wygląda aż tak źle, prawda? - odpowiedział na drugie pytanie swojej ukochanej seniorki i zaraz potem dodał w jej stronę. - Ach, mama była dzisiaj bardzo zajęta, miała parę spraw do nadrobienia więc sam ją wyprasowałem. Mam w końcu 18 lat, najwyższy czas się usamodzielnić, prawda? W końcu za rok studia, a tam nie będzie mamy. - zmierzył wzrokiem jeszcze raz towarzystwo szukając przy okazji jakiś znajomych twarzy, a jak dostrzegł jak jedna ze znajomych twarzy ucieka z pomieszczenia. Spojrzał raz jeszcze na Helen i odszedł kawałek by następnie odwrócić się do niej - Następnym razem, postaram się bardziej przygotować! A teraz lecę porozmawiać ze znajomymi. Do zobaczenia babciu!
/zt
Nathaniel Bale
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : Hobbit
☆ Zwano mnie : Smaug
☆ Zawód : Przedsiębiorca, właściciel galerii w Storyville
☆ Punkty magii : 139
☆ Wiek : 30
☆ Liczba postów : 17
☆ Nabyte przedmioty : Brak
Re: Sala balowa Pią 23 Lis - 22:15
właściwie chciał wypytać ekstrawaganckiego jegomościa o szczegóły. Pochodzenie, może jakieś ciekawostki związane z historią. Za każdym dziełem w końcu kryła się historia. Jegomość jednak nie był skory do dyskusji, wejścia w debatę. Nathaniel cmoknął z dezaprobatą będąc wyraźnie niepocieszony kolejnymi rewelacjami. Właściwie nawet pochmurnie zmarszczył czoło na myśl, że ktoś inny mógłby wejść w posiadanie czegoś wyraźnie szczególnego. - To nie będzie konieczne - zadarł podbródek spoglądając drapieżnie na dementora - W porządku. Pojaw się jutro z rana w galerii. Czek będzie na ciebie czekał - przystał chłodno na ten dziwny układ nie mając zamiaru dzielić się uwagą, jaka spłynie na niego gdy przygarnie pod dach swego azylu coś takiego - Coś jeszcze, Dementorze? - uśmiechnął cierpko podkreślając, że robi to ze sztucznej grzeczności. Poczuł się ubodzony traktowaniem swojej osoby przez tego człowieka i pragnął to jakoś otwarcie podkreślić.
Dziewczyna miała absolutną rację, mówiąc o marnowaniu imprezy na patrolowanie. Powinien dobrze się bawić i nie myśleć o obserwowaniu wszystkich wokół, jakby byli skłonni do samych złych czynów. Powinien zaufać im bardziej i siebie samego wystawić na zabawę. Dlaczego wciąż nie wypił tego cholernego szampana? Przecież nie był pieprzonym abstynentem. - Baw się dobrze! - powiedział tylko, uśmiechając się półgębkiem, a potem jakby spochmurniał. Czy on zawsze musi być taki zmienny? To go kiedyś zaprowadzi na manowce. Chciał się bawić, a zamiast tego stał z nosem w kwintę i czuł pogarszający się nastrój. Zażyłby jedną ze swoich pigułek, ale niech to szlag, nie wziął ze sobą. No cóż, będzie musiał obejść się bez nich. A najlepszym zamiennikiem magicznych pigułek stabilizujących nastroje młodego Alexa było nic innego, niżeli alkohol. Kiedy kelner przechodził tuż obok niego, sięgnął bez żadnych oporów za kieliszek i wypił całą jego zawartość na raz, pozwalając sobie na odrobinę przyjemności. Wiedział jednak, że jeden nic nie zmieni w jego sytuacji, więc kiedy dziewczyna się oddaliła, niemal natychmiast sięgnął po kolejny i przechylił. Oblizał wargi i wtem niedługo później oddalił się z miejsca, po odczytaniu smsa w swojej komórce. Tym razem nadawcą nie była jednak słodka Kirby. Nadawcą była... Isolde Belfrey? A czegoż ona od niego chciała u licha. Rozejrzał się najeżony, zastanawiając się nad treścią. Miał zgłosić się w gabinecie. A to ie wróżyło nic dobrego. Zmarszczył brwi, a potem przetarł twarz i w zadumie sięgnął po następny kieliszek. - No to chlup w ten głupi dziub - rzucił znajomy tekst i oddając się pijackiej przyjemności, ruszył w stronę podanego miejsca.