John "Alec" Darling Sro 20 Sty - 22:18 | |
| John "Alec" Darling (ft. Marcel Sabat) Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana John Darling, której przygody spisano w księdze Piotruś Pan. Zamieszkiwał Nibylandię, gdzie był magicznie obojętny.
| Od kilku godzin siedzę przy biurku, patrząc się w maszynopis i czytając po raz czwarty to, co napisałem, poprawiam tekst. Linijka po linijce, co najmniej cztery razy. Wszystko musi być idealne, perfekcyjne. I nie chodzi tu tylko o pisanie. Moje życie też musi być poukładane. Zaplanowane praktycznie od dnia moich narodzin aż do zejścia z tego świata, przez moją władczą rodzinkę. Kiedy w końcu zanoszę gotową książkę do wydawnictwa, nie mają się do czego przyczepić. Nie chowam pełnego satysfakcji uśmiechu – kiedy coś robię, robię to najlepiej jak potrafię, co często znaczy „perfekcyjnie”. Wchodząc do biblioteki, w której robię spotkanie z czytelnikami moich książek, zastanawiam się dwa razy, czy nie zostawiłem podłączonego do prądu żelazka, którym przed wyjściem wyprasowałem koszulę. A warto zauważyć, że prasuję ubrania od razu po tym, jak wyschną. Myślę przez chwilę o tym, czy zakluczyłem drzwi, i czy nie zapomniałem zakręcić kranu. Siadam na miejscu przy stoliku i staram się pohamować myśli typu „Czy ktoś w ogóle się pojawi?”, „Czy zaczną krytykować moje książki?”. Sprawdzam dwa razy, czy długopis działa, i czy pamiętam jak mam się podpisywać. Kiedy podchodzisz do stolika, uśmiecham się szeroko. Zauważam, że się trochę trzęsiesz i masz nerwowy wyraz twarzy, więc mówię, że nie masz się czym denerwować, i że to ja się bardziej boję ciebie. Rozluźniasz się, bo rzeczywiście nie masz się czego bać. Spotkanie się kończy, a ty cały czas jesteś w bibliotece. Podchodzę do ciebie i nie dając mi dojść do słowa, zaczynasz opowiadać mi swoją interpretację postaci z moich opowieści. Przerywam ci gwałtownie i cię poprawiam. Wybacz, ale ja mam rację, nie wmówisz mi inaczej, a po chwili szczerze się ze mną zgadzasz. Zapraszam cię na herbatę, bo kawy nie pijam, a po kilkunastu minutach rozmowy stwierdzasz, że jestem wyjątkowo inteligentny. Gdybyś powiedziała to na głos, nie zaprzeczyłbym, ale płonąłbym rumieńcem. Żegnamy się, umawiamy na następne spotkanie, bo szybko się polubiliśmy i dogadaliśmy. Na koniec dnia w końcu trafiam do swojego domu. Głaszczę swojego kota, który ociera się o moją nogę. Sprzątam mimo, że dookoła jest czysto i siadam w miękkim fotelu, przyglądając się zdjęciu mojej rodziny. |
Całe swoje życie czułem, że byłem w miejscu, w którym nie powinienem być. Albo po prostu nie byłem w tym, w którym powinienem. Urodziłem się w Londynie, to było jedyne właściwe miejsce. Miałem wadę wzroku, ciemne włosy, zawsze byłem szczupły i wysoki. Mam rodzeństwo, starszą siostrę Wendy i młodszego brata, Michaela. Zawsze byłem gdzie indziej wyobraźnią. Od kiedy tylko usłyszałem o Nibylandii, moje myśli zawsze kierowały się w jej stronę; gdy mój umysł nie był zaprzątnięty niczym innym, gdy słyszałem słowo "dom". Choć nigdy tam nie byłem, czułem, że tam jest moje miejsce. W końcu moje marzenie się spełniło. Piotruś Pan pojawił się i zabrał nas ze sobą. Neverland było wszystkim, co sobie wyobraziłem. Zakochałem się w tym miejscu i bardzo długo nie chciałem wracać. Zaprzyjaźniłem się tam z jedną z Indianek i Zagubionymi Chłopcami. Coś się jednak zmieniło. W nas i w Piotrusiu. Jakiekolwiek wspominanie o Londynie było ucinane i wracaliśmy natychmiast do zabawy. Zacząłem tęsknić za mamą, tatą, za Naną. Chciałem wrócić. Zanim zdążyłem się jednak zorientować, Wendy zniknęła, a ja miałem co do tego złe przeczucia. Zacząłem szukać drogi wyjścia. Znalazłem osobę, która posiadała magiczne fasoli i ukradłem dwie. Razem ze mną miała przejść przez portal Auburn Iris, która chciała uciec z Nibylandii i zobaczyć inny świat. Niestety zanim zdążyła pójść za mną, portal się zamknął i jedyne co zdążyłem zrobić to złożenie obietnicy powrotu. Nie sądziłem, że będzie to aż tak skomplikowane. Nie mogłem znaleźć rodziców. Nie wiem, ile czasu dokładnie spędziłem w Nibylandii, ale bałem się, że zbyt dużo. Na ulicy znalazł mnie pewien profesor, który w żałobie krążył po mieście. Jego syn zmarł tydzień wcześniej. Razem ze swoją żoną przyjęli mnie pod swój dach i wychowali jak swojego syna. Nadali mi takie imię, jakie on nosił wcześniej - Alec. Patrząc na to wstecz, wydaje mi się, że byli chorzy psychicznie, ale jestem im dozgonnie wdzięczny. To profesor nauczył mnie wszystkiego, co dzisiaj umiem i to on wskrzesił we mnie chęć do pisania. On opłacił moje studia i był mi ojcem aż do niedawna. Dostałem wiadomość o mężczyźnie, który rzekomo był w posiadaniu magicznych fasolek. Nie było czasu na zastanowienie. Choć nie mieszkałem już z rodzicami od dawna, będąc dwudziestoczteroletnim niezależnym mężczyzną z dobrze płatną pracą, jako autor bestsellerowych książek, dałem im znać, że wyruszam na podróż w poszukiwaniu inspiracji do kolejnej książki. Nie zadawali wielu pytań. Fasolki zdobyłem tak, jak za poprzednim razem - kradnąc je. Nie chciałem ryzykować i zostać oszukanym. Jednak po tych wszystkich latach udało mi się. Wróciłem do Nibylandii.
|
|
Re: John "Alec" Darling Czw 21 Sty - 21:56 | |
| Dobrze, nie mam już zastrzeżeń. Karta naprawdę przyjemna, widać, że John to zwykły chłopiec, który wciąż żyje marzeniami, ale czy te marzenia przetrwają w zderzeniu z rzeczywistością? W końcu jest znacznie starszy niż w chwili, gdy opuszczał swoją ukochaną Nibylandię i przyjaciół. Czy odnajdzie się w nowych realiach? Jak postąpi w chwili, gdy dowie się o kolejnej walce dobra ze złem? Biegnij grać i nie trzymaj mnie w niepewności! |
|