Czarnoksiężnik z krainy Oz. Podróżni, którzy o niego wypytują dowiadują się o nim przeróżnych rzeczy. Część zamieszkujących Oz mieszkańców uparcie twierdzi, że Czarnoksiężnik to przemiły starszy człowiek z długą brodą i poczuciem humoru. Co tydzień wyczarowuje cukierki oraz pierniczki, które później dobrodusznie podrzuca obywatelom Szmaragdowego Miasta. Inni z kolei twierdzą, że Czarnoksiężnik jest złośliwym stworzeniem. Według ich relacji posiada rogi, zionie ogniem i lubi dokuczać każdemu, kto znajdzie się w jego pobliżu. Znajdą się i tacy, którzy wyrażą wątpliwości co samego istnienia owego Czarnoksiężnika. Jeśli naprawdę ktoś taki istnieje czemu nikt go nie widuje?
Wbrew temu co mówią ci ostatni Czarnoksiężnik jest jak najbardziej prawdziwy. I trochę krzywo patrzy na te krążące o nim pogłoski. Szczerze mówiąc: sam sobie jest winien. Gdyby częściej pokazywał się publicznie jako Czarnoksiężnik z krainy Oz nie opowiadano by o nim niestworzonych historii. Mało kto jest w stanie zrozumieć, że bohater tych plotek i opowieści zwyczajnie ceni sobie anonimowość. Dzięki niej łatwiej oraz szybciej odkrywa problemy trapiące mieszkańców, bo żaden nie kłania się z lękiem albo szacunkiem przed pozornie przypadkowo spotkanym podróżnym, czeladnikiem, żołnierzykiem. Anonimowość daje to czego nie daje jawna tożsamość - pełną swobodę w rozmowie, w zachowaniu. Ponadto nie przyciąga to do niego niepotrzebnej uwagi.
Nieliczni wybrańcy, którzy dostąpili zaszczytu oficjalnego spotkania z nim jako Czarnoksiężnikiem, przeżywają spore zaskoczenie. Nie wygląda on jak staruszek, nie zionie nawet ogniem. Prezentuje się im jako młody, wysoki czarnowłosy mężczyzna. Bywa, że czują się trochę nieswojo pod wpływem wnikliwego spojrzenia ciemnych oczu.
Zazwyczaj ubiera się w surduty i żakiety. Porządnie skrojone, dopasowane kolorystycznie do reszty garderoby surduty i żakiety. Posiada dobry gust, ma poczucie smaku. Zdarza się, że chodzi z laską o posrebrzanej główce w kształcie głowy smoka. To nie słaba kondycja fizyczna jest powodem dla którego używa takiego przedmiotu. Laska dodaje mu nieco powagi a w razie potrzeby służy jako broń, gdyż wysuwa się z niej długie ostrze.
Czarnoksiężnik pozostaje enigmatyczną osobistością. W powszechnej opinii pojawił się w Oz znikąd. Gdyby jednak zagłębić się w jego przeszłość,
znikąd przybrałoby już konkretną nazwę. Fairyland. W jednym z królestw mieszkał poczciwy piekarz wraz z żoną i czwórką dzieci. Wspólnie prowadzili Piekarnię. Praca była dość ciężka, ale dało się z niej uczciwie wyżyć. Piekarz liczył, że na starość przekaże potomkom prowadzenie interesu. Trójka dzieci była pracowita, pełna dobrych chęci. Sen z powiek spędzało to czwarte, najmłodsze. Aż z małżonką zastanawiali się niekiedy czy nocą ktoś nie zakradł się do domu i nie podmienił niemowląt. Chłopiec był zupełnie niepodobny do rodzeństwa. Wszędzie go było pełno. Chciał wiedzieć jak najwięcej, wszystko go ciekawiło. Zamiast lepić bułki zasypywał rodziców stosem pytań: a to dokąd udaje się słońce po zapadnięciu zmroku, czemu niektórzy ludzie chorują częściej a inni mniej, dlaczego zimą jest zimno, zaś latem ciepło. Każdą wolną chwilę poświęcał na prowadzenie osobliwych wyliczeń i wznoszenie dziwnych konstrukcji z patyków i kamieni. Prostym ludziom zdawały się one zupełnie niezrozumiałe, abstrakcyjne. Swymi pomysłami Przyprawiał otoczenie o ból głowy, choć należy przyznać większość pomysłów była całkiem udana. Rodzice martwili się o jego przyszłość. Jaki Piekarz rozmyśla o ty co znajduje się za dalekimi wzgórzami zamiast odmierzać ilość mąki do chleba? Obawiali się, że dziecko w końcu ucieknie z domu i skończy gdzieś marnie.
Pewnego dnia do progów ich domostwa zawitał wędrowny czarodziej. Żywy, energiczny chłopiec wzbudził jego zainteresowanie. A może wyczuł u niego magiczny talent? W każdym razie zaproponował strapionym rodzicom, że weźmie to niesforne dziecko pod swoje skrzydła i wychowa na rozsądnego dorosłego. Po długiej naradzie Piekarz i jego żona wyrazili zgodę. Przesadą byłoby powiedzieć, że pozbyli się syna z ulgą. Po prostu jak na dobrych rodziców przystało, ucieszyli się iż chłopiec ma przed sobą jakoś przyszłość.
Czarodziej począł wtajemniczać chłopca w sztukę magii. Uczył go również bardziej przyziemnych rzeczy, chociażby takich jak astronomia, zielarstwo czy filozofia. Razem przemierzali wzdłuż i wszerz Fairyland. Zdarzało im się gościć na królewskich dworach. Częściej jednak przebywali wśród zwyczajnych mieszkańców. Nocowali po tawernach albo domach, jeśli tylko znalazły się życzliwe duszyczki gotowe użyczyć im na noc kąta do spania. Dzięki temu chłopiec wreszcie dowiedział się jak wyglądała reszta Fairylandu i jak żyli ludzie spoza jego rodzimego miasta. Tak przeminęło kilka lat.
Ten okres nauki oraz podróży będzie później wspominał jak jeden z najlepszych okresów w swoim życiu. Czarodziej zapewne był kontent z pojętnego ucznia, czynionego przez niego postępy napawały go dumą. Żądza wiedzy chłopca cieszyła go a zarazem napawała niepokojem. Nie ma nic złego w nabywaniu nowych umiejętności. Z tymże pragnienie wiedzy w połączeniu z młodzieńczą niecierpliwością i impulsywnością mogło doprowadzić do nieszczęścia.
Niestety przeczucia Czarodzieja okazały się prawdziwe. Pewnego dnia jego uczeń napotkał na skraju osady, w której akurat przebywali, tajemniczego osobnika. Od słowa do słowa, nieznajomy zaintrygował chłopca; a właściwie to już młodzieńca, opowieściami o sekretach życia. Twierdził iż jest tylko prostym sztukmistrzem z cyrku, lecz studiując przez długi czas tajemne księgi posiadł owe tajemnice życia. Był gotów chętnie podzielić się nimi z kimś o bystrym umyśle. Sprowokowany młodzian bez chwili namysłu udał się ze sztukmistrzem do jego cyrku. Zbyt późno zorientował się, że słodkie słówka o dzieleniu się sekretami, to podstęp. Sztukmistrz okazał się być potężnym, szalonym Czarnoksiężnikiem. Napędzany obsesją kontrolowania życia, porywał żywe stworzenia, przy pomocą magii przemieniał je wedle własnego uznania i więził w swoim
cyrku. To co ujrzał tamtego dnia młodzieniec głęboko zapadło mu w pamięci. Jak da się domyślić, żaden z cyrkowców nie przypominał człowieka albo zwierzęcia z Fairylandu. Czarnoksiężnik ukształtował ich wedle wizji swego chorego umysłu. Byli potworni, karykaturalni i niemalże tak samo szaleni jak ich twórca. Młodzieńca miał spotkać podobny los, ale z pomocą przybył mu jego mistrz. Czarodziej uwolnił go z łap szaleńca. Co wprawiło go zresztą we wściekłość. Zamierzał ścigać tak bezczelnych ludzi i wywrzeć na nich straszliwą zemstę.
Czarodziej wiedział, że jego uczeń nie był bezpieczny w Fairylandzie, dlatego nakazał mu przejść przez magiczne lustro a sam stanął do walki z Czarnoksiężnikiem. Prawdopodobnie swoją odwagę przypłacił życiem.
Młodzieniec trafił przez lustro do krainy zwanej Oz, znajdującej się gdzieś w Wonderlandzie. Długo po niej błądził aż trafił do Szmaragdowego Miasta. Nie mając żadnego pomysłu na powrót do Fairylandu, zamieszkał w nim i z czasem został opiekunem Miasta. Stał się znany ze swoich magicznych umiejętności. Na tyle znany, że zaczęto nazywać go Czarnoksiężnikiem z krainy Oz. Poznał także Dobrą Czarownicę Glindę. Jej światłość, piękno duszy i nieskończona dobroć pomogły mu odzyskać wewnętrzną równowagę po tragicznych zdarzeniach w Fairylandzie. Jednak tak do końca nie przestał obwiniać się za śmierć swego Mistrza. Podobnie jak nie uwolnił się od sennych koszmarów o potwornym cyrku, które go czasami nawiedzały. Jakkolwiek by to nie brzmiało, nabawił się swego rodzaju fobii związanej z cyrkiem.
Gdy wybuchł konflikt ze Złymi Wiedźmami, Czarnoksiężnik stanął po stronie Dobrej Czarownicy. Był jej przyjacielem, darzył ją wyjątkowo ciepłym i głębokim uczuciem. Zdawał sobie sprawę, że Glinda jako Najwyższe Dobro nie sięgnie po bardziej drastyczne środki. Walki ze złem mogły ciągnąć się w nieskończoność. Pojawienie się Dorotki i jej kompanów uznał za doskonałą okazję do przechylenia szali zwycięstwa na jedną stronę. Zgodził się pomóc dziewczynce wrócić do domu pod warunkiem, że najpierw ona wspomoże ich w walce z Wiedźmami.
Propozycja niezbyt szlachetna, za to intencje dobre. W imię większego dobra trzeba czasami podejmować trudne decyzje. Jak się okazało, intuicja co do drużyny niezwykłych bohaterów go nie myliła. Dorotka wraz z przyjaciółmi mocno przyczyniła się do zwycięstwa sił światłości. W krainie nareszcie zapanował pokój.
Czarnoksiężnik ceni swoją prywatność. Jedynie ci, którym udało się go w miarę nieźle poznać wiedzą iż jest on osobą ciekawą świata. Ciekawość ie przeminęła mu wraz z dzieciństwem, z tymże znacznie lepiej nad nią panuje. Interesuje go nauka, chętnie spędza czas zagłębiając się w treść ksiąg. Jest praktyczny, woli skupiać się na faktach. Plotki i niedomówienia wzbudzają jego niechęć. Prowadzą one wyłącznie do wyciągania pochopnych wniosków, natomiast pochopnie wyciągane wnioski
prowadzą do błędów. Mądry człowiek obserwuje i analizuje otoczenie. Co też czyni sam Czarnoksiężnik. To pozwala mu podejmować racjonalne decyzje.
Skłonności do analizowania czynią z niego praktyczną osobę. Dążącą do konkretnych działań i nastawioną na to wszystko, co może okazać się dla niego przydatne. Drażnią go ci, którzy wykręcają się od zleconych im zadań, nie posiadają jasno określonych planów albo łamią nagminnie łamią obowiązujące zasady. Czarnoksiężnik często surowo ocenia takich ignorantów i buntowników. Może aż nazbyt surowo. W przeciwieństwie do Dobrej Czarownicy nie zapomina ani nie wybacza tak szybko błędów i zbrodni.
Czuje się odpowiedzialny za mieszkańców Oz. Z tego powodu spotyka się z nimi oraz rozmawia o ich codziennym życiu. Mieszkańcy rzadko wiedzą z kim mają do czynienia, ponieważ Czarnoksiężnik woli pozostać dla nich jedynie życzliwym nieznajomym, nie opiekuńczym adeptem magii. Uchodzi za dobrego słuchacza. Każdy problem, który się przed nim pojawia drąży tak długo aż znajdzie rozwiązanie.
Jest uparty. Trzeba się sporo natrudzić żeby przekonać go do zmiany zdania. Będzie tym bardziej się kłócił im bardziej bezsensowne wydadzą mu się argumenty drugiej strony. Nie można powiedzieć, że jego naturę cechuje wrodzone okrucieństwa. Przypływ zniecierpliwienia w połączeniu z koniecznością wyrażenia szczerej opinii, sprawia iż przypadkowo rani uczucia co wrażliwszych osób.
Broni tych na których mu zależy. Jak pokazała historia z Dorotką, gotów jest nawet podjąć trudną decyzję.
Ʊ Mieszkańcy Oz z nieznanych powodów uparli się nazywać go Czarnoksiężnikiem. Dawniej strasznie go to irytowało. Niby jakich czarnomagicznych zaklęć używa żeby zwać go czarnoksiężnikiem? Jest czarodziejem. W końcu przyzwyczaił się do tej ignorancji i nie poprawia za każdym razem swoich rozmów. W przypływach ironii nawet sam określa siebie czarnoksiężnikiem.
Ʊ Pewnie na palcach jednej ręki dałoby się policzyć osoby, które znają jego prawdziwe imię. Skoro zwie się go Czarnoksiężnikiem, imię wydaje się mniej istotne. A brzmi ono Lucien. Miano wydawało się o wyjątkowo pozytywnym wydźwięku, ponieważ Lucien oznacza
światło. W dzieciństwie dorośli pieszczotliwie zwali go Luci. Teraz to zdrobnienie peszy go bo jakby nie patrzeć Luci brzmi podobnie do Lucy.
Ʊ Ze wszystkich zwierząt chyba najbardziej lubi koty.
Ʊ Interesują go przeróżne dziedziny życia i nauki - matematyka, alchemia, medycyna, szermierka, sztuka i tak dalej i dalej. Żałuje, że brakuje mu czasu na poznanie ich wszystkich. Musi ograniczyć się do wybranych, na przykład alchemii czy szermierki. Posiada także pokaźną bibliotekę, z regałami pełnymi książek.
Ʊ Cyrk wzbudza w nim zimne dreszcze, chociaż od smutnych wydarzeń minęły lata. Co jakoś nie blokuje napływu złych skojarzeń ani sennych koszmarów.