| Krokodyla Rzeka | Krokodyla Rzeka Nie 10 Sty - 20:26 | |
| |
| | Re: Krokodyla Rzeka Nie 24 Sty - 15:47 | |
| Nie trzeba było być mistrzem spostrzegawczości, żeby zauważyć, że w ostatnim czasie Dzyń wyjątkowo często opuszczała towarzystwo Piotrusia Pana i Zagubionych Chłopców. Zwykle pozostawała nieustannie gdzieś w ich pobliżu, stale mając na nich oko i niekiedy nawet uczestnicząc w ich zabawach. Tymczasem jednak ostatnio coś najwyraźniej uległo zmianie, skoro chłopców można było dojrzeć bez małej wróżki w okolicy, zaś samą wróżkę - w zakątkach Nibylandii znacznie oddalonych od Drzewa Wisielca, czy innych ulubionych miejsc zabaw Piotrusia i Chłopców. Najwyraźniej jednak nikomu taki stan rzeczy nie przeszkadzał. Pan prawdopodobnie przekonany był, że Dzwoneczek w ten sposób rozglądała się za jego zgubą i nie miał nic przeciwko, widocznie świetnie zdając sobie sprawę z tego, że Dzyń znała wyspę wyjątkowo dobrze. W dodatku jej niewielkie rozmiary także wydawały się być wielkim atutem w tym przypadku - przynajmniej nie rzucała się w oczy, kiedy tego nie chciała. Jedno w tym wszystkim natomiast z całą pewnością było prawdą - rzeczywiście podczas swoich samotnych wycieczek po Nibylandii, mimowolnie rozglądała się za piotrusiową zgubą. Ot, choćby z czystej ciekawości. Wcale nie mając zamiaru naprowadzać Pana na tę zgubę w przypadku, gdyby rzeczywiście ją znalazła. Właściwie najchętniej chciałaby przekazać Piotrusiowi informację o tym, że jego zguba dawno już zdążyła opuścić wyspę. Co prawda wydawało się to dość mało prawdopodobne, bo pewnie nikomu jeszcze nie udało się opuścić Nibylandii na własną rękę - przynajmniej nie, jeśli nie dysponowało się wystarczająco silną magią. A jednak coś podobnego mogłoby się udać. W tym przypadku większym problemem byłoby przekonanie Pana, że taka ucieczka z Nibylandii rzeczywiście była prawdopodobna. Ba, sprawić, żeby naprawdę w to uwierzył. I chyba właśnie ta trudność jak na razie była głównym powodem, dla którego Dzyń nie próbowała jeszcze przekonywać Piotrusia o zniknięciu zguby. Przynajmniej nie, póki sama nie nabierze więcej przekonania, że było to jakkolwiek realne. Teraz jednak, gdy na moment przysiadła na jakimś rozłożystym liściu nad brzegiem rzeki, skłonna byłaby nawet w tę teorię ucieczki uwierzyć. Bo przecież jak dotąd nie natknęła się nigdzie na zgubę, co mogłoby świadczyć albo o tym, że ta zdążyła jednak poznać wyspę wystarczająco dobrze, by naprawdę wiedzieć jak się na niej ukryć, albo o tym, że dawno już na wyspie jej nie było. Wychyliwszy się jednak na liściu i spoglądając we własne odbicie w wodzie, była jednocześnie niemal pewna, że nawet jeśli nieprawdopodobna teoria zyskiwała minimalnie na prawdopodobieństwie... wciąż pozostawała nieprawdopodobna. W dodatku bardzo wątpliwym wydawało się, by dumny Pan faktycznie uwierzył w to, że ktokolwiek mógłby uciec z krainy, którą uznawał za swoją. A skoro tak, to chyba jednak jedynym wyjściem zdawało się być znalezienie zguby i doprowadzenie do tego, żeby ta rzeczywiście zniknęła z wyspy. Nawet, jeśli chwilowo Dzwoneczek nie miała zbytnio pojęcia ani jak przeprowadzić udane poszukiwania, ani tym bardziej jak zrealizować drugą część planu. A uporczywe wpatrywanie się w swoje odbicie jednak niespecjalnie pomagało. |
| | Re: Krokodyla Rzeka Nie 24 Sty - 16:43 | |
| Minęło już kilka tygodni od ucieczki. A może nawet kilka miesięcy. Dziewczę nie potrafiło zliczyć, wiedziało tylko, że nie może dać się złapać. Jej jedynym przyjacielem był czas, którego nie mogła zliczyć i mrok, w którym mogła się ukryć. Nigdy nie przypuszczała, że jej życie nabierze takiego obrotu, zwłaszcza jeśli chodzi o miejsce, które jak dotąd brała za przyjazne. Oj, jak bardzo się myliła. Nibylandia okazała się niezbyt dogodnym miejscem dla delikatnej, damskiej części świata, toteż Wanda, aby przetrwać musiała zmienić swój punkt widzenia oraz... Zasadniczo całą siebie. Pozytywy? Wolność. Negatywy? Ich jest bez liku. Mogłabym wymieniać bez końca. Ale najbardziej od kilku dni doskwierał jej głód. Dziwne uczucie, którego nie doznawała przez całe swoje osiemnastoletnie życie. Dlaczego nie zapolowała? Polowała, wierzcie mi, ale za każdym razem gdy zabiła jakieś zwierze musiała się kilka razy zastanowić (nie potrafiła zabrać niewinnej istocie życia, sorry bro) i sumując jej zdobycze... Cóż, miała ich raptem trzy na koncie, przez kilkadziesiąt dni... Sami możecie sobie wyobrazić jak ciężko zniosło to jej ciało, które było przyzwyczajone do pięciu posiłków dziennie. Całe szczęście że na wyspie było coś takiego jak owoce, bo inaczej Wendy dawno umarłaby z głodu. Dzwoneczek w pewnym sensie miał racje. Pomimo tego, że Neverland jest wielki, Wen miała już swoje kryjówki i obszar w jakim na spokojnie mogłaby się pobawić z Piotrem w chowanego. Na wyspie były miejsca, które Darling znała jak własną kieszeń, a może i nawet lepiej. Jak już wspomniałam plusów w tej sytuacji nie było żadnych, choć Wanda miała swoistą satysfakcję, iż udało jej się uciec przed Panem. Swoją drogą zdarzało jej się podsłuchać niczego nieświadomych mieszkańców Nibylandii, zwłaszcza syreny, by wiedzieć, iż Piotrowi jest strasznie nie na rękę jej zniknięcie i że ciągle szuka Wen, która jak widać... Świetnie sobie radzi. W ogóle zadziwiające jest to jak szybko potrafiła zmienić swoją naturę. Była bardziej sprawna fizycznie i psychicznie oraz każdy jej zmysł został wypracowany... To pozwoliło jej na stanie się częścią wyspy, częścią Nibylandii. Tego dnia przemierzała lasy w bardzo szybkim tempie. Jej smukłe nogi, pokryte strupami i płytkimi ranami, z łatwością omijały wystające z podłoża korzenie. Jej czarne, przycięte włosy, powiewały na wietrze, a oczy, które niegdyś były spokojne, teraz dziko błyszczały odbijając promienie słoneczne. W ręce dzierżyła łuk, a na plecach kołczan z strzałami własnej roboty. Do słynnego @Robin Hood 'a jeszcze jej dużo brakowało, ale dawała radę. Wierzcie mi. A propos jej nowej fryzury, bo o tym chyba nie wspomniałam. Pewnego razu w jej długie włosy zaplątała się gałązka, co tylko utwierdziło Wen w fakcie, iż musi się ich pozbyć, także wzięła scyzoryk i obcięła swoje jedwabiste, piękne włosy przemieniając je w krótką, dziką fryzurę. No i to tyle chciałam na ten temat powiedzieć, jakby się ktoś zastanawiał gdzie jej śliczne loczki i niebieska kokardka. Tym razem postanowiła się pojawić nad Rzeką Krokodyla, aby uprać rzeczy. Miała zaledwie cztery komplety ubrań, które prała niemalże co pięć dni. No co? Pomimo zjednoczenia się z wyspą i tak dalej... Jest dziewczyną, c'mon! Nie będzie brudna! Niemalże wyszła na otwartą przestrzeń z kochanego lasu, ale jej uwagę przykuł dziwny blask, który pod wieczór stawał się jeszcze bardziej widoczny. Wanda ukryła się w krzakach i zmrużyła oczy, by się lepiej przyjrzeć... Teraz, już nie miała żadnych wątpliwości, że jej oczom ukazał się Dzwoneczek. Jednakże nie zamierzała się wycofać. Pół dnia biegła do tej rzeki, więc nie będzie rezygnować z powodu wróżki, która najwyraźniej tylko przegląda się w tafli wody. Przygotowała strzałę, napięła cięciwę i wyszła z lasu. Tak, Wendy Darling celowała we wróżkę. Wyglądała kompletnie inaczej, więc jest małe prawdopodobieństwo, iż Dzwonek ją pozna. Miała na sobie zdecydowanie za dużą koszulę w kratkę wciśniętą w krótkie czarne spodenki (tak, to właśnie stąd tyle zadrapań), a połowę twarzy, tam gdzie się znajdują usta miała zakrytą przez ciemną chustkę w nieokreślonym kolorze. Zapowiadał się naprawdę trudny wieczór. |
| | Re: Krokodyla Rzeka Nie 24 Sty - 22:43 | |
| Nie sądziła nawet, że podczas tych jej rozmyślań zguba rzeczywiście miałaby pojawić się w zasięgu wzroku. Ot tak, zupełnie sama z siebie, bez jakichkolwiek poszukiwań, czy zbytniego zaangażowania w tę kwestię. Nie zakładała tego nawet wtedy, gdy do jej uszu doleciał jakiś szmer od strony lasu i kiedy niespiesznie odwróciła wzrok od tafli wody, by zerknąć w tamtym kierunku. Rzeczywiście, w pierwszej chwili chyba nawet nie zorientowała się, że oto stała przed nią Wendy. Głównie dlatego, że rzeczą, jaka rzuciła się wróżce w oczy jako pierwsza była wycelowana w jej kierunku strzała. Przez krótki moment Dzyń po prostu wciąż tkwiła w miejscu, z zaskoczenia otworzywszy szeroko oczy i wpatrując się w osobę, która do niej mierzyła. Ktoś naprawdę do niej mierzył. Z łuku. Pomijając sensowność celowania z podobnej broni do osoby mierzącej ledwie kilka cali... Ktoś faktycznie właśnie to robił. Chwila zaskoczenia trwała jednak naprawdę krótko. Ledwie ułamki sekund, po których wróżka błyskawicznie poderwała się do lotu. Ale nie, nie zamierzała uciekać. A gdzie tam! Niewiele myśląc, w szybkim tempie podfrunęła do dziewczyny, przezornie lecąc przy tym zygzakiem - na wypadek, gdyby ta spróbowała jednak wypuścić strzałę. Niewiele trzeba było, by Dzwoneczek zawisła w powietrzu tuż przed nosem Wendy. Z bardzo niezadowoloną miną, dodajmy. Ba, na pierwszy rzut oka widać było, że to całe celowanie do niej nieźle wróżkę zdenerwowało - a gdyby nie dało się tego wywnioskować po samych zmrużonych gniewnie oczach i zmarszczonych brwiach, Dzyń nawet dodatkowo pogroziła dziewczynie małą piąstką. Gdyby zaś ktokolwiek chciał sądzić, że mimo wszystko poirytowana kilkucalowa istotka wcale nie prezentowała się groźnie... Nic bardziej mylnego. W kolejnej chwili bowiem Dzwoneczek sypnęła odrobiną pyłku w stronę tego przeklętego łuku, tym samym chcąc sprawić, by ten skurczył się do rozmiarów dziecięcej zabawki. W tej chwili zresztą już chyba nawet zdążyła sobie uświadomić, z kim właściwie miała do czynienia. Zguba. Oczywiście, że to musiała być nieszczęsna zguba, nawet jeśli w tej chwili wyglądała zupełnie inaczej niż w momencie, gdy przybyła do Nibylandii. Po pierwsze bowiem - była dziewczynką. Przy tym zaś z całą pewnością nie była Indianką ani tym bardziej wróżką, czy syreną. Wniosek był więc jeden. To musiała być Wendy, która z jakiegoś powodu uznała, że powinna mierzyć do Dzwoneczka z łuku. Dlatego też kolejnym wymownym gestem, jakim posłużyła się wróżka było zakręcenie palcem wokół własnej skroni i gniewne wycelowanie tym samym palcem w stronę Wendy. Owszem, najwyraźniej właśnie starała się powiedzieć, że jej zdaniem dziewczyna była co najmniej niespełna rozumu. Na potwierdzenie tego znalazłoby się co najmniej kilka powodów, wykluczając już nawet chęć zestrzelenia wróżki. Za to na pierwszy plan można byłoby wyciągnąć na przykład takie beztroskie pojawianie się dziewczyny nad rzeką - bo przecież równie dobrze mogła zastać tutaj kogokolwiek innego, nastawionego znacznie mniej przyjaźnie niż Dzwoneczek. Pomijając fakt, że w tym momencie Dzwoneczek nie była już nastawiona ani odrobinę przyjaźnie. |
| | Re: Krokodyla Rzeka Nie 24 Sty - 23:16 | |
| Nie celowała po to by wystrzelić czy tym bardziej zabić wróżkę, bo po pierwsze nawet z bardzo dobrym wzrokiem nie trafiłaby w tak ruchliwy i dziwaczny cel, a po drugie (jak już wcześniej wspomniałam) musiałaby mieć bardzo dobry powód by kogoś pozbawić egzystencji. Chciała ją tylko odstraszyć, aby spokojnie wyprać sobie ubrania, ale nie... Jak widać wróżka zamiast uciec musiała pogrozić naszej Wandzie swoją małą piąstką. Swoją drogą Dzwoneczek musiał mieć naprawdę dobre oko, skoro poznał płeć Wandy. Przecież do dyspozycji miała tylko oczy, bo włosy były niemal tak samo długie jak u większości Zagubionych Chłopów, a nie oszukujmy się... Wen nie posiadała kobiecych krągłości i była zbudowana niemal tak samo jak jej bracia. Więc tutaj naprawdę pokłony dla Dzyń, która pomimo niewielu widocznych aspektów dojrzała w niej kobietę. Gdy sypnęła pyłem w łuk, Wen puściła go od razu na ziemię. Nie była pewna co ta istota chce zrobić z jej bronią, toteż wolała nie mieć z nią żadnej styczności, zawsze może stworzyć sobie nowy, lepszy łuk, a druga ręka jej nie odrośnie. Kiedy zobaczyła gesty wysyłane w jej stronę poczuła ucisk w brzuchu i tym razem nie była to oznaka braku pożywienia w żołądku, tylko... Wstydu? Co prawda, to prawda była zła na Piotrusia, a Dzwoneczek to jego najbliższa partnerka, ale nie powinna jej oceniać tak powierzchownie. Chociaż bardzo dawno temu wróżka chętnie pozbyłaby się Wandy i one obie dobrze o tym wiedzą. Niestety Darling nie wzięła pod uwagę faktu, iż mała blondynka mogła się zmienić. Może powinna dać jej szanse i przeprosić? Gdyby zastała tu kogoś innego, to wycofałaby się. Na jej oko wróżka to mniejsze zagrożenie niż Pan albo jego sfora. Zwłaszcza, że wcześniej dokładnie zbadała teren i prócz Dzwoneczka nikogo tu nie było. - Przepraszam, ciągle mam wrażenie, że jesteś po jego stronie- mówiąc to wiedziała, że Dzyń wie o kim mówi Wen. Westchnęła i ominęła wróżkę. Może to zachowanie było bezczelne i lekceważące, ale Wanda nie miała czasu na sprzeczanie się z magiczną istotą. Musiała się śpieszyć jeśli chce cokolwiek uprać. Poza tym w każdej chwili mógł się tu zjawić ktoś inny. Ktoś kto nie tylko pogrozi pięścią, ale również wbije ją w brzuch. W pewnym momencie w żołądku Darling rozległ się śmieszny dźwięk jakim ludzie wyrażali swój głód. Musiała szybko znaleźć coś do jedzenia albo za chwileczkę umrze tutaj z głodu. Wyciągnęła parę rzeczy i zaczęła je moczyć w wodzie, a potem pocierać o kamienie, używając jednocześnie ziół zapachowych. Wielu rzeczy nauczyła się w dżungli, oj wielu... - Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Chciałam cię tylko wystraszyć, ale widzę, że ty jesteś dzielna jak zawsze- westchnęła Wanda. Nieświadomie w pewnym sensie skomplementowała Dzwoneczka. Zawsze podziwiała ją za to, iż pomimo swoich rozmiarów jest w stanie się przeciwstawić zagrożeniu. Częściowo to właśnie ją sobie przypominając Wendy przeżyła w niebezpiecznych lasach Nibylandii. |
| | Re: Krokodyla Rzeka Pon 25 Sty - 4:36 | |
| W tej chwili jednak jakoś niespecjalnie Dzwoneczka obchodziło, dlaczego Wendy do niej celowała. Mało istotne, czy rzeczywiście chciała strzelić, czy jedynie wróżkę nastraszyć. Istotne bowiem było, że w ogóle wycelowała w jej kierunku - niezależnie od faktycznych intencji. Sam ten fakt był wystarczająco bulwersujący. Podobnie jak to, że jednoznacznie wskazywał na to, że dziewczyna uznała małą Dzyń za jakiekolwiek zagrożenie. Choć owszem, przez chwilę wróżce zrobiło się najzwyczajniej w świecie głupio - po pierwszej wypowiedzi Wendy. Przez moment zresztą chyba nawet było to dość wyraźnie widoczne, gdy złość chwilowo ustąpiła na twarzy Dzwoneczka miejscu zakłopotaniu. Spojrzenie uciekło gdzieś na bok, sama Dzyń zaś nieznacznie obniżyła lot. No bo jasne, że powinna być po stronie Pana. Jakby nie patrzeć - Piotruś darzył ją zaufaniem, ona sama zaś... mimo wszystko wciąż pozostawała jego nieodłączną towarzyszką. No, prawie nieodłączną, mniejsza o to. Kiedy jednak chłopiec zaczął przekraczać pewne granice, nie mogła tak po prostu się na to godzić. Przetrzymywanie kogokolwiek na wyspie wbrew woli zdecydowanie nie było w porządku, przynajmniej wedle zasad i wartości wyznawanych przez wróżkę. Nawet, jeśli rzeczywiście chętnie zepchnęłaby Wendy z jakiegoś urwiska w jej pierwszych dniach pobytu w Nibylandii. Jeśli zaś chodziło o dostrzeżenie płci osoby stojącej przed nią... Jakby nie patrzeć - znajdowała się wystarczająco blisko twarzy Wendy, by dostatecznie się jej przyjrzeć. O ile zaś mógł zmienić się strój dziewczyny, czy jej fryzura, mimo wszystko rysy twarzy raczej się nie zmieniły. Zresztą, gdyby Dzyń miała jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, te musiały rozwiać się natychmiast, gdy tylko Wendy się odezwała. Głos bowiem również pozostawał ten sam. Pozostała w miejscu, gdy dziewczyna tak po prostu ją wyminęła, skierowawszy się do rzeki. Przez krótką chwilę rozważała nawet, by również zwyczajnie odlecieć i zostawić ją samą sobie. Bo przecież bardzo szybko przypomniała sobie, że była na nią zła. I to bardzo. Na dowód tego nawet prychnęła bezgłośnie, kiedy Wendy odezwała się po raz kolejny. Przy tym skrzyżowała ręce na piersi, ostentacyjnie odwracając głowę w drugą stronę. Choć to akurat chyba i tak na nic, skoro Wen i tak na nią nie patrzyła. Tego jednak, że wróżka z całą pewnością wciąż była zła, dziewczyna powinna się bez problemu domyślić. Na tyle bowiem chyba zdążyła ją już poznać. Nawet ten mimowolny komplement nie mógł się przyczynić do tego, by Dzwoneczek tak po prostu zapomniała o tej okropnej zniewadze. Choć całkiem możliwe, że przyczynił się on do tego, by wróżka w końcu zatrzepotała żywiej skrzydełkami, po chwili znów znajdując się przed oczyma Wendy. Zamachała rękoma, jakby chciała zwrócić na siebie uwagę, choć to chyba nie było konieczne, kiedy latała komuś tuż przed nosem... W każdym razie po chwili wskazała palcem na wodę, zaraz później wyciągając ręce przed sobą i kłapiąc nimi na wzór ogromnej szczęki. Krokodyle. No jasne, że krokodyle, bo przecież nazwa rzeki nie wzięła się znikąd. I tak, po raz kolejny wróżka sugerowała dziewczynie, że brakowało jej rozsądku. Bo przecież fakt, że żadnego drapieżnika nie było widać w okolicy, wcale nie oznaczał, że można było tak beztrosko zabierać się za pranie tutaj. Choć mimo wszystko może ten drobny fakt wcale nie był aż tak istotny, skoro już po chwili Dzyń przypomniała sobie o czymś innym. Najwyraźniej znacznie ważniejszym. Rękoma zatoczyła wokoło, mając przez to na myśli całą wyspę, następnie zaś przyłożyła dłoń do oczu, jakby osłaniała się przed słońcem. Albo rozglądała się za czymś, co chyba było lepszą interpretacją w tym konkretnym przypadku. W kolejnej chwili bowiem wycelowała na moment palcem w Wendy, dając jej do zrozumienia, że to ona była obiektem poszukiwań zdecydowanej większości mieszkańców Nibylandii. I jasne, domyślała się, że zguba powinna zdawać sobie z tego sprawę. Ale skoro wciąż zachowywała się, jakby kompletnie postradała rozum, to może warto było jej przypomnieć. |
| | Re: Krokodyla Rzeka Pon 25 Sty - 16:44 | |
| /przepraszam jakość posta, ale mam tylko chwilę na odpis. ;-;/ Śmieszne, że wróżka ciągle brała Wandę za tę samą dziewczynę, która nie potrafiła sobie poradzić ze wspinaczką na drzewa. Dżungla zmienia człowieka, uwierzcie mi i nawet z takiej nieporadnej dziewczyny jak Darling mogła stać się osoba, która potrafi przetrwać w najgorszych warunkach. - Spokojne, raczej nie natknę się o tej porze na krokodyla w tym zakątku rzeki. Ale dzięki za ostrzeżenie- powiedziała mrugając do wróżki. A niech ma ją za szaloną- to chyba nawet lepiej. W końcu łatwiej zlekceważyć przeciwnika (tak jak to Piotr zrobił z Wandą) niż zapobiec jego rozwojowi. Na zapobieganie było już za późno, bowiem Wen przeszła prawdziwą szkołę życia, tam w dżungli. Wracając jednak do krokodyli. Dlaczego Darling była taka pewna siebie? Otóż zaobserwowała wędrówki tych zwierząt wgłąb wyspy. Okres rozrodczy, mimowolne migracje- nie była pewna, ale jedno wiedziała. W najbliższym czasie nie ujrzą tutaj żadnego zwierzęcia, a przynajmniej nie w tym odcinku rzeki. Choć ostrożność zawsze trzeba zachować, tu musiała zgodzić się z Dzwoneczkiem. Spojrzała na akrobacje Dzyń i od razu wiedziała o co jej chodzi. Westchnęła ciężko i wyciągnęła ubrania z wody. Poszukała kilku patyków wzrokiem i uśmiechnęła się pod nosem. - Dzwoneczku, wiem że mnie szukają. Przez kilka miesięcy mnie nie złapali, bo wiem jak o siebie zadbać. A przynajmniej tak mi się zdaje... Ostatnie zdanie powiedziała bardziej do siebie, niż do wróżki i tym samym uświadomiła sobie jeszcze jedną rzecz. Obróciła się niespodziewanie do wróżki i zbliżyła się do niej. - Wiesz może co z moimi braćmi? Czy są cali? Piotr nic im nie zrobił?- spytała roztrzęsiona zmieniając postać swojej osoby z dumnej i pewnej siebie na... na starą Wandę. Bała się niezwykle o rodzeństwo i o to co Pan mógł im zrobić. Dopiero teraz znów poczuła tę bezsilność, która towarzyszyła jej podczas pierwszych dni w lesie. Nogi pod Wandą się ugięły i mimowolnie dziewczyna upadła na kolana. Może to z wyczerpania oraz głodu, a może z przyznania się przed sobą, że pomimo upływającego czasu nic nie zrobiła aby pomóc braciom. Chyba zasłużyła na tytuł najgorszej siostry, ever. - Przepraszam...- powiedziała cicho oraz zamknęła ślepia, aby nie rozpłakać się teraz przy Dzwoneczku, który i tak ma o niej bardzo złe zdanie. |
| | Re: Krokodyla Rzeka Pon 25 Sty - 17:39 | |
| W zasadzie już sam fakt, że Wendy wciąż żyła, mimo że od pewnego czasu radziła sobie na wyspie całkiem sama, powinien najlepiej świadczyć o tym, że najwyraźniej potrafiła zadbać o siebie znacznie lepiej niż w pierwszych dniach pobytu tutaj. Bo jednak nie oszukujmy się - cudowna Nibylandia nie do końca była wspaniałą, uroczą krainą z dziecięcych snów, w której ludziom przytrafiały się same dobre rzeczy. Choć owszem - kraina ze snów, jak najbardziej. Z tym, że pewna doza koszmarów też by się znalazła. Jeśli bowiem ktoś nie znał wyspy wystarczająco dobrze, a zdany był jedynie na siebie... najczęściej nie miewał okazji, by poznać ją lepiej. Tymczasem, jak było widać, Wendy wciąż żyła i nawet miała się względnie nieźle. Ale nie, to i tak nie zmieniało faktu, że zdaniem Dzwoneczka kompletnie odebrało jej rozum. No i fakt, najwyraźniej w oczach wróżki pozostawała dokładnie tą samą nieporadną dziewczynką, jaką była, gdy trafiła do Nibylandii po raz pierwszy. Powątpiewające spojrzenie Dzyń mówiło więc samo za siebie - Wendy mogła sobie wiedzieć, że o tej porze nie natknie się na żadnego krokodyla, ale jednak Dzwoneczek też swoje wiedziała. Właściwie chyba naprawdę powinna ją zostawić samą, żeby w ten sposób pokazać dziewczynie, ile warta była cała ta jej wiedza. I mniejsza o to, że jak do tej pory Darling świetnie radziła sobie sama, bez pomocy wróżki. Nie mogąc się powstrzymać, w reakcji na kolejną wypowiedź Wendy, w wymownym geście uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Wiedziała jak o siebie zadbać? Naprawdę? Dzwoneczek na te słowa podfrunęła do porzuconego na trawie łuku, aktualnie pomniejszonego za sprawą pyłku w taki sposób, że bardziej nadawałby się dla wróżki niż dla człowieka. Chyba nie powinno się mieć wątpliwości, co Dzyń miała na myśli, wskazując na niego palcem - jeszcze chwilę temu dziewczę dało się rozbroić wróżce. Wróżce. Kilkucalowej istotce, którą większość osób śmiało sklasyfikowałaby jako stworzenie absolutnie niegroźne. Na moment podparła ręce na biodrach, uporczywie wpatrując się w Wendy i wyraźnie w ten sposób domagając się wyjaśnień, gdzie wobec tego podziała się ta wspomniana zaradność. Jeśli natomiast chodziło o kolejne pytania, w pierwszej chwili Dzwoneczek odruchowo odfrunęła odrobinę do tyłu, jednocześnie obniżając lot o parę cali, gdy Wen tak niespodziewanie się do niej zbliżyła. W odpowiedzi na dwa pierwsze pytania kiwnęła jednak twierdząco głową, choć pewnie dałoby się przy tym zauważyć pewną dozę wahania. Na ostatnie jednak stanowczo zaprzeczyła, nie wahając się już ani przez moment. Chociaż... po krótkiej chwili zastanowienia uniosła na moment wyciągnięty w górę palec i nawet otworzyła usta, jakby faktycznie miała coś do powiedzenia. Zaraz jednak ze zrezygnowaniem opuściła rękę i zamknęła ponownie usta. I to nie tylko dlatego, że miała jakieś wątpliwości, czy aby na pewno powinna mówić Wendy o tym, co pewnie było dość istotne. Po prostu... to było też dość skomplikowane. I nie do końca była pewna, czy dziewczynie uda się ją zrozumieć. Ledwie rzut okiem na zmianę, jaka momentalnie zaszła w postawie Darling wystarczył, by mimo wszystko podjąć próbę przekazania jej tego, co wiedziała. Wzniosła się odrobinę w górę, dodatkowo wyciągając do góry rękę i zatrzymując dłoń mniej więcej na poziomie, który zapamiętała jako wzrost starszego z braci Wen. Na wypadek zaś gdyby to nie wystarczyło, złączyła następnie kciuki z palcami wskazującymi tworząc w ten sposób nieforemne kółka i przykładając je sobie do oczu na wzór okularów. Tyle chyba powinno wystarczyć, by Wendy domyśliła się, o kim Dzwoneczek chciała powiedzieć. Po chwili zaś zamachała w powietrzu rękoma, w ten sposób udając machanie skrzydłami i, na koniec, wycelowała palcem w górę. No, wprawdzie nie do końca było to zgodne ze sposobem, w jaki faktycznie brat Wendy opuścił wyspę, ale... mimo wszystko było najłatwiejsze do przekazania. Chociaż o tym, że informacja ta była już nie do końca aktualna, też niestety Dzyń wiedzieć nie mogła. |
| | Re: Krokodyla Rzeka Sro 27 Sty - 19:04 | |
| To prawda, Wanda radziła sobie do tej pory świetnie, jednakże gdyby wróżka zdecydowała się wcześniej na odejście nie dowiedziałaby się paru istotnych informacji. A pisząc istotnych, mam na myśli... Najważniejszych, ale do tego wrócę później. Gdy Dzwoneczek wskazał malutki łuk, Darling się zaśmiała. Już dawno nie było słychać w Nibylandii tego śmiechu. A był on w istocie jednym z najładniejszych i najdźwięczniejszych wyrazów radości, jaki kiedykolwiek mógłbyś usłyszeć. Nawet Pan słysząc go nie mógł oderwać wzroku od Wandy i nawet ją skomplementował, co w jego przypadku jest czymś niezwykle rzadkim. Jeszcze tydzień później Wen nie mogła zapomnieć o tej błahostce, przecież wtedy Wendy była zakochana po uszy w chłopcu- więc trudno jej się dziwić, nie? Cóż, rzeczywiście z tym akurat słabo wyszło, bo może i Wen była przygotowana na przeróżne przeciwności losu, ale na walkę... Nie, zdecydowanie zawsze unikała sposobności pokazania swojej siły, refleksu i innych tego typu umiejętności bitewnych, bo po pierwsze ich nie posiada, a po drugie... ich nie posiada... Dalej? - Przepraszam raz jeszcze, ale wiesz... Pan, a ty jesteś jego wróżką... Jakoś tak. Nie jestem pewna czy mogę ci zaufać- powiedziała zakłopotana i podrapała się po potylicy. I rzeczywiście było tak jak przed chwilą odparła. Wanda nie zwykła owijać czegoś w bawełnę tylko mówiła wszystko prosto z mostu. Wolała się wszakże upewnić o tym czy może jej zaufać. Co prawda, to prawda, istnieje prawdopodobieństwo, iż Dzyń skłamie w odpowiedzi, a potem powie wszystko Piotrusiowi, ale Wen chciała po prostu usłyszeć od wróżki, że może jej zaufać. Będzie jej wtedy na pewno prościej z nią rozmawiać, czyż nie? Gdy malutka blondynka poczęła odpowiadać na pytania Wandy, ta uważnie słuchała i co jakiś czas oddychała z ulgą. Póki co bardzo jej się podobał obrót wydarzeń na wyspie. Następnie Dzwoneczek zaczął pokazywać coś naszej Wandzie. Dziewczę przechyliło głowę lekko w bok próbując zrozumieć o co chodzi, a potem oczy jej się zaświeciły jak dwa świetliki. - John opuścił Nibylandię! Pewnie Michaś razem z nim! Jak się cieszę!- pisnęła uradowana, podskakując. Chyba jednak tytuł najgorszej siostry ją ominie, w związku z powyższym. Najważniejsze, że jej bracia są bezpieczni w domu. Teraz ona nie musi obmyślać planu odbicia rodzeństwa, tylko sam plan ucieczki. - Bardzo dziękuję ci Dzwoneczku!- powiedziała, a potem zadała bardzo ważne pytanie- Pomożesz mi się wydostać z Nibylandii? Widziała, że wróżce też nie jest na rękę pobyt Wen tutaj, ba, nigdy nie był, toteż duże było prawdopodobieństwo, iż Dzyń się zgodzi, w końcu nic nie straci. W dodatku Wanda słyszała, że pojawiają się magiczne portale przez które można przejść do innych krain. Może Dzwoneczek coś o tym wiedział. |
| | Re: Krokodyla Rzeka Sro 27 Sty - 21:35 | |
| Może i śmiech Wendy rzeczywiście był całkiem przyjemny dla ucha, jednak... w tym konkretnym momencie wróżka naprawdę nie potrafiła zareagować na niego inaczej, jak tylko wybałuszając z niedowierzaniem oczy i po chwili, kiedy już pierwszy szok ustąpił, pokręciwszy lekko głową z pewnym pobłażaniem. Świetnie. Ją to bawiło. I jakże Dzwoneczek miałaby nie postrzegać tej dziewczyny jako kompletnie szalonej? Zresztą, to było nawet całkiem prawdopodobne, że przez to samotne eksplorowanie wyspy, Wendy rzeczywiście całkowicie postradała zmysły. Tym bardziej zaś wydawało się to możliwe, im dłużej Dzyń przebywała w towarzystwie dziewczyny. Na wszelki wypadek postanowiła jej jednak oddać ten nieszczęsny łuk. Bo a nuż wkrótce mógłby się jej jednak przydać i może nawet wiedziałaby wtedy jak go użyć... To znaczy... wróżka naprawdę chciała jej łuk zwrócić. Przez chwilę. Bardzo krótką chwilę, kiedy to Wendy wypowiedziała na głos swoją kolejna myśl. A w zasadzie dwie, bo chwilowo zwrócona do niej tyłem Dzyń, która już miała sypnąć pyłkiem na łuk, znieruchomiała w powietrzu już w momencie, gdy dziewczę powiedziała o tym, że miałaby być czyjąś wróżką. Już to powinno stanowić jasny sygnał, że lepiej byłoby, gdyby Darling nie kończyła swojej wypowiedzi. Gdy bowiem padła kwestia dotycząca zaufania, Dzwoneczek wolno odwróciła się w jej kierunku, zaś z wyrazu jej twarzy po raz kolejny bezbłędnie można było odczytać jedną, dominującą emocję - irytację. Bo czy naprawdę Wen postawiła dziś sobie za cel, żeby jak najskuteczniej obrazić wróżkę? Mało rozsądne. Tym bardziej, że konkretnej odpowiedzi dziewczyna się nie doczekała. Poza kolejnym bezgłośnym prychnięciem, które interpretować można było pewnie na wiele sposobów. Choć jednak ostatecznie Dzwoneczek sypnęła pyłkiem na łuk. Ten zaś, pewnie przez nerwowy ruch wróżki, stał się chyba nawet większy niż dotychczas. A kiedy poszybował w kierunku Wendy, zrobił to z takim impetem, że dziewczyna mogła albo wykazać się refleksem i w porę go złapać, albo nim oberwać. To jednak najwyraźniej mało w tym momencie interesowało zdenerwowaną - znów! - wróżkę. Tym bardziej, że zdążyła już ostentacyjnie odwrócić się do Wen tyłem, krzyżując przy tym ręce na piersi. Może zresztą właśnie przez to zdenerwowanie wcale nie poczuwała się w obowiązku do tego, by wyjaśnić Wendy, że wcale niekoniecznie jej najmłodszy brat również opuścił Nibylandię. Fakt, przez moment przeszło Dzwoneczkowi przez myśl, że może powinna wspomnieć coś na ten temat. I pewnie wspomniałaby. Gdyby tylko Darling jej ciągle nie obrażała. Z pewnym zaskoczeniem odwróciła jednak lekko głowę w kierunku Wendy, kiedy ta zadała swoje pytanie. Zmarszczyła nawet brwi, namyślając się przez chwilę, by ostatecznie ograniczyć swoją odpowiedź do nieznacznego wzruszenia ramion. Czyli znów coś, co można było interpretować na wiele sposobów - nie wiedziała, czy jej pomoże, nie wiedziała jak mogłaby pomóc, wcale jej to nie obchodziło... Ale w tej chwili najwyraźniej nie miała najmniejszej ochoty czynić swojej odpowiedzi jakkolwiek bardziej jednoznaczną. |
| | Re: Krokodyla Rzeka Sob 30 Sty - 0:13 | |
| Powiedzenie, że wróżka była zirytowana wypowiedzią Wendy byłoby zdecydowanie eufemizmem, jednakże cóż... To nie wina naszej Wen, że Piotr ciągle obnosił się z Dzwoneczkiem, jako z jego własnością. Taką informacje przyjęła do wiadomości i koniec. Finito. Skoro Peter tak mówił zapewne tak musiało być. Zresztą zachowanie Dzyń też nie było na miejscu, potrafiła tylko wychwytywać z wypowiedzi Wandy niepasujące jej zwroty i niesamowicie je wyolbrzymiać, plus robić z dziewczyny szaloną. Można powiedzieć, że ta wróżka ma jeden z trudniejszych charakterów jakie spotkała Darling w całym swoim osiemnastoletnim życiu. A Wanda wcale nie chciała obrazić wróżki, ani razu nie miała takiego zamiaru. Szkoda, że jej rozmówczyni dopiero teraz poznała punkt widzenia wszystkich przybyszy do Nibylandii- Dzwoneczek była uważana za wróżkę Piotrusia Pana i prawdopodobnie nic tego nie zmieni. Niestety niewiele osób zna historię Dzyń zanim zaczęła trzymać się z Peterem... I pewnie nie pozna. Ta kwesta już jest sporna, bo jak dalej będą ją postrzegać inni zależy tylko od małej blondynki. Możliwe że kiedyś się podzieli swoją przeszłością i powie wszystkim dosadnie, że nie jest niczyją własnością... Niestety Darling nie zauważyła jak wróżka się obraża, ponieważ wciąż była podekscytowana wiadomościami jakie usłyszała. Jej bracia byli bezpieczni! Bezpieczni! Naprawdę to coś niezwykłego, zupełnie jak balsam kojący na jej bolące serduszko. Dopiero po chwili zobaczyła nastrój Dzwoneczka i jej nerwowe ruchy. Całe szczęście złapała swój łuk, a potem spojrzała w stronę wróżki. - Powiedziałam coś nie tak?- spytała nie do końca rozumiejąc. Przecież nie miała pojęcia, że to co mówił Pan o Dzwoneczku było nieprawdą. Bo skąd? - Boże, wyczuwam między nami jakieś dziwne napięcie. Jeśli chcesz abym zeszła ci z oczu to powiedz, bo widzę, że nie masz ochoty na przebywanie w moim towarzystwie i trochę mnie to boli...- westchnęła i spojrzała na Dzyń. Była ciekawa co wróżka jej odpowie, choć spodziewała się najgorszego i była gotowa na powrót z powrotem do lasu. Chciała po prostu nie mieć w niej wroga i w najgorszym wypadku... Pokojowo rozejść się w dwie strony, o. |
| | Re: Krokodyla Rzeka Nie 31 Sty - 22:17 | |
| Oczywiście, Dzwoneczek niezaprzeczalnie miała trudny charakter. Nic jednak nie wskazywało na to, by kiedykolwiek miało się to choćby w najmniejszym stopniu zmienić, więc prawdopodobnie jedynym co można było w tej kwestii zrobić, to... przyzwyczaić się. A jeśli dodatkowo rzeczywiście liczyło się na przychylność wróżki, lepiej było bardzo uważać na słowa. Tym bardziej, że w tej chwili Dzyń naprawdę nie miała zamiaru zastanawiać się, czy słusznym było winienie Wendy za to, że nazwała ją wróżką Piotrusia Pana. Nie interesowało jej, że tak właśnie najpewniej twierdził sam Pan, zaś jedyną istotną kwestią w tym przypadku było to, że uznawanie jej za czyjąkolwiek własność było po prostu uwłaczające. I chyba trudno byłoby się jej dziwić, że dość mocno ją to ubodło. Z pewnym rozczarowaniem Dzwoneczek zauważyła, że Wendy udało się w porę złapać łuk. Szkoda. I chyba nietrudno było się domyślić, choćby z niezadowolonego wygięcia warg, że nie miałaby absolutnie nic przeciwko, gdyby jednak dziewczyna nim oberwała. Z poirytowaniem wywróciła też oczyma, kiedy Darling zadała swoje pytanie, po chwili zaś skinęła zezłoszczona głową. Tak na wszelki wypadek, żeby dziewczę nie miało już żadnych wątpliwości co do tego, że jak najbardziej powiedziało coś bardzo nie tak. Kiedy zaś Wen odezwała się po raz kolejny, w pierwszej chwili wróżka naprawdę miała przemożną chęć, by rzeczywiście zażyczyć sobie zejścia jej z oczu. Bo przecież tak byłoby najwygodniej, nie musiałaby dłużej znosić obrażania jej i po prostu miałaby święty spokój. Tyle, że... nie. Wcale nie miałaby świętego spokoju, bo przecież tak długo, jak długo Wendy pozostawała na wyspie, Pan prawdopodobnie nikomu nie da spokoju. Albo do czasu, gdy znajdzie sobie jakąś ciekawszą rozrywkę, chociaż to akurat wydawało się bardzo mało prawdopodobne. Najpierw bowiem musiałby przyjąć do wiadomości, że ktoś okazał się sprytniejszy od niego i że komuś udało się go przechytrzyć na wyspie, którą postrzegał przecież jako swoją własność. Z tego wszystkiego pozostawało więc najwyraźniej tylko jedno wyjście - rzeczywiście pomóc Wendy opuścić Nibylandię. Zresztą... nawet gdyby istniało jeszcze jakieś rozwiązanie, Dzyń prawdopodobnie i tak nie potrafiłaby zostawić jej tak po prostu samej sobie, zdając sobie sprawę z tego, że zapas szczęścia Wendy mógłby się jednak wyczerpać, przez co jej radzenie sobie w pojedynkę dość szybko by się skończyło. Z drugiej strony - chęć posłania dziewczyny w cholerę była w tym momencie wyjątkowo silna. Stąd też chwilowy namysł wróżki, zanim zdecydowała się jakkolwiek odpowiedzieć. Sądząc zaś po wzniesionym na moment ku niebu spojrzeniu i naburmuszonej minie, wcale nie na rękę była jej decyzja, którą podsunął jej zdrowy rozsądek. Wciąż patrzyła na Wendy ze złością, kiedy zwróciła się w jej kierunku, przy okazji podlatując odrobinę bliżej i tłumiąc w sobie chęć dokuczenia jej choćby przez banalne pociągnięcie za włosy. Zamiast tego palcem wskazała na siebie, następnie z braku lepszego zestawienie wskazując na ten nieszczęsny łuk i kręcąc przy tym głową. Przy odrobinie dobrej woli dziewczę powinno chyba zrozumieć, że Dzwoneczek zdecydowanie nie była przedmiotem, który mógłby do kogoś należeć. Przez moment zresztą chciała dopowiedzieć do tego coś jeszcze, ostatecznie jednak odpuszczając sobie - bo pewnie większości tego, co aktualnie chodziło wróżce po głowie, Wendy i tak nie byłaby w stanie zrozumieć z samych gestów. Westchnąwszy więc z rezygnacją i wciąż bynajmniej nie wyglądając na choćby odrobinę zadowoloną, wyciągnęła w kierunku dziewczyny rękę. W ramach symbolicznej zgody i najwyraźniej w ten sposób deklarując przy okazji swoją pomoc. Bo przecież gdyby nie miała zamiaru pomagać, to pewnie powinna przytaknąć pomysłowi rozejścia się we własne strony. |
| | | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |