Charakter bohatera Audrey... O przepraszam, Lily to hedonistka. Dąży do zaspokajania własnych potrzeb i rzadko kiedy przejmuje się innymi ludźmi na tyle, by stawiać ich ponad swoimi pragnieniami. Czasem jednak miewa przebłyski troski i opiekuńczości o drugiego człowieka. Na co dzień chodzi uśmiechnięta i z daleka widać, że promienieje od niej dobra energia, człowiek, który widzi ją po raz pierwszy od razu się uśmiecha. Lily ma coś takiego w oczach, że nie sposób nie odwzajemnić jej uśmiechu. Jej oczy potrafią też nakłonić do przeróżnych głupot, po prostu nie sposób odmówić tej dziewczynie. Jest też szczera, mówi prosto z mostu to, co myśli, niezważając na to, że może kogoś zranić.Ups, prawda, boli, nie? I tyle możesz usłyszeć od niej w tym temacie. To nie oznacza, że nie potrafi kłamać. Jednak, jej zdaniem na mówieniu prawdy człowiek o wiele lepiej wychodzi. Dziewczyna jest bardzo energiczna, przejawia to w szczególności w sporcie, Lily gra w piłkę nożną, jeździ na rowerze i deskorolce oraz dużo biega, przy czym jest niesamowicie szybka. Bywa agresywna i zaczepna, szczególnie, gdy coś nie idzie po jej myśli, potrafi rzucić się na kogoś z pazurkami, ale to tylko w niektórych przypadkach, naprawdę trzeba jej porządnie zajść za skórę. Choć nie powiem, że nie bywa humorzasta a przy tym niesamowicie sarkastyczna! Z wyboru buntowniczka, wyznająca poglądy liberalne. Nieraz zdarzało się, że opuszczała lekcje w szkole, bo jej się nie chciało albo nie wracała do domu, bo za bardzo zabalowała. Boi się zobowiązań, jest osobą, która unika stałych związków jak ognia, nie lubi też mówić o uczuciach. W tych sprawach jest beztroska i swobodna, ale tylko do czasu, na pewnym etapie włącza jej się czerwona lampka i wtedy Lily zwyczajnie ucieka. A przyciąga ludzi, oj przyciąga. Mimo wszystko jest nieco samotna, nie wplątuje się w przyjaźnie, bo nie wytrzymałaby zbyt długo. Jest zdania, że prędzej czy później ktoś, kogoś zrani. Ponadto dziewczyna jest na tyle samowystarczalna, że nie potrzebuje "psiapsióły" do wyżalenia się. W jej życiu nie ma zbyt wielu trosk, a raczej dziewczyna zwyczajnie je ignoruje, bo szkoda jej życia. Nigdy nie była zbyt wylewna, ale to nie oznacza, że jest zamknięta w sobie. Ona po prostu nie mówi, jeśli nie jest o coś pytana. Bywa orydynarna, nie jest przecież jakąś tam cnotką, co to zakrywa usta, gdy jej się wymknie zwykłe "cholera". Raczej trzyma się z męskim towarzystwem, gdyż dziewczyny niezmiernie ją irytują, zwłaszcza jej równieśniczki. Odwaga, to kolejna jej cecha. Strach jest jej obcy, dlatego właśnie, gdy adrenalina uderzy jej do głowy, dziewczyna czuje się jak w ekstazie. Pomimo tego jest też dość rozsądna, na ogół potrafi znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Kombinowanie również nie jest obce, oczywiście tylko jeśli chodzi o korzyści dla samej siebie. Należy do osób, które zazwyczaj stawiają na swoim, bywa zaborcza i zawistna. Mimo to, mało jest osób, które by naprawdę nie lubiły Lily.
Kilka słów o zyciu w bajce Pan Ramirez zawsze pragnął mieć synów, w prezencie od losu dostał za to dwie córki - Nenę i Audrey. Szkoda, bo przecież miał takie plany! Żadna z nich jednak nie zawiodła ojca. Nena, jako starsza siostra miała wyjątkowo dużo siły, dzięki czemu stała się zawodową zapaśniczką i była znana w całym kraju, za to młodsza, Audrey, swoje zamiłowanie odnalazła w mechanice, podobnie jak ojciec. Od małego była tą córeczką tatusia, która drepta za nim posłusznie niosąc, a raczej wlekąc za sobą, skrzynkę z narzędziami. Mając sześć lat potrafiła rozłożyć skomplikowany prototyp na drobne części a później złożyć go z powrotem, potrafiła bezbłędnie rozpoznać każde narzędzie, każdą część i każdą broń. Jako pojętne dziecko, szybko stawała się coraz lepszą uczennicą. Pracowała w warsztacie, choć nie tylko pojazdami się zajmowała, każdy nowy wynalazek jaki tylko wszedł na rynek, ją fascynował. Młoda Ramirez uczyła się i nieraz siedziała po nocach z ojcem grzebiąc przy jakiś wynalazkach. Dziewczyna miała do tego smykałkę. Rosła jak na drożdżach, a przy okazji wyrabiał się jej dość zadziorny charakterek. Wielu określało ją mianem 'chłopczycy'. Jej ojciec, Manuel Ramirez brał udział w wyprawie według Dziennika Pastrza, która miała na celu odkrycie nowego lądu. Wyprawa była męcząca i niestety niezbyt owocna. Po jakimś czasie przeszedł na emeryturę, resztę swojego życia zamierzał spędzić wraz ze swoją żoną, od czasu do czasu zaglądając do warsztatu, i przede wszystkim oczekując wnuków. Właśnie dlatego to Audrey zastąpiła go w kolejnej podróży do Zaginionego Lądu. Była świeżakiem, ale to wcale nie przeszkodziło jej w wyrobieniu sobie pewnej renomy już na samym początku. Dziewczyna była traktowana z szacunkiem i nikt nie mógł zarzucić jej niedokładności czy amatorszczyzny. W swoim fachu była niedościgniona. Niejednokrotnie pokazała na co ją stać, jak wtedy, gdy utrzymała całą załogę przy życiu w walce z Leviatanem. Podróż okazała się sukcesem. Ponadto, Audrey, która nigdy nie potrzebowała nikogo w swoim życiu, przekonała się, że z przyjaciółmi można więcej zdziałać i niekoniecznie pieniądze są najważniejsze w życiu. Liczą się ludzie i taką właśnie naukę, Audrey, wyniosła z tej wyprawy.
Informacje o współczesnym zyciu Historia Lily jest nieco skomplikowana i mało kto tak naprawdę wie o dziewczynie wszystko. Bowiem, Lily wychowawała się w Domu Dziecka w Lanville. Została podrzucona do sierocińca w zwykłym nosidełku, gdy miała zaledwie kilka tygodni, była zmarznięta i sina, przez co dawano jej tylko kilka dni. Jednak, gdy zajęto się nią należycie, dziewczynka wyzdrowiała. Rosła pełna siła, roześmiana i nigdy nie narzekała na swój los, choć z początku nikt nigdy jej nie chciała. Przeprowadziła wiele rozmów, ale na tym się kończyło. Może chodziło o to, że Lily wszystkim wokół pyskowała a szczerość wcale nie była uznawa za zaletę? No, bo jak to wyglądało, gdy mówiła szanowanemu się obywatelowi Lanville, że ma paskudny krawat? Albo płakała, że nie chce mieszkać z czworgiem innych dzieciaków? Nie było to zbyt pozytywnie odbierane. Tak czy inaczej żyło jej się "jakoś". Gdy miała piętnaście lat poznała swojego ojca. Spotkanie to pragnęła jednak wymazać z pamięci. Nie chodziło nawet o jego przebieg, ale o to, czego się dowiedziała. Jej ojciec był magikiem-kieszonkowcem, zarobiał na życie występami podczas, gdy jego partnerka podkradała ludziom różne drobiazgi. To cud, że jeszcze go nie złapali, ale podobno miał dobre kontakty z posterunkowym. A porzucił swoją córkę tylko dlatego, że jej matka zmarła przy porodzie a on nie nadawał się do zajmowania dzieckiem. Zabolało. Ale po tym spotkaniu, Lily stała się jakby jeszcze silniejsza. Po kilku miesiącach zaadaptowali ją państwo O'Donnell, którzy nie mogli mieć własnych dzieci. Może widok oczu pełnych nadziei Marissy O'Donnell sprawił, że Lily zachowywała się lepiej niż zazwyczaj, a może szeroki uśmiech Clarka O'Donnella zachęcił ją od mówienia? Niewiadomo. Lily jednak poczuła magię i chęć posiadania rodziny. Z O'Donnellami mieszka do dziś, czasem przysparza im niemałych kłopotów, czasem za to jest najlepszą córką pod słońcem, na przykład wtedy, gdy pomaga Clarkowi w warsztacie samochodowym albo Marissie w pieczeniu ciast.
Zachowane wspomnienia Niewiele. Czasem, gdy zepsuje jej się pralka albo mikser potrafi go naprawić. Mówi, że kieruje się instynktem. Niejednokrotnie też zakładała sobie sama koło w samochodzie, co jak na płeć piękną jest chyba sporym wyczynem. Niekiedy też budzi się z krzykiem w środku nocy, niewiadomo czemu sny o pięknej i nieznanej krainie sprawiają, że pot leje jej się stróżką po karku. Poza tym, gdy mija ludzi na ulicy czasem wydaje jej się, że zna tego kogoś, choć nie wie skąd. Wszystko to odpycha od siebie w tempie natychmiastowym, po co zawracać sobie głowę czymś nieistotnym i nierealnym, prawda?
___________________________________________
Innocent Charm ☆ 19 ☆ uczennica ☆ Jennie Jacques
Gość
Gość
Re: Lily O'Donnell Sro 29 Sty - 20:12
Strasznie podoba mi się ten wygląd, zacznę od tej trywialnej rzeczy! Dla odmiany w tej karcie najbardziej podobała mi się historia bajkowa. Pewnie dlatego, że lubię Atlantydę! Jak dla mnie Audery mogłaby być jeszcze bardziej zadziorna, ale i tak jest bardzo fajna. A i jeszcze nie chciałam upominać cię pod kartą, ale mam nadzieję, zdajesz sobie sprawę, że współczesne wspomnienia wcale nie są prawidziwe!