☆ Mam 20 lat ☆ Niegdyś zwano mnie Meridą ☆ Pochodzę z księgi Merida Waleczna ☆ Zamieszkuję Storyville w dzielnicy Oasis Square ☆ W prawdziwym świecie pracuję jako wolny strzelec ☆ Moja postać nie posiada wrodzonej magii ☆ A zatem potrzebuje różdżki do czarowania ☆ Zachowałam 0% wspomnień z poprzedniego życia
Ciekawostki:
☆ Ma silną nietolerancję laktozy. ☆ Od zawsze chciała mieć rodzeństwo, ale nie wyszło. ☆ Jakiś czas temu stwierdziła, że miłość, jest dla frajerów. ☆ Nazywa się freelancerem, chociaż dla niej to po prostu łapanie roboty jak leci. ☆ Jest właścicielką groźnie wyglądającego rottweilera o jeszcze groźniejszym imieniu Alex, który kocha się przytulać. ☆ Ma też drugiego psa, dalmatyńczyka Betsy. ☆ Hobbistycznie udziela się w łucznictwie, chociaż jest amatorem. ☆ Chociaż nie wychowała się w Szkocji, ma częściowo taki akcent przez jej rodziców.
Historia i charakter postaci
I may not live to see our glory, But I will gladly join the fight, And when our children tell our story, They'll tell the story of tonight.
Urodziła się w Szkocji. Zostało jej nadane imię Elspeth, znaczące, w wolnym tłumaczeniu, przyrzeczona Bogu. Choć w dniu jej narodzin jej rodzice tego nie wiedzieli, nie mogli chyba popełnić większej ironii, bowiem w późniejszych latach swojego życia Elspeth całkowicie odwróciła się od Boga, tylko dlatego, że poczuła się przez niego tak zraniona, jakby sam zszedł i dźgnął ją nożem prosto w serce. Nie miała nawet roku, gdy jej rodzice wraz z nią przeprowadzili się do Storyville. Do tego maleńkiego miasteczka, gdzie każdy się znał - jej szczęście, że się tu wychowała, więc nie czuła się jak... Wyrzutek. A przynajmniej nie bardziej, niż podpowiadało jej to serce. Bowiem Elspeth od zawsze była dziwna. Inna. Tak ją określano, bo robiła rzeczy, których, według tego, co się przyjęło w społeczeństwie, nie powinna robić. Łamanie tabu, odwracanie ról społecznych, czy nawet drażnienie bestii, jaką było samo społeczeństwo, do uporu, byleby tylko sprawdzić granice, byleby przekroczyć tą magiczną granicę, tą niewidzialną linię, o której wszyscy mówili, a której Elspeth nie umiała, nie chciała zobaczyć. Ktoś życzliwy nazwał ją kiedyś pomyleńcem. Ktoś mniej życzliwy wyzwał od świrów. Ktoś wrogo nastawiony stwierdził, że jest głupia jak but, nie zna się - a to wszystko w mniej łagodnych słowach. I chociaż Elspeth bywało ciężko, to nie poddała się. Powiedziałby ktoś, że powinna wiedzieć, kiedy przegrała walkę. Tu właśnie tkwił problem. Nigdy nie miała pojęcia, kiedy walka była przegrana, a chociaż wiele razy polegała z kretesem, powstawała niczym feniks z popiołów, zarzucając rudą grzywą i, ledwo już oddychając, rzucała kolejne wyzwanie, uśmiechając się wrednie. Każdy wie, że rude jest wredne.
Love doesn't discriminate, Between the sinners, And the saints, It takes and it takes and it takes, And we keep loving anyway.
Jej dzieciństwo było spokojne. Dziewczynka, bawiąca się wraz z innymi dziećmi, jeszcze nie dostrzegała tego mroku czającego się w duszach niektórych ludzi, jeszcze nie widziała tego cienia, skradającego się w jej stronę niczym wilk polujący na samotną łanię. Jeszcze nie widziała, jeszcze tylko światło ją otulało, ale i to miało się prędko zmienić. Z czasem, gdy rosła, widziała, że coś jest nie tak. Rodzice nie uśmiechali się już tak często. Ptaki nie były tak radosne. Złote promienie słońca zdały się przygasać z każdym dniem i z każdym kolejnym, Elspeth toczyła wojnę z najgroźniejszym przeciwnikiem, z jakim miało się jej przyjść zmierzyć. Wpierw myślała, że to przyjaciółka, że jej pomaga, ale potem zaczęła ją wyniszczać od środka, plując jadem na jej wesołość, na jej... Uśmiech, który z czasem rzeczywiście zgasł, na ten blask w jej oczach, który się gdzieś stracił, sprawiając, że jej skóra poszarzała, zaś chęci do samej egzystencji zostały zakopane gdzieś głęboko. Do dzisiaj Elspeth nie odważyła się nadać nazwy temu przeciwnikowi, ale fakt jest taki, że koniec końców z nim wygrała. A przynajmniej jej się tak zdaje, bo w mroczne, deszczowe dni, kiedy czeka na nią pusty dom, zdaje jej się, że znowu słyszy szepty, że znowu czuje gorzko-palący posmak tego samego jadu, który czuła przed paroma latami. Odpycha go od siebie, ale coś cały czas ją dręczy, a ona sama nie wie, czy to depresja, czy może coś gorszego. Prawda jest taka, że ledwo przebrnęła przez liceum. Oj, tak, brzmi to strasznie stereotypowo, nastolatka z problemami, ale ona, szczęście w nieszczęściu, nie zabrnęła w swoją głębię na tyle mocno, żeby chcieć się pozbawić życia. Udało jej się wydostać jeszcze zanim przyszły pierwsze autodestrukcyjne myśli, zanim zrobiłaby coś, czego żałowałaby do dzisiaj. To wtedy podniosła się po raz pierwszy, otrzepała z pyłu, wypluła resztkę jadu na ziemię i rzekła, że ma jeszcze milion rzeczy, które musi zrobić, więc niech reszta świata tylko czeka. Bo choć śmierć nie wybrzydza, to ona jeszcze nie umarła i choćby miało to zająć lata, jest gotowa czekać całą wieczność, by osiągnąć coś tak wspaniałego, że innym opadną tylko szczęki, a ona odejdzie z poczuciem, że zrobiła wystarczająco dużo - choć nie ma kontroli nad tym kto żyje, kto umiera, a kto opowie jej historię. Więc przebrnęła przez liceum. Przebrnęła i to nawet z hukiem, jak już padła i powstała, kończąc szkołę na tyle dobrze, by dostać się na dobre studia. Jednak nie zrobiła tego. Ot, w tym momencie skończyła się jej edukacja, a ona zajęła się karierą. Mniejsza z tym, że została wolnym strzelcem, bo to dawało jej niezliczoną ilość opcji. Ważne było to, że wreszcie mogła robić to, co chciała.
☆
Odstępstwa od bajki
Tutaj niewiele się zmieniło... Aż do momentu, kiedy matka Meridy zaczęła przejmować coraz więcej cech niedźwiedzia. To właśnie wtedy okazało się, że gobelin zniknął. Kiedy Merida wpadła do swojej komnaty, chcąc go wziąć, zaszyć i zarzucić na matkę, nie było go. Zdążyła tylko zauważyć przez okno uciekającego złodzieja, oczywiście, noszącego kaptur. I zdawało jej się tylko, że przez ułamek sekundy mogła usłyszeć wredny śmiech, zanim złodziej zniknął w mroku nocy. Kiedy wróciła do kamiennego okręgu, gdzie kierował się jej ojciec, nie mogła nic zrobić. Wraz ze świtem jej matka zamieniła się w niedźwiedzia, a Merida nie potrafiła powstrzymać swojego ojca oraz jego ludzi, kiedy ci rzucili się na "bestię". W końcu jej ojciec chciał pomścić żonę. W tamtym momencie do serca Meridy wkradł się mrok. Od tamtego momentu zarówno jej ojciec, jak i ona sama, wpuścili żałobę do swojego serca. Od tamtego momentu Meridę prześladowało poczucie winy oraz koszmary, których już nie umiała się wyzbyć. I tylko czasem, ciemną nocą, zastanawia się, gdzie są jej trzej bracia - wszak oni też zmienili się w niedźwiadki. I tylko właśnie tą ciemną nocą marzy, modli się, że są gdzieś bezpieczni, że pewnego dnia uda jej się ich odczarować. Nawet, jeżeli ma to być ostatnia rzecz, jaką zrobi.
☆
Ostatnio zmieniony przez Elspeth Hamilton dnia Wto 27 Lis - 6:29, w całości zmieniany 1 raz
Zachary Vanberg
Zachowane wspomnienia: 0%
MOJA HISTORIA TO : Muminki
☆ Zwano mnie : Włóczykij
☆ Zawód : Lekarz, specjalizacja kardiochirurgia
☆ Punkty magii : 74
☆ Wiek : 28
☆ Liczba postów : 68
Re: Elspeth Hamilton Wto 27 Lis - 16:53
Karta zaakceptowana
Na dobry start otrzymujesz: 140 pkt magii
Uważam, że nasza rudowłosa jest bardzo waleczną osobą. Czy to w Storyville czy w bajkowym świecie. Mam nadzieję, że choroba już nigdy do niej nie wróci i będzie mogła się cieszyć życiem!