Zachowane wspomnienia: 0% MOJA HISTORIA TO : Królowa Śniegu
☆ Zwano mnie : Kai
☆ Zawód : uczeń
☆ Punkty magii : 32
☆ Wiek : 18
☆ Liczba postów : 10
Noel Vanberg - Kai Czw 22 Lis - 17:13 | |
| Noel Vanberg ft. Timur Simakov Dane osobowe:
☆ Mam 18 lat ☆ Niegdyś zwano mnie Kai ☆ Pochodzę z księgi Królowa Śniegu ☆ Zamieszkuję Storyville w dzielnicy Tundratown ☆ W prawdziwym świecie jestem uczniem ☆ Moja postać posiada wrodzoną magię ☆ A zatem nie potrzebuje różdżki do czarowania ☆ Moja genetyka to czarodziej ☆ Zachowałem 0 % wspomnień z poprzedniego życia
Ciekawostki:
☆ Jakoś nie czuje, że medycyna to jego życiowe powołanie czy wielka misja do spełnienia. Interesuje się nią i planuje ją studiować, żeby kontynuować rodzinną tradycję i sprawić radość dziadkowi. ☆ Ma bardziej ścisły umysł. Przykłada sporą wagę do nauki biologii, chemii, matematyki, fizyki. ☆ Czasami zdarza mu się jeszcze rozrabiać na przerwach, ale tak ogólnie pozostaje przykładnym uczniem. Nie ma problemów z nauką. ☆ Lubi zimę i chłód. Ma lepsze samopoczucie podczas chłodniejszych dni niż w trakcie tych gorących i słonecznych. ☆ Dba o dobrą kondycję fizyczną. Poznaje nawet sztuki walki. Grunt to zdrowie i umiejętność zadbania o własne bezpieczeństwo. ☆ Zapomniał o wielu rzeczach,których nauczył się w siedzibie Królowej Śniegu, jednak pozostała w nim przedziwna fascynacja ostrą bronią, kriokinezą i tym podobnymi sprawami. ☆ Kolekcjonuje szklane kule ozdobne. Najchętniej te, których poszczególne elementy są związane ze śniegiem i zimą. ☆ Zna francuski, niemiecki i łacinę. Tak, łacinę. Przyszły lekarz powinien być obeznany z tym prastarym językiem. ☆ Podziwia dzikie zwierzęta, m.in wilki.
Historia i charakter postaci Miał sporo szczęścia. Urodził się w bogatej i szanowanej rodzinie. Jego genialni krewni - lekarze nastawili się, że urodzi się w grudniu, jednak on postanowił ich wszystkich zaskoczyć i pojawił się na świecie we styczniu. Mimo to otrzymał od rodziców bardzo grudniowe imię, gdyż Noel wywodzi się od francuskiego słowa oznaczającego Boże Narodzenie. Od najmłodszych lat niczego mu nie brakowało. Znajdował się pod najlepszą opieką lekarską, rodzinną i nauczycielską. Dorośli skrupulatnie pilnowali, by przechodził wszelkie badania okresowe i szczepienia. Otrzymywał od nich masę zabawek, spełniali oni praktycznie każdą jego zachciankę. Ciągali go na dodatkowe zajęcia sportowe, językowe i plastyczne. Noel szybko zorientował się, że jest w rodzinie takim hołubionym, rozpieszczanym synem i nie omieszkiwał się wykorzystywać swojej pozycji młodszego dziecka. Zapewne nie raz napsuł krwi i nerwów starszemu rodzeństwu, jednak nie sposób było dłużej się na niego gniewać. Więcej! Był zbyt uroczy, nazbyt milutki, żeby długo się na niego złościć. Ciemne włosy, jasna cera, szczupła budowa ciała, białe równe ząbki - jak nic, przypominał dziecko zimy. Do tego potrafił zauroczyć swoją osobą najbliższe otoczenie. Błędem byłoby myśleć, że był tylko i wyłącznie manipulatorem wykorzystującym rodzinę. Czasami dawał się we znaki krewniakom, jednak nie ulegało wątpliwości, że uwielbiał swoją rodzinę. Do dzisiaj ją uwielbia. Wracając jeszcze do jego wcześniejszych lat życia: któregoś razu matka, (a może była to któraś z ciotek?) wpadła na pomysł, żeby posłać go na casting do jakieś spotu reklamowego z zimową otoczką. Ładnie by się prezentował w takiej zimowej reklamie. Reszta krewnych wybiła jej ten pomysł z głowy. Vanberg nie pojawił się na świecie po to, aby występować w reklamach. Celem życia Vanberga była medycyna. Na niej miał skupiać cały swój potencjał. Nic dziwnego, że wychowując się w duchu takiej rodzinnej dewizy, Noel już w szkole podstawowej świetnie wiedział kim będzie w przyszłości. Tak jak ojciec, ciotka, wujek miał zostać lekarzem. Miał we krwi talent do zgłębiania takich przedmiotów jak biologia czy chemia. Imponował nauczycielom swoją wiedzą i zdolnościami przyswajania nowego materiału. Na lekcjach był dociekliwy, zadawał pytania, ale nie był typem cichego kujona. Co to, to nie. Pod tą słodką,niewinną minką kryła się całkiem rogata dusza. Na przerwach dokazywał na całego. Zdarzało się, że to on był inicjatorem kolejnego wygłupu, żartu. Nauczyciele mieli z nim twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony był dobrym uczniem, z drugim niezłym chuliganem. A co ważniejsze nie był jakimś bezbronnym, totalnie bezradnym dzieckiem. Przeciwnie. Umiał odegrać się na tych, którzy nazbyt zaleźli mu za skórę. Nawet jeśli byli to dorośli. Przykładem niech będzie tutaj pewna nauczycielka angielskiego, która swego czasu bardzo wkurzyła Noela. W ramach rewanżu Noel podrzucił jej zdechłego szczura do szuflady biurka. Ileż to narobiła pisku, gdy odkryła ten drobny "upominek". A najlepsze było to, że nikt nie mógł udowodnić, że stał za tym Noel. Był zbyt sprytny, by dać się przyłapać na występku. Wraz z wiekiem minęła mu ochota do szczeniackich wygłupów. Prawdopodobnie. Chyba. Być może. Pomimo, iż skończył osiemnaście lat, ten szelmowski błysk wcale nie zniknął z jego oczu. Wygląda na poważniejszego i mądrzejszego niż wcześniej, ale czy rzeczywiście przybyło mu więcej rozsądku? Podstawiony przed tym pytaniem Noel skinąłby głową i oznajmił, że tak: stał się dużo rozsądniejszy niż wcześniej. Osiemnaście lat do czegoś zobowiązuje. Jak najbardziej jest rozsądny i spokojny. Do momentu, aż przypomni sobie, że w miasteczku pozostało parę osób, z którymi ma jeszcze porachunki do wyrównania...
Wydaje się nieszkodliwy dla środowiska. Nie ma żadnych problemów przed uśmiechnięciem się do swojego skwaszonego sąsiada i przyjacielskim poklepaniem po ramieniu przygnębionego kolegi ze szkoły. Jakby niczym się nie przejmował. Dobrego nastroju nie jest w stanie zepsuć mu nawet widok przedstawiciela rodziny Belfreyów. Macie rację, irytujące z nich plemię, ale niech się sobie cieszą i irytują porządnych Vanbergów, póki mogą. Przyjdzie kiedyś na nich pora. Noel zamierza pomóc dziadkowi Alfredowi i najbardziej zaciętym Vanbergom puścić Belfreyów z torbami. Póki co Noel poświęca większość czasu swoim innym zainteresowaniom. Pilnie się uczy, utrzymuje znajomości z rówieśnikami, kolekcjonuje szklane kule, planuje kupno szabli, odwdzięcza się pięknym za nadobne swoim drobniejszym wrogom, ratuje zabiedzone kotki błąkające się po ulicy. Zajęć ma w bród. Niewątpliwie ma w sobie coś z ekscentryka i nie boi się pokazać światu swojej ekscentrycznej strony. Trudno jednoznacznie stwierdzić czy wynika to z jego nadmiernej pewności siebie czy zwyczajnie ma problemy z akceptowaniem pewnych norm społecznych. Może w grę wchodzi jedno i drugie. Ma w sobie sporo indywidualizmu. Ma swoje własne zdanie na określony temat i skłonność do robienia rzeczy po swojemu. Gdy przyszło co do czego, sam zdecydował, że chce być lekarzem. Naciski ze strony rodziny nie odegrały tu żaden większej roli. Noel prędzej uciekłby z domu i został włóczęgą niż pozwalał, by naciskano na jego decyzje. Wybrał drogę lekarza nie tylko po to, żeby podtrzymać tradycję, ale również po to, żeby uszczęśliwić Alfreda Vanberga. Darzy swojego dziadka bałwochwalczym uwielbieniem. Im częściej na jego twarzy gości zadowolenie, tym bardziej usatysfakcjonowany czuje się Noel. Tak generalnie lubi swoją rodzinę. Chce dla niej jak najlepiej. Ekscentryzm i indywidualizm nie przeszkadza mu w trzeźwej ocenie sytuacji. Analizuje dokładnie wszystkie jej czynniki, po czym podejmuje konkretne działania. Jest przy tym śmiertelnie poważny, odpuszcza sobie wygłupy i niewybredne żarty. Wówczas nie usłyszysz od niego żadnego ekscentrycznego pomysłu. Stara się nie dać wyprowadzić z równowagi z powodu jakiś niedogodności i błędów. Woli skupić się na znalezieniu rozwiązania i zażegnaniu problemu. Co jest bardziej zaskakujące; można do niego przyjść i wyżalić ze swoich problemów. Wbrew pozorom nie jest typem osoby, który pochopnie osądza innych. Żeby kogoś ocenić, trzeba go najpierw dokładnie poznać, co nie? Kiedy Noel kogoś pozna to albo zaczyna go darzyć go sympatią albo nie. Nie ukrywa jakoś specjalnie swoich sympatii i antypatii. Od dawna powtarza, że denerwują go niekompetentni nauczyciele, tchórze, bezmyślni idioci. Ma problem z zaakceptowaniem takich typów ludzi i autorytetów. Przejawia skłonności do pasywnej agresji i miewa swoje tak zwane gorsze okresy. Staje się wówczas bardziej wycofany i melancholijny. Tak jakby potrzebował dodatkowego czasu na refleksje, dogłębne przemyślenie kilku spraw, którymi tak na co dzień nie chce zaprzątać sobie głowy. Posiada niełatwy charakter, mimo to potrafi budować głębsze więzi z ludźmi, a nawet docenić czyjąś przyjaźń. Wystarczy się do niego przekonać. Albo jego przekonać do siebie. Odstępstwa od bajki Kai urodził się w styczniu. Miesiącu poświęconym goździkom, przebiśniegom i twardym granatom. Dla ludów zamieszkujących obszar, gdzie częściej pada śnieg niż świeci słońce, przebiśniegi są kwiatami zwiastującymi świeżość i nadzieję, z kolei goździki rozkwitają dla nich najpiękniejszymi barwami. Granat to kamień przynoszący szczęście i powodzenie. Dlatego też dzieci urodzone w styczniu są wyjątkowe. Na swój sposób Kai był wyjątkowy. Chętnie pomagał potrzebującym, szanował starsze osoby i zwierzęta. Czuł się bardzo związany ze swoją rodzinną miejscowością. Nie wyobrażał sobie, że miałby pewnego dnia ją opuścić. Ta położona wśród śniegów osada była jego miejscem na ziemi. Sensem życia. Większość czasu spędzał w towarzystwie swojej najdroższej przyjaciółki Gerdy. Była jego towarzyszką zabaw i wypraw oraz pokrewną duszą. Rozumieli się bez słów. Kto by przypuszczał, że pewnego dnia Kai padnie ofiarą przeklętego zwierciadła. Jednej drobnych odłamków zwierciadła wbił się w jego serce, inny wpadł do oka. To wystarczało, żeby wesoły i wrażliwy Kai zmienił się w chłodnego, cynicznego chłopca. Odtrącił od siebie Gerdę, nazywając ją głupią dziewuchą, która tak naprawdę niczego nie rozumie. Uwielbiana dotąd osada stała się dla niego ciasnym i nudnym miejscem. Zapragnął czegoś lepszego, czegoś niezwykłego. Poczuł, że jest stworzony do czegoś więcej niż przesiadywanie w tym jakże zapomnianym zakątku świata. W Pięknej Pani w bieli ujrzał obietnicę spełnienia wszystkich swoich pragnień i ambicji. Bez namysłu udał się do jej tajemniczej siedziby. Spędził w Zamku Królowej Śniegu wiele miesięcy ucząc się pod jej okiem nowych, przydatnych rzeczy. Spodobały mu się lekcje posługiwania się bronią oraz te poświęcone zagłębianiu tajników magii. Nie dziwił się ani nie zastanawiał, dlaczego z taką łatwością przychodziło mu opanowywanie magii lodu. Kiedy Królowa Śniegu w końcu oznajmiła mu, że dysponuje naturalnym magicznym talentem, nie poczuł ekscytacji. Nawet swój magiczny talent uznał za coś, co nie należy do niego, tylko do Królowej. Ten talent był kolejnym elementem, który miał uszczęśliwić władczynię zimy. W ciągu tych wszystkich miesięcy Kai stał się jej idealnym synem, zdolnym uczniem i posłusznym narzędziem. Był gotów uczynić dla niej bardzo wiele. Wystarczyło słowa, a zwróciłby się przeciw ludziom, których wcześniej tak bardzo kochał. Dumna Królowa jednak nie doceniła Gerdy. Dziewczynka z wielką determinacją poszukiwała swojego przyjaciela, aż wreszcie dotarła do mroźnego domostwa Królowej. Zdołała uwolnić Kaia spod wpływu działania odłamków zwierciadła. Przekonała (czy raczej zmusiła) Królową, by pozwoliła wrócić chłopcu do domu. Wyzwolony przez Gerdę Kai nie miał większego wyboru. Przyjaciółka tyle dla niego wycierpiała, tak się dla niego starała. Praktycznie "wygrała" go od Królowej. Musiał z nią iść. Miał co do tego mieszane uczucia. Nie był wcale taki pewien czy chce wracać do osady, jednak poczucie wdzięczności i przywiązanie do Gerdy, skłoniło go do opuszczenia Zamku. Nie nacieszył się towarzystwem Gerdy, gdyż wkrótce potem na zamieszkaną przez nich krainę spadła klątwa, która rozdzieliła ich ponownie.
Ostatnio zmieniony przez Noel Vanberg dnia Sob 24 Lis - 1:34, w całości zmieniany 7 razy |
|
Zachowane wspomnienia: 0% MOJA HISTORIA TO : Muminki
☆ Zwano mnie : Włóczykij
☆ Zawód : Lekarz, specjalizacja kardiochirurgia
☆ Punkty magii : 74
☆ Wiek : 28
☆ Liczba postów : 68
Re: Noel Vanberg - Kai Sob 24 Lis - 11:24 | |
| Karta zaakceptowanaNa dobry start otrzymujesz: 140 pkt magiiCoś czuję, że Kai będzie miał dużo osób, które będą mu się wyżalały. Rzadko kto teraz najpierw słucha, a potem sądzi. To dobra cecha i mam nadzieję, że rodzina nie zabije go za to wykorzystywanie swojej pozycji rodzinnej, haha |
|