| Chatka Krasnoludków | Zachowane wspomnienia: 100% MOJA HISTORIA TO : Prastara istota
☆ Punkty magii : 715
☆ Liczba postów : 354
Chatka Krasnoludków Czw 8 Lis - 16:43 | |
| |
| | Zachowane wspomnienia: 100% MOJA HISTORIA TO : Prastara istota
☆ Punkty magii : 715
☆ Liczba postów : 354
Re: Chatka Krasnoludków Nie 25 Lis - 10:46 | |
| W sali balowej zostaliście wessani przez magiczny wir, który przeniósł Was do Krainy Bajek. Magia, uwolniona z Trumny Śnieżki, podziałała na Was dużo mocniej, niż na innych. W końcu nie tylko zostały przywrócone Wam wspomnienia (pamiętacie także wszystko z miasteczka Storyville), ale również siły - jeśli nauczyliście się panować nad umiejętnościami genetycznymi lub magią na nowo. Jeżeli jesteś postacią z genetyką, bez wykupionego poziomu panowania nad nią, Twoje moce wymykają Ci się spod kontroli (zobacz opis "Poziomy panowania nad genetyką" w TYM LINKU). Zostajecie przeniesieni do ostatniego związanego z artefaktem miejsca - Chatki Krasnoludków. Niewiarygodne, ale wyglądała tak, jakby w ogóle nie była opuszczona - ba, jakby jeszcze przed chwilą krasnale rozpalały w kominku i szykowały się do kolacji! Wszyscy wracacie do swoich pierwotnych postaci - wyrastają Wam skrzydełka, futerko, etc. Powodzenia!
|
| | Zachowane wspomnienia: 0% MOJA HISTORIA TO : Piotruś Pan
☆ Zwano mnie : Dzwoneczek
☆ Punkty magii : 62
☆ Wiek : 28
☆ Liczba postów : 410
Re: Chatka Krasnoludków Nie 25 Lis - 11:22 | |
| Trixie pamiętała, że stała z Kirby w sali balowej, czekając na przemowę starej Helen. Nie słuchała tego, co mówiła staruszka - była zajęta plotkowaniem o nowej fryzjerce, która zatrudniła się trzy przecznice od ich mieszkania. Nagle wszyscy ucichli, z napięciem spoglądając w kierunku podwyższenia, na której stała staruszka. Miała pokazać jakieś super coś, ale Trixie nie wiedziała co dokładnie, bo niestety nie słuchała. Nagle kotara się poruszyła, ale zamiast ukazać to, co było za nią, uruchomiła mechanizm, który zsunął z góry wielki szklany pojemnik. Obie z Kirby widziały już tragedię - pewnie to coś zmiażdży Helen i bóg jeden wie kogo jeszcze (Trixie w duchu trzymała kciuki za Alfreda). Cudem szkło ominęło wszystkich i roztrzaskało się na setki tysięcy małych kawałeczków, z których zaczęło wydobywać się coś świecącego. Nie dane było jej się nacieszyć tym przepięknym widokiem, bo chwilę później poczuła, jak zostaje wciągnięta przez coś w ziemi, a potem pamiętała tylko długą jazdę rurą, która przypominała jedną z tych z aqua parku. Chwilę później zaczęła przypominać sobie wszystko i kiedy uświadomiła sobie, że wyrzuciło ją ze Świata Bez Magii zaliczyła twarde lądowanie na wielkim wozie, gdzieś pomiędzy workami a kilofami. Obrzydlistwo - pomyślała sobie i zaczęła gramolić się z wozu. Chwila, przecież tutaj ma skrzydła! Odwróciła głowę i zobaczyła swoje piękne, trzepoczące skrzydełka, którymi zaczęła ruszać i unosić się w powietrzu. O tak, tego uczucia zdecydowanie jej brakowało! Nagle dotarło do niej, że przecież nie była tutaj sama. Wokół było kilka innych osób, które bawiło się podczas przyjęcia w Storyville. Chwila, czy oni rownież odzyskali pamięć? Może powinna szybko ustabilizować portale, które cały czas się otwierały i wysłać kogoś w drogę powrotną? Na razie nie bała się, że któreś z nich spróbuje jej zrobić krzywdę. Byli osłabieni przez klątwę - jej magia bezpiecznie wróciła, kiedy powróciła do jednej z podległych sobie Krain. Postanowiła, że na odesłanie ich będzie miała jeszcze czas - ważniejsze było usunięcie im pamięci przed powrotem. Gdyby wrócili teraz i pamiętali wszystko, mogliby przyspieszyć bieg wydarzeń, który musiał dziać się swoim tempem, aby nie doszło do katastrofy. Wyciągnęła dłoń, a na niej pojawiła się diamentowa łza, która pod wpływem jej szeptu zaczęła świecić jasnym blaskiem. Drugą ręką zaczęła kreślić dziwne wzory w powietrzu i mamrotać zaklęcia w mowie, która od dawna nie była już używana. Jeden z fioletowych portali nie zniknął, tylko zaczął się jakby kurczyć i szamotać, niczym złapana do worka żywa istota. Dzwoneczek pstryknęła palcami i maleńki portal został pochłonięty przez diament, który nabrał teraz purpurowego blasku. Była to teraz jedyna droga do Storyville - bez rzucania kolejnej klątwy. Jeszcze do nich wróci - na razie sama musiała zająć się swoimi sprawami i szybko znaleźć potrzebne składniki, aby uwarzyć eliksir pamięci i uchronić się przed całkowitą jej utratą, kiedy powrócą do miasteczka. A wrócą, tuż po tym jak dowie się, kto stoi za ich wepchnięciem do Krainy Bajek. -Jeżeli to któreś z Was przeniosło nas tutaj z powrotem, to osobiście wyrwę mu serce, a jego samego przykuję do ściany Tartaru - warknęła do gromadki bajkowych postaci, które już podniosły się z ziemi wokół niej. Nie wiedziała, którego z nich mogłaby podejrzewać. Zębowa Wróżka była po starciu z Dzwoneczkiem bardzo osłabiona - może chciała się odegrać? A może ta przebiegła wiedźma, która w jednej z Krain manipulowała kilkoma władcami? Rycerzyk też wyglądał na takiego, co chciałby ją za włosy zaprowadzić do kuchni, gdyby tylko mu na to pozwoliła. A może ta śliczna blond buźka? -Lepiej, niech przyzna się od razu, bo jeśli dotrę do tego, co się stało, może być pewien że śmierć byłaby nagrodą - syknęła, mając nadzieję, że winny zaraz się znajdzie. |
| | Zachowane wspomnienia: 100% MOJA HISTORIA TO : Strażnicy Marzeń
☆ Zwano mnie : Zębową Wróżką
☆ Zawód : przedszkolanka
☆ Punkty magii : 102
☆ Wiek : 21
☆ Liczba postów : 36
☆ Nabyte przedmioty : Pierniki Baby Jagi, Zastawa Szalonego Kapelusznika Re: Chatka Krasnoludków Nie 25 Lis - 20:29 | |
| Od początku tej historii aż do jej końca nie miała pojęcia co się dzieje. Pamiętała, że dobrze bawiła się na parkiecie. Nic za bardzo jej nie obchodziło poza tym, że miała się bawić. Lekko już ośmielona tym, że wypiła kilka kieliszków szampana (zdradliwe cholerstwo), śmiała się ciepło z komentarzy blondyna, z którym tańczyła, którego słabo znała, ale czuła się zupełnie swobodnie robiąc nawet głupie miny, imitujące bufonowe zachowanie ludzi wokół, gdy zrobił coś szokującego. Cisza wokół wydawała się mieć miejsce tylko w jej głowie, choć tak naprawdę cały tłum ludzi zamarł w jednej chwili razem z jej biedną głową. Jej dłoń sama zacisnęła się mocno, gdy poczuła ciepłe usta na swoich, a nagle po głowie przebiegło tysiąc myśli. Co się tu odjaniepawla właśnie?! Przecież jeśli ktokolwiek zauważy (a na pewno zauważy, bo byli na cholernym środku parkietu!) to będzie miała problem życia. Pracowała przecież w jego szkole, to dziwne, to jakieś pokręcone, ale jednocześnie skręciło jej żołądek i nogi kompletnie zmiękły. Następnie zaś poczuła tylko przedziwny rollercoaster i przyznać trzeba, że nie czuła dotąd nic takiego przez całe swoje życie i wydawało jej się, że buziak nie powinien tak robić. Nigdy tak nie robił! Dopiero upadek obudził ją z dziwnego transu i zmusiła się do otwarcia oczu. Jej ciało stało się okropnie ciężkie, musiała używać ogromu siły woli, żeby zmusić swoje mięśnie do pracy, aż stęknęła cicho. Na szczęście upadku nie miała tak ciężkiego jak się spodziewała, bo upadła prosto na @Felix Belfrey, prawie kopiąc go przy tym w twarz i jeszcze wbiła łokieć gdzieś w okolice brzucha. I zrobiła to ponownie, kiedy próbowała zmusić się do wstania, zupełnie zapominając, że w tym świecie miała przecież skrzydła i chociaż bardzo opornie, to nadal w pewnym stopniu działały. W końcu zatrzepotała nimi z trudem i uniosła się łatwiej do pozycji stojącej i pomogła się podnieść Jackowi... Zaraz... - JACK?! - jej głos brzmiał jak coś pomiędzy krzykiem a piskiem. O bosze, o matko, to niemożliwe, nie ma mowy, co się w ogóle?! Nie zdziwiłaby się, gdyby w ogóle nie poznał jej w tym świecie. Zazwyczaj prezentowała się jak dumna królowa, a jej piórka symbolizowały tę wyjątkowość na tle wszystkich wróżek, jednak tę formę przybrała dopiero, gdy została strażnikiem, jakieś pięćset lat temu. Nim to się stało - wyglądała właśnie tak. Jak wszystkie inne wróżki. Z lekko opaloną skórą, buzią pokrytą piegami, ciemnobrązowymi włosami, biegająca w fioletowej sukience z zieloną szarfą przeplecioną przez jedno z ramion, zaś na nogach nosiła złote balerinki, przyczepione do wstążki tego samego koloru, która oplatała jej nogi. Dzwoneczek, gdy odbierała jej moce, odebrała jej wszystkie siły Strażnika Marzeń, więc Toothiana wróciła do wcześniejszej formy... Formy zwyczajnej wróżki. W dodatku bardzo osłabionej utratą wszystkich mocy, a w dodatku - klątwą. Czuła się z tym strasznie. Nie dość, ze słaba, samotna bez swoich wróżek, to jeszcze w dodatku kompletnie niemodna... Nigdy nie ćwiczyła magii wróżek, jako ona sama nie musiała tego robić, żeby być silną. Jej twarz miała taki kolor jakby wsadziła głowę do kotła z sokiem z buraka. Chyba w życiu nie czuła się tak dziwnie z tym co się działo. Teraz życie po drugiej stronie wydawało się jakby snem, ale zbyt realnym na jej gust. Jej personalne problemy jednak zeszły na dalszy plan, gdy nawet nie tyle usłyszała, to wyczuła obecność Dzwoneczka. Taką siłę czarnej magii czuć było z odległości, wróżki są na to bardzo wrażliwe. Momentalnie zajęła miejsce w powietrzu przed białowłosym, zakrywając go przed blondynką, przybrała bojową pozę, ale wyglądała bardziej jak ta śmieszna, memiczna kaczka z plastikowym nożem niż realne zagrożenie. - Tutaj? O czym w ogóle mówisz? - warknęła na jej groźby. Nie chciała dać się zastraszyć, nawet jesli miałaby oberwać klątwą, nie miała zamiaru tracić twarzy. Poza tym to raczej było logiczne! Jesli wiedziałaby o tym świecie dużo łatwiej byłoby jej pozbyć się @Trixie Bell niż przeładowanej mocą wróżki w tym świecie. Wydawała się taka wściekła. - Zaraz... Czemu zależy Ci na byciu w tamtym świecie? |
| | Zachowane wspomnienia: 100% MOJA HISTORIA TO : Legendy Arturiańskie
☆ Zwano mnie : Lancelot
☆ Zawód : najemnik
☆ Punkty magii : 154
☆ Wiek : 32
☆ Liczba postów : 27
☆ Nabyte przedmioty : - Re: Chatka Krasnoludków Nie 25 Lis - 22:05 | |
| Jego plany nie uwzględniały Storyville jako miejsca dalszej egzystencji. Nie wyobrażał sobie spędzenia lat pozostałego życia na tym zadupiu otoczony postaciami, które jawiły się niczym zjawy koszmarnego miasteczka Halloween. Miało być ono jedynie małym przypiskiem do jego dupnej historii i niczym więcej. Zepchnięte na margines świadomości najstarszego wnuka Alfreda. Nie widniało jako nic szczególnego, wartego zapamiętania lub wspominania. Nienawidził tego miejsca podobnie zresztą jak jego mieszkańców - tak zwyczajnie prostych i schematycznych. Tak jednowymiarowych. Niedobrze mu się robiło na samą myśl, że jego rodzeństwo tkwiło w tym bagnie, jednak dawno temu stracił nimi zainteresowanie. Nigdy nie identyfikował się z wartościami, które wyznawali Vanbergowie. Nigdy nie czuł się ich zespoloną, nierozerwalną częścią. Nigdy nie czuł wobec nich lojalności. Uznali go za zdrajcę, czego hipokryzja była niemalże godna poetyckich uniesień. A jednak znalazł się tutaj i oczywistym było, że nie dla własnej przyjemności. Kierowała nim... Ciekawość? Być może. Chociaż wcale nie wykazywał jej, bo nawet specjalnie nie przypatrywał się zebranym tam osobom. Jeśli jakikolwiek gówniarz wytknął mu faktycznie język, nie zauważył tego, woląc zajmować się nogami nowej towarzyszki i kolejną już szklanką bourbona. Nie spodziewał się, że znajdzie tutaj pierwsze czy drugie, ale jeśli podobna tragedia kazałaby mu zawrócić, zapewne pokręciłby się chwilę i zniknął, pozwalając dziadkowi radzić sobie z całą goryczą, którą po sobie by pozostawił. Aktualnie zajęty kompletnie czymś innym, mógłby zapomnieć, że znajdował się w Storyville. Stan upojenia był jednak daleki od utraty przytomności czy oderwania jakichkolwiek innych zmysłów - nie zamierzał do niego się zbliżać, ale na pewno nie chciał poprzestawać na dwóch porcjach mocnego alkoholu. - Moje cele na dzisiaj wciąż ulegają zmianom - odparł, nie kryjąc się z delikatnym uśmiechem, nie odrywając oczu od twarzy kobiety. Nigdy nie miało mu sprawiać przyjemności przebywanie w podobnym towarzystwie. Nie lubił się nudzić, a podobna rozrywka plasowała się jako wyjątkowo atrakcyjna. Dlaczego nie miałby z niej skorzystać? Nie należał do świętoszków ani oszustów, dlatego nie ukrywał zainteresowania czy nie chował się za dobrym wychowaniem. Być może był zbyt śmiały, co równało się z bezczelnością, ale nie przejmował się tą łatką. Dostawanie to, czego chciał, przychodziło mu łatwo, jednak wolał wyzwania. Rozpracowanie powodu, dla którego nieznajoma znalazła się na balu było dość łatwe. Dedukcja była bardzo prosta i ludzie często zapominali, że zwykła obserwacja dawała zdecydowanie więcej informacji od infiltracji. Wprawne oko mogło dostrzec to, co pozornie kryło się przed publicznymi postulatami. Jej spięcie ramion i chód ukazywały ją jako silną, znającą swoje ograniczenia, lecz również i możliwości osobę. Świadoma ich stawała się jeszcze bardziej interesującym obiektem, pomimo że wiele przyjemności sprawiało Vanbergowi obcowanie z kimś nieodkrytym. Jednak jeśli w życiu codziennym kobieta wiedziała, czego chce, wiedziała to też również na każdej innej płaszczyźnie. Znała siebie, a co mogło być bardziej pociągające? Nie piła alkoholu, a wbite w mężczyznę w tłumie spojrzenie nie należało do tych związkowych. Gdyby chodziło o erotyczną relację, już dawno jej gardło zostałoby zalane przez mocny trunek, a nie wodę z cytryną. Dopełnieniem były słowa oraz szybka reakcja w kolejnych chwilach przy barze. Pytanie kobiety zniknęło w zamieszaniu, które spowodował wyjątkowo niezdarny chłopak. Lance nie zdążył się do niego odezwać, gdy po sali rozszedł się głos Helen Belfrey, który huknął z głośnika. Mężczyzna już zapomniał, że wszyscy tutaj uwielbiali się pokazywać na scenie niczym licytowane, antyczne mumie. Nie zdziwiła go niezdarność starszej kobiety, chociaż liczył na to, że zajmie się towarzystwem przy barze - nie zaś obserwacją następstw działań Belfrey. - Ja pier... - zaczął, widząc spadające wieko, lecz nie dokończył. Coś złapało go w okolicach brzucha i mocno pociągnęło do przodu, wyrywając z objęć rzeczywistości i wrzucając w szaleńczy wir abstrakcji. Wpierw poczuł uderzenie, a po chwili promienisty ból zaczął rozchodzić się mu od policzka po całej twarzy. Jednak to nie to przykuło jego uwagę. To było coś, czego nie spodziewał się jeszcze kilka sekund wcześniej posiadać. Jak mógł zapomnieć? Jak mógł nie pamiętać? Tego wszystkiego... Ich wszystkich... Lub przynajmniej świadomie wyparł. Najwidoczniej zatwardziała podświadomość mówiła mu, że powód dla którego czuł całą kotłującą się nienawiść we wnętrzu, miała podstawy. Teraz już wiedział, pamiętał wszystko. Nie oznaczało to jednak, że zamierzał porzucać swoją czujność i podniósł się z kamiennej podłogi, odrzucając poszarpane przez wir włosy. - To raczej pytanie w czyjej kosmicznej waginie byliśmy. Oby nie tej starej prukwy - rzucił, słysząc głosy innych i ocierając rękawem usta, w którym poczuł gorzki posmak... Czego? Czarnej magii? Metaliczny domieszek utożsamił z krwią, której niewielka część została na posadzce, gdzie jeszcze przed momentem się znajdował. Szybko ocenił sytuację i nie czekał na zaproszenie. Złapał w palce leżący na stole nóż i obrócił go zwinnie w dłoni, ważąc, by idealnie wpasował się w uchwyt. Pozbawiony jakiejkolwiek broni czuł się zdecydowanie gorzej. Kinetyczna pamięć jednak szybko przypomniała mu o tym, że jego ręka dawno nie trzymała miecza, lecz mięśnie wiedziały, co zrobić. - Zabij nas szybko, żebyśmy nie musieli słuchać twojego pierdolenia - warknął, patrząc na @Trixie Bell, która najwidoczniej samoistnie ogłosiła się cholernym guru tej... Chatki, w której przyszło im się znaleźć. - Gdzie my, do cholery, jesteśmy? - rzucił, nie opuszczając gardy i lustrując wnętrze. Miejsce nie było mu znajome. Strop był zresztą strasznie niski, przez co musiał się nieco pochylać, zupełnie jakby domek zamieszkiwały dzieci. I kim do jasnej cholery byli ci wszyscy ludzie? Lub też stworzenia, bo nie każdego mógł kategoryzować jako osoby. Pierdolone wróżki.
@Dara Watson @Yue Belfrey @Noel Vanberg |
| | Zachowane wspomnienia: 100% MOJA HISTORIA TO : Wiedźmin
☆ Zwano mnie : Filippa
☆ Zawód : Pokojówka i złodziejka
☆ Punkty magii : 41
☆ Wiek : 25
☆ Liczba postów : 6
Re: Chatka Krasnoludków Pon 26 Lis - 2:38 | |
| #1Dzień Haley nie zaczął się jakoś wyjątkowo. Dziewczyna do południa ogarniała swój kąt, a potem trajkotała przez godzinę z przyszywaną kuzynką, Kirby. Bardzo ją lubiła, a co więcej, zdecydowanie traktowała jak siostrę. Powell próbowała ją przekonać, żeby jednak odpuściła tego wieczoru pracę w hotelu, ale Gale nie mogła sobie na to pozwolić. Potrzebowała kasy bardziej niż ludzie mogli tego się spodziewać. Zresztą, na ty balu mogła skroić kilka ważnych osób. Pewnie okradła samego Alfreda, kiedy ten stary pryk nie patrzył. Takie są skutki nie picia wódki, Vanbergi. Odwalona jak stróż w boże ciało poszła do pracy, gdzie przywdziała fartuszek i ze sztucznym uśmiechem na ustach roznosiła wszystkim drinki oraz co jakiś czas donosiła przekąski. Hiram Mills trochę z nią poflirtował, ale Haley nie miała zamiaru testować z nim niczego więcej poza jego biurkiem. Schlebiało jej to, że czasami adorował ją aż za nadto, ale przynajmniej sowicie przy tym płacił. Wysłuchała nudnej przemowy Alfreda i kiedy przyszła kolej Helen, myślała, że chociaż ta stara plotkara miała coś mądrego do powiedzenia. Albo chociaż śmiesznego? Cokolwiek. Nie spodziewała się jednak tego, że Belfrey zrzuci na siebie jakiś szklany przedmiot. Wielki przedmiot, który nagle roztrzaskał się w momencie zetknięcia z podłogą. Już chciała biec to sprzątać, kiedy nagle poczuła jak coś ją wsysa. Nie mogła nazwać tego przyjemnym uczuciem, a potem pamięta tunel niczym w Iluzji 2. Po wylądowaniu przed Chatką, wspomnienia zaczęły zalewać jej głowę. Pamiętała wszystko. To kim była. Oraz to czym stała się w Storyville. Zaczęła gardzić w jednej chwili swoją osobą. Filippa nigdy nie dopuściła by się takich okropnych rzeczy, które robiła Haley. Spojrzała po reszcie i po słowach Trixie, zmarszczyła brwi. - O czym ty mówisz? Sądzisz, że ktoś z nas byłby w stanie bez pamięci o nas samych tu się przenieść. Bo obstawiam, że nie tylko ja poczułam przypływ czegoś, czego mi brakowało. Mojej mocy.- pokręciła głową, podnosząc się. - Masz coś do ukrycia, że tak usilnie nie jest ci na rękę żebyśmy tu byli? Zaraz... - podeszła bliżej Trixie. - Coś ty najlepszego zrobiła? To wszystko Twoja wina na pewno! |
| | Zachowane wspomnienia: 0% MOJA HISTORIA TO : Piotruś Pan
☆ Zwano mnie : Dzwoneczek
☆ Punkty magii : 62
☆ Wiek : 28
☆ Liczba postów : 410
Re: Chatka Krasnoludków Wto 27 Lis - 6:26 | |
| Powietrze wokół chatki jakby zgęstniało od napiętej atmosfery, która, niczym gęsta jak mleko mgła, unosiła się wśród przybyłych ze Świata Bez Magii. Trixie zaczęła rozglądać się, szukając śladów obecnych mieszkańców Zaczarowanego Lasu. Starała się przypomnieć, kogo nie widziała w Storyville, ale wszystko miała gdzieś na końcu języka. Wśród tej hałastry nie była w stanie się skupić, potrzebowała więcej czasu. Poza tym - nie wiedziała, czy jej moce nie osłabły przez pobyt w Storyville, więc wolałaby nagle nie zostać zaskoczona przez jakąś armię ogrów, które chciałyby rozszarpać ich na strzępy. Wbrew pozorom wszyscy potrzebni byli jej żywi - no może większość, na razie. Dzwoneczek usłyszała żałosny trzepot skrzydeł i zobaczyła, jak Zębowa Wróżka, niczym Rejtan, zasłania swoim ciałem blondyna. Trixie nie mogła powstrzymać złośliwego wróżkowego chichotu. Najchętniej zamknęłaby ją w terrarium z ptasznikiem i oglądała, jak przed nim ucieka. -Myślę, że to nie Wasz biznes, czego tam szukam - odpowiedziała @Thia Zimmer, która nadal w pozycji bojowej ustawiła się w kierunku Dzwoneczka. -I to on powinien zasłaniać Ciebie, z tego co wyczuwam nadal jesteś bezużytecznym robaczkiem, bez cienia dawnej władzy i mocy - syknęła, mrużąc oczy niczym kot. W międzyczasie szucherny @Lance Vanberg zaczął wtrącać swoje trzy grosze, jeszcze bardziej psując atmosferę. Trixie zacmokała, kręcąc głową. -Jeśli jest tak, jak myślę, w tym lesie grozi Wam coś dużo bardziej nieprzewidywalnego niż ja - zaśmiała się. -Z tego co wiem to TO - potrząsnęła purpurowym kamieniem, który mienił się tak, jakby w środku zamknięto burzę - jest Wasza jedyna droga do Storyville, także bardzo proszę o kulturę - zaszczebiotała, myślami goniąc już za składnikami eliksiru pamięci. Potrzebowała go, aby znaleźć zdrajcę, osobę, która wystrychnęła wszystkich na dudka i wrzuciła ich do Storyville. Przede wszystkim zabrała jej wszystko - jej klątwa miała wyglądać zupełnie inaczej! Eliksir, dzięki któremu nie zapomni swojej przeszłości, to jej jedyna nadzieja w miasteczku. A gdyby tak zaaplikować go komuś z nich, żeby całe miasteczko miało go za wariata? Jej myśli zostały brutalnie zawrócone przez @Haley Gale, wysnuwającą własną teorię. -Gratuluję zmysłu obserwacji, Filippo. Dzięki Tobie wiemy już, że zostaliśmy tu wysłani przez kogoś, kto władał magią - powiedziała i zaklaskała trzy razy od niechcenia, niczym znudzony uczeń na przedstawieniu szkolnym. -Możesz sobie darować oskarżenia w moim kierunku, ta klątwa najbardziej osłabiła mnie - prychnęła. -Wierz albo nie, ale gdybym to ja zdążyła rzucić klątwę, cierpielibyście dużo bardziej - wyszeptała, podchodząc bliżej Filippy i patrząc jej prosto w twarz. -Zostaliśmy przeniesieni przez magię, którą ktoś dużo wcześniej zamknął w tym szklanym czymś, co spadło. Pytanie kto to był - zaczęła mówić bardziej do siebie niż do nich, próbując zignorować szampańskie uderzenie w głowie i dokładnie przypomnieć sobie szczegóły wieczoru. |
| | Zachowane wspomnienia: 0% MOJA HISTORIA TO : Czerwony Kapturek
☆ Zwano mnie : Eleanor Lupus (Wilk)
☆ Zawód : Zielarka
☆ Punkty magii : 154
☆ Wiek : 27
☆ Liczba postów : 9
Re: Chatka Krasnoludków Wto 27 Lis - 12:13 | |
| #3Nos nie mógł jej zwodzić. Nie, kiedy była pod wilczą postacią, a ta przecież jakby nigdy nic postanowiła przejąć kontrolę nad jej ciałem. Cóż z tego, że usilnie próbowała kryć się z tym kryć? Wszystko wariowało, kiedy baśniowe postacie zniknęły, ale teraz... Dziwny, magiczny impuls dał o sobie znać. Stąd jej nagłe osłabnięcie, stąd wśród garstki gapiów Wilk w samo południe - a była to naprawdę niedorzeczna pora na przemianę! Kobiece ciało zastąpiło masywne zwierzę o ostrych kłach, nastroszonym, niemalże czarnym futrze i mądrych, dużych oczach, w których jednak na próżno było szukać choćby krzty człowieczeństwa. Któż by się spodziewał, ze kryje się za nimi uśpiona świadomość niewinnej panny? Ale, ale. Zapach był znajomy, intensywny, ale i przeplatał się z innymi woniami, których Wilkowi nigdy nie było dane poznać. Nie znajdowali się daleko, wielkie łapy szybko odbijały się od leśnego runa pozostawiając po sobie charakterystyczne wgniecenia, więc niewątpliwe, iż ktoś tym tropem mógł podążyć. To jednak Wilka nie obchodziło. Zatrzymał się dopiero przed drzwiami skrytego, acz pod pewnymi względami malowniczego domku - Chatki Krasnoludków. Och... Wracały przyjemne wspomnienia. Może i te małe cholerstwa nie były już dziećmi, jednak coś tak niskiego musiało smakować WY-ŚMIE-NI-CIE. Udka Krasnala; niby małe, ale dobrze umięśnione, a jak jeszcze dorzucić ich lęk i prośby o niezjadanie, mmm. Marzenie. Tak, zdecydowanie należało dodać jakiegoś Krasnala do listy potraw do skosztowania. Wszakże było ich siedmiu, jeden w tę czy we w tę... Wilczym pomrukiwaniom i powarkiwaniom nie było końca, więc jeśli słodkie ptaszki w chatce choć na chwilę zamknęły swoje jadaczki, mogły bez problemu zanotować, że mają nieproszonego (och, czyżby?) gościa. Jednym, zdecydowanym ruchem łapy wyważyła drzwi i szczerząc zęby do zgromadzonych, mierzyła ich bacznym spojrzeniem, które ostatecznie utknęło na @Trixie Bell - widok tego aniołka wywołał jeszcze głośniejsze powarkiwania, a łapy krok za krokiem zmierzały w jej stronę. Niestety, wróżki były zbyt kościste. Fuj, fuj. |
| | Zachowane wspomnienia: 100% MOJA HISTORIA TO : Strażnicy Marzeń
☆ Zwano mnie : Zębową Wróżką
☆ Zawód : przedszkolanka
☆ Punkty magii : 102
☆ Wiek : 21
☆ Liczba postów : 36
☆ Nabyte przedmioty : Pierniki Baby Jagi, Zastawa Szalonego Kapelusznika Re: Chatka Krasnoludków Czw 29 Lis - 20:51 | |
| Postawa samej Toothiany zmieniła się w bardziej obronną niż bojową. Nie chciała w tym stanie walczyć z Dzwoneczkiem. I nie mogła też pozwolić, żeby ta wróciła do Storyville na swoich warunkach. Zapewne wtedy osiągnie wszystkie rzeczy, które będzie chciała - zachowa pamięć, w przeciwieństwie do tych, którzy chcieliby ją powstrzymać. A Thia musiała przecież ją powstrzymać i odegrać się za to, co się jej stało. Bohaterski odruch. Tak mogła nazwać cechę, która nią kierowała, kiedy stawała do kobiety przodem i to w pierwszym rzędzie tuż przed nią. Nie myślała nad tym czy jest słaba czy nie - po prostu stawała w obronie ważnych osób. Nic za to nie oczekiwała. Zmarszczyła brwi na jej uwagę. To było chamskie, patrząc na to, kto właśnie doprowadził ją do takiego stanu. Rozejrzała się dokładniej, dostrzegając również innych przybyszów z innego świata. Niestety nie znała ich osobiście. Więcej przypominały jej wcielenia ze Storyville. Znała jednak ich historie, choć trudno było poznać bohaterów opowieści po ich twarzach. Usłyszała jednak imię kobiety - Filippa. Znana czarodziejka. Byli zupełnie wyrwani z różnych światów. Każdy inny, każdy ze swoją odmienną historią. Łypnęła spojrzeniem purpurowych oczu w stronę rycerza. Wyglądał na nawet bardziej zdenerwowanego niż sama Trixie Bell, chociaż trochę uśmiechnęła się nawet na jego uwagę o pierdoleniu, bo na razie nawet Tooth nie wyciągnęła z tego gadania nic odpowiednio konkretnego, żeby się tym przejęła. Dlaczego miałaby wracać do Storyville? Oczywiście, że powinna zostać tutaj i odbudowywać swoje królestwo, które wroga Wróżka jej wydarła. Miała jednak osobistą misję - musiała iść za Dzwoneczkiem, a czy byłoby lepsze miejsce do dorwania jej niż Storyville, w którym nie działały jej niesamowite moce? Musiała tylko odkryć co tak naprawdę kierowało nią, gdy się przenosiła do niemagicznego świata. To było najważniejsze. Dlatego musiała wrócić. - Nie dojdziemy do niczego siedząc w środku lasu. - powiedziała, gdy podleciała do okna, przez które rozejrzała się po najbliższej okolicy, próbując rozpoznać, do którego w ogóle świata trafili. - Ta magia musiała być dużo silniejsza niż ta, która przenosi między naszymi światami... Albo zrobił to nadzwyczajny czarodziej albo niesamowity wynalazca. |
| | | | |
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |