Primrose Patricia Ward Pią 25 Mar - 0:06 | |
| Za górami, za lasami, zyla niezwykla postac zwana Persephone, której przygody spisano w ksiedze Hercules. Zamieszkiwal Wonderland, gdzie praktykowała biala magie. Sielanka zostala przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawily sie ciemne chmury, straszna klatwa, która wymazala wszystkim pamiec. I choc postac ta nie uczestniczyla w rzucaniu strasznego zaklecia, zmuszona byla do rozpoczecia zwyklego zycia w Pinewood, totalnie nic nie pamietajac. W miasteczku znacie go jako trzydziestoletniego mieszkanca, zwanego Tris Ward (ft. Anna Christine Speckhart). Zamieszkuje dzielnice Central Pinewood, pracujac jako sekretarka w banku bedac srednio zamozna.
Primrose Patricia Ward Rys bohatera Hurt me and you'll understand, I'll never be Maria Magdalena
Pulsująca cisza. Otwórz oczy. Czujesz? To woń madarynki, paczuli i toffi z ledwie wyczuwalną nutą orchidei. Wiesz do kogo należy. Nie musiałeś nawet podnosić wzroku żeby zobaczyć burzę moich ciemnych, czekoladowych włosów rozsianych po drewnianym blacie, podniszczonego, sosnowego biurka. Mimo, że moja twarz nie jest blada jak śnieg, dla Ciebie mogę być królewną Śnieżką. Zarwana noc kosztowała mnie utratę sił co widzisz po mojej pozbawionej koloru buzi. Pełne usta mam rozchylone. Są koloru czerwieni. Wiesz, że to po winie. Kosztowało jakieś grosze i wypiłam całą butelkę. Nie, Ciebie nie zaprosiłam. Wiesz przecież, że pracowałam. Niemalże co noc słyszysz te same słowa. Nie wyjdę. Nie mogę. Jestem zajęta pracuję. Zasypujesz mnie gradem pytań. A po co? Dlaczego? Jestem przecież tylko sekretarką. Ja jednak chcę czegoś więcej. Chcę udowodnić, że poza kaskadą ciemnych loków i powłóczystym spojrzeniem spod gęstych, smolistoczarnych rzęs kryje się coś więcej. Skrywam tam kogoś kto doskonale zna swoją wartość i nie potrzebuje troski innych. Nieważne czego ode mnie chcesz. Kim oczekujesz, że dla Ciebie będę. Nigdy nie będę kimś, kim nie jestem, a Ty i wszyscy inni na siłę próbujecie mi wmówić, że jest inaczej, że was potrzebuję. Stąpasz miękko po podłodze, niemalże bezgłośnie. Z moich ust wydobywa się jedynie cichy, umęczony jęk, a ciało usuwa się bezwładnie, niebezpiecznie blisko krawędzi. W ostatniej chwili łapiesz mnie w ramiona i ratujesz przed upadkiem. Myślisz, że właśnie mnie uratowałeś, ale to nieprawda. Nie boję się upadku. Skoro nauczyłam się chodzić to nauczyłam się też wstawać. Otwieram szeroko oczy, przez chwilę próbując zrozumieć co się właśnie stało i gdzie jestem. Dlaczego nie otacza mnie biel puchowej pościeli i dlaczego czuję na sobie Twój dotyk. Wreszcie wszystko do mnie pomału dochodzi. Uśmiecham się blado, ale w moim uśmiechu nie znajdziesz wdzięczności. Nikt Cię tutaj nie zapraszał. Kręcisz głową z dezaprobatą. Wiesz, że Twoje kazania i morały do mnie nie dotrą. Ja mam swój świat i uparcie w niego wierzę. Zrezygnowany zostawiasz mnie, więc samą. Niech się wreszcie utopię w swoich wyobrażeniach.
You're a creature of the night
Wrócisz. Wy wszyscy wracacie. Znowu pełen wielkiej troski zaczniesz do mnie mówić, rzucając spojrzenia pełne niepokoju. Wiem, że jesteś tu żeby mi pomóc. Każdy z was z osobna tak mówi. Czasami czuję jakby to było moje wielkie fatum. Znudzonym spojrzeniem przesuwam powoli po meblach, analizując fakturę drewna i poszukując najmniejszego okruszka kurzu. Twoje słowa do mnie nie docierają, bo znam już je na pamięć. Po raz kolejny powtarzam Ci, że dam sobie radę, ale Ty i tak wiesz swoje. Będziesz się czaił gdzieś w pobliżu żeby złapać mnie za rękę kiedy będę próbowała się podrapać po tyłku. Nie zatapiam się jednak w niechęci, a święte oburzenie od razu odtrącam ręką. Tyle jeszcze mam do zrobienia. Podnoszę się energicznie z krzesła i zostawiam Cię samego z niedokończonymi sprawami. Zmartwienia nie są dla mnie, dlatego kiedy do mnie przychodzą, spycham je na boczny tor, zajmując myśli czymś innym. Może jestem zbyt ambitna, ale wiem na ile mnie stać, dlatego się nie poddaję. Wiem, że mogłabym z łatwością dostać to czego chcę za pomocą kilku uśmiechów i ruchu rąk, ale ja tym gardzę. Nie urodą, ale umiejętnościami osiągnę cel. Nieważne jak naiwnie to dla Ciebie brzmi. I tak Cię nie posłucham tylko przejdę z nosem zadartym może trochę za wysoko, nie zerkając nawet ani razu w bok, tam gdzie stoisz.
You're a victim of the fight
Melodyjny głos rozbrzmiewa Ci w uszach. Tak, to ja. Na mojej twarzy czai się niebezpiecznie podejrzany uśmiech. Ty wiesz co to znaczy. Każdy mój pomysł jest inny niż ten poprzedni, a ja z podnieceniem godnym przedszkolaka opowiadam Ci o tym co właśnie wymyśliłam. Oczy zaczynają mi błyszczeć, a na policzki powoli wkrada się ognisty rumieniec. Rękoma wymachuję z takim zapałem, że zaraz wydłubię Ci którąś z rąk oczy. Stoisz i patrzysz się na mnie, pożerając każdą część mojej osobowości, którą w tym momencie uzewnętrzniam. Wiesz, że nie robię tego często, a kiedy już do tego dochodzę jestem urocza jak mały szczeniaczek, którego dostałeś w dzieciństwie na bożonarodzeniowe święta. Nim zdążyłeś się zorientować, już łapię Cię za rękę i porywam ze sobą. Nie można czekać, musimy zrealizować mój szalony pomysł właśnie teraz i własnie tam, nigdzie indziej! Wiesz, że nie masz nic do gadania, bo ja i moje psie spojrzenie zrobimy swoje. Już biegniemy, już nas nie ma.
Promise me delight
I nie wódź nas na pokuszenie. I nas zbaw ode złego. Wiesz, że mam zasady. W jednej sekundzie potrafię zgasić Twoje głupie odzywki, a Ty już nie masz wtedy nic więcej mi do powiedzenia. Znasz jednak moją słabość. Już słyszę skrzypienie desek podłogi, uginających się pod Twoimi stopami. Wcale tego nie chcę, mój umysł woła: UCIEKAJ! Ciało jednak sztywnieje i czuję jak wbijam się głębiej w miejsce, w którym stałam. Już czuję Twój gorący oddech na mojej szyi, a na całym ciele pojawiają się ciarki. Przesuwasz ustami po wystającym obojczyku, białym jak śnieg i zanurzasz swoje ciepłe, szorstkie w dotyku dłonie pod moją bluzkę. Zaczynam drżeć. Nie potrafię oprzeć się pokusie. Jedyne o czym potrafię myśleć to o tym, zebyś przyniósł mi rozkosz. Całe moje ciało do Ciebie krzyczy, a moich uszu już dobiega dźwięk anielskich chórów. I nagle moje sumienie gdzieś zanika, a oczy wypełnia biała poświata zza której nie widzę nic. Nawet potem nie czuję wyrzutów sumienia, ale gorzki smak złości wypełnia moje usta. Bo to niemoralne.
You need love
Jedzenie się przypala, a z patelni bucha ogień. W jednej chwili Twoich rękach pojawia się nie telefon, a gaśnica. Właśnie wszystko pokryło się białą pianą. Mogę być ułożona, ambitna, mieć genialne projekty, ale za nic w życiu nie nauczę się gotować. Ale to przecież nic. Wiesz, że to tylko ułamek całej mnie. Utkana rzeczywistosc krnąbrna
To ja byłam pierwsza. Dopiero kilka lat później przyszła na świat reszta mojego rodzeństwa. Rodzice mnie nie rozpieszczali. Wcale nie było tak jak w opowieściach. Właściwie to moje życie było zupełnie normalne do pewnego momentu. Dużo grałam na pianinie. Podobno moje palce zostały do tego stworzone, tak powiedział nauczyciel muzyki. Matka nie mogła się nie zgodzić, dlatego razem z ojcem zrzucili się na pianino. Potem doszły lekcje raz w tygodniu, bo na więcej nie było ich stać. To i tak było już kosztowne. Potem przyszła na świat Aiden i wszystko się zmieniło. Może nie tak od razu, ale mniej więcej w okresie kiedy byłam około dwudziestego roku życia moja młodsza siostra zaczęła przejawiać nadzwyczajne zdolności. Nie była żadnym dzieckiem obdarzonym w nadprzyrodzone moce, ale bozia nie poskąpiła jej inteligencji. Wtedy własnie zaczęło się to gadanie. Dlaczego nie możesz być jak Aiden? Zobacz, Aiden wcześniej skończyła szkołę. Nie to co Ty, Powtarzałaś rok. W pewnym momencie po prostu przestałam słuchać. Każdy by przestał. Nie chciałam być jak Aiden. Nie chciałam być jak nikt inny. Swoją frustrację początkowo wyładowywałam na najmłodszej siostrze i chyba tak zostało już do teraz, ale przyzwyczaiłyśmy się. Można to nazwać nawet pewnego rodzaju symbiozą. Chciałam jednak udowodnić raz na zawsze samej sobie, że nie muszę być podobna do nikogo innego żeby coś osiągnąć. Wystarczy żebym była sobą. Też byłam bystra, ale żaden test inteligencji nie miał okazji tego pokazać. Poza tym nie potrzebowałam tego. Widziałam, że mojej siostrze wcale nie było z tym dobrze. Najmądrzejsza jednak pozostała Gerda, która po prostu nic na ten temat nie mówiła. Ja jednak byłam krnąbrna. Bardzo szybko przestałam robić to czego oczekują ode mnie inni. Zaczęło się gadanie dookoła głowy, że potrzebuję pomocy, sama sobie nie poradzę z własnym życiem. Owszem. Doszło w nim do kilu przykrych incydentów, o których nikomu nie mówię, ale jak kot ląduję zawsze na czterech łapach i nie zawdzięczam tego nikomu poza sobą. Jeśli na ulicy o zerowym ruchu doszłoby do karambolu, zapewne byłabym świadkiem całego wydarzenia. Nieszczęścia lgną do mnie jakbym była jakimś wielkim magnesem, ściągającym na siebie wszystko co tragiczne. Nie jestem jednak przesądna. Wkrótce po skończeniu szkoły wyjechałam na studia. Chciałam w przyszłości zostać Brand Managerem w jakiejś wielkiej korporacji. Miałam do tego predyspozycje, ale zerowe znajomości, a w wielkim mieście łatwo się zgubić. Zgubiłam się. Wir zdarzeń i osobowości pochłonął mnie do reszty, na chwilę niszcząc moje JA. Znowu byłam magnesem na nieszczęścia. Wróciłam do Pinewood żeby zacząć od nowa, jednak jedyne co mi się trafiło to ciepła posada sekretarki w jedynym tutaj banku. Wiem, że potrafię więcej, dlatego zarywam noce na robieniu projektów, za które wcale nie powinnam się brać. Mam jednak nadzieję, że w końcu magnes się zneutralizuje, a ja będę mogła pójść dalej. Zachowane wspomnienia dumna
Moją głowę wypełnia pustka i obsesja na punkcie greckiej mitologii. Kocham granat za jego słodycz, która rozpływa się w moich ustach. Odstepstwa w bajce uparta
Miałam swoje życie. Ludzi, którzy zabiegali o moje względy i matkę, która troszczyła się o mnie aż za bardzo. Wcale mi to nie przeszkadzało. Byłam do tego przyzwyczajona. Żyłam niemalże w skrajnym luksusie. Wszystko jednak miało się zmienić, ale ja nie wiedziałam dlaczego. To był kolejny, zwykły słoneczny dzień, który spędzałam na łące wśród swoich towarzyszek zabawy. Nagle jednak pojawiła się spanikowana Demeter i bez słowa wyjaśnienia chwyciła mnie za rękę, ciągnąc w stronę jakiegoś portalu. Nie powiedziała mi nic. Ani słowa. Wszystko kręciło się wokół tego w jak wielkim znalazłam się niebezpieczeństwie i jak bardzo w tej chwili potrzebuję pomocy. Nagle znalazłam się w miejscu zupełnie niepodobnym do tego, w którego nie opuszczałam przez całe życie. Po brudnych uliczkach niósł się smród psich sików, a z nieba kapał wieczny deszcz. Całe moje ciało okryło się bezgranicznym chłodem. To był Londyn. Zostałam zmuszona do życia jako ktoś kim nie byłam i dostosowania się do zasad, które nigdy wcześniej mnie nie obowiazywały. Wcale tego nie przyjęłam z pokorą, ale nie miałam wyboru. Demeter zniknęła, a ja zostałam sama wśród obcych ludzi. Dwa lata zajęło mi otrząśnięcie się z letargu, w który popadłam. Wtedy własnie znowu coś się zdarzyło niespodziewanie i tym razem moje oczy były wielkości spodków. Zostałam porwana przez kogoś kto twierdził, że jest władcą świata umarłych. Był niezrównoważony psychicznie. Czułam jakby jego wzrok pochłaniał mnie żywcem, a oczy były niczym rentgen. W ułamku sekundy byłam naga, mimo że ubrana. Chciał żebym została z nim tutaj na zawsze. Nie zgodziłam się. Zaznaczyłam to głośno, tupiąc nogą i gniewnie marszcząc brwi. Gdybym mogła, rzuciłabym się w jednej chwili na niego żeby wydrapać mu oczy. To jasne chyba, że nie czekałam długo na okazję i mimo względnych uprzejmości, wykorzystałam moment jego nieuwagi żeby uciec. Prawda jednak jest taka, że gdyby nie chciał mi na to pozwolić, nigdy bym się stamtąd nie wydostała, ale o tym jeszcze nie wiedziałam. Znowu znalazłam się tam gdzie rozpoczęłam swoją podróż, ale na mojej drodze wiecznie stawały nieszczęścia. Wtedy pojawiał się on i ratował mnie z opresji. Nie jeden raz ocalił mi życie. A ja? Myślałam tylko o nim. Od momentu, w którym udało mi się wydostać z hadesu. Sposób w jaki rozbierał mnie myślami był eteryczny. Nie mogłam go wyrzucić z głowy. Jeśli istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia to właśnie zostałam jej ofiarą, a wcale tego nie chciałam. Wypadki stały się moim chlebem powszednim, a on zapewnił mnie, że będę przy nim bezpieczna. Nawet gdyby to wszystko okazało się być kłamstwem to i tak już dawno mnie posiadł tylko dopiero teraz to do mnie dotarło. Zgodziłam się. Zabrał mnie z powrotem do podziemi. Czas jest pojęciem względnym w świecie, w którym żyliśmy my, ale nie trwało wcale to długo kiedy pojawiła się tam moja matka, składajac nam niezapowiedzianą wizytę. Wbrew temu czego chciałam ja, nie godziła się na mój pobyt w jego towarzystwie. Było za późno. Wyegzekwowała, że pewną część w roku będę spędzała na powierzchni, a w tym czasie podsyłała mi licznych kandydatów na kochanków. Zaden jednak nie dorastał mu do pięt. Moim ulubieńcem zaś został Adonis, którego wciągnęłam we własną gierkę, mającą jedynie na celu poruszenie tego, który władał martwym światem.
|
|