| Jezioro | Jezioro Nie 10 Sty - 21:06 | |
| |
| | Re: Jezioro Sob 16 Sty - 19:18 | |
| /początek! Podróże między krainami nie były czymś, co uważałaby za rzecz potrzebną. Wychodziła raczej z założenia, że dopóki każdy pilnuje własnej krainy, dopóty w świecie panuje równowaga, toteż niechętnie opuszczała swój pałac w Oz. Jednak ostatnie wydarzenia zmusiły ją do podjęcia bardziej radykalnych kroków. Wtrącenia się w bieg wydarzeń, co jeszcze przecież do nie tak dawna uważała za rzecz karygodną. Niemniej działo się źle, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że zło zaczyna podnosić się z upadu. Magiczne Pióro. Czy oni naprawdę sądzili, że ona się o tym nie dowie? Na szczęście nie było jeszcze za późno i Glinda dobrze wiedziała, że jedyną ich opcją jest podjęcie stanowczych działań. Musiała zebrać jak najwięcej dobrych postaci. Potężnych, jak i zupełnie maluczkich. Dobrze wiedziała, że nawet malutka myszka może okazać się niezwykle ważna, dlatego też nigdy nikogo nie lekceważyła. Sama jednak nie zamierzała podejmować żadnych decyzji. Potrzebowali narady, czegoś w rodzaju obrad, na których mogłaby wszystkich zapoznać z sytuacją i wspólnie zdecydowaliby co z tym wszystkim poczną. Pojawiła się w złocisto-białym obłoku pośrodku ciemnej dżungli. Był środek nocy, a zachmurzone niebo skutecznie przysłaniało wszystkie gwiazdy. Szła przez chwilę pomiędzy plątaniną gałęzi, lian i konarów, ale czyniła to z taką gracją, że wydawało się jakby stąpała po równiutkiej, marmurowej posadzce. W końcu dotarła nad brzeg jeziora. - Mój drogi, potrzebuję Twej pomocy - swe słowa skierowała wysoko w niebo nad sobą, które po chwili zaczęło się przejaśniać i zza chmur wyłonił się Księżyc w pełni. Jego blask natychmiast odbił się w spokojnym lustrze wody. W czasach, w których zło ponownie sięgało po swoją potęgę dobro będzie potrzebowało po swej stronie kogoś takiego jak @Lunar. |
| | Re: Jezioro Nie 17 Sty - 10:01 | |
| Rozmowa z Rumplem, i jednocześnie prowadzenie Mushu do Glindy. Nic dziwnego, że parę razy wprowadziłem smoka w błąd i przez przypadek wylądował nie tam gdzie powinien. W końcu jednak dotarliśmy nad brzeg jeziora. Zanim jednak pojawił się Mushu, zdążyłem jeszcze wyryć na naszym symbolicznym głazie jeszcze kilka słów z światła. "Rumple w pobliżu. Miejcie się na baczności." A tymczasem czmychnąłem odrobinę dalej, by zobaczyć co robi Rumple, czy powstrzymałem go? Czy jest jedyną nadzieją na uratowanie Lily? To było niesamowite uczucie. Po raz pierwszy byłem podzielony pomiędzy rozsądkiem, a miłością. Gdyż rozsądek za życia nie miał dla mnie znaczenia, a miłość po śmierci nic już nie znaczyła... Bo czymże jest miłość w obliczu cienia? Głaz był umiejscowiony na środku jeziora. Tak się komunikowaliśmy. Ja i Glinda. Sam już nie pamiętałem jak się poznaliśmy. Ona po prostu wiedziała, że tu jestem. Może nie do końca była pewna czym się stałem, ale często spoglądała w niebo i mówiła do mnie, jakby wierzyła, że istnieję! Więc kiedy przybyła do tej Krainy wiele setek lat temu, to dałem jej znak. Przemówiłem do niej i opowiedziałem swój sekret. Sekret, który wiedziała tylko ona... gdzie jest Lily? "Witaj przyjaciółko. Przybywam na wezwanie." Wyryłem na skale wyobrażając sobie, że tam właśnie siedzę. Lecz obraz mojego ciała był widoczny tylko dla mnie. Był to tylko wytwór mojej wyobraźni, nic więcej... |
| | Re: Jezioro Nie 17 Sty - 14:41 | |
| Na wszystkie duchy przodków w rodzinie Fa. No ten księżyc to w ogóle obeznanie w terenie nie ma, nie wspominając już ani trochę o tym, że podróż do dżungli była długa, to ten jeszcze robił wielkie koła, bo coś mu się mieszało. Oj, długo się kłócili. Raz gdy Mushu go zwyzywał, ten na pewien czas zamilkł, ale w końcu się pogodzili. Zajęło im to sporo czasu, by dojść do jednej wspólnej drogi. Czas w jakim się poruszali, nawet nie grał roli, udało im się to zrobić w dobre parę godzin, ale tak czy siak, przybyli w nocy. Droga była długa, męcząca, dla kogoś takiego jak Mushu, bo z tymi malutkimi stópkami, szedł długo. No jakby był wielkim smokiem, to by sobie poszybował nad dolinami i lasami, ale teraz szedł sobie, swoimi przednimi łapkami szurając bo białej linii prowadzącej go do jakiegoś miejsca. Na wpółprzytomny szedł, szedł i nagle CHLUP! wpadł do jeziora, tym samym budząc się z stanu przyćmienia by rozejrzeć się dookoła. Szybko wypłynął na brzeg, odkaszlnął parę razy i wypluł wodę, która wpłynęła mu do płuc. Dopiero gdy podniósł wzrok dojrzał Glindę. Szybko wstał i się ukłonił. Każda postać ją znała, a tym bardziej każdy strażnik. Tak więc lepiej było zachować się jakoś stosownie. Dopiero po chwili. - Jakiś czarnoksiężnik był w Chinach, chyba szukał pióra. - wydusił w końcu z siebie patrząc cały czas na majestatyczną Glindę. |
| | Re: Jezioro Nie 17 Sty - 16:36 | |
| Dwie przednie dwójki wybite przez wypadek z upadkiem na drzewie; jeden kieł – klasyka, sztuczka z drzwiami; jedna piątka profesjonalnie, u dentysty. A to tylko zdobycze sprzed pięciu minut! Różne strefy czasowe, różne pory snu, przez takie czynniki jej praca trwała niemal cały czas, nie dając jej nawet chwili wytchnienia. Przygody z wybraniem nowego strażnika najwyraźniej niewiele ją nauczyły. Przez chwilę, owszem, z chęcią na nowo wyruszała w teren, żeby znów poczuć radość z zadań zębowej wróżki. Próba powrotu do starych nawyków przypomniała jej jednak, dlaczego sytuacja się zmieniła. Chwila wytchnienia, jedna wycieczka i zaraz zaczynają się jakieś problemy, wróżki się gubią w drodze, zęby są nie tam gdzie trzeba. Jej biznes po prostu potrzebuje dobrego nadzorcy, a większość jej małych pracowników nie ma zbyt wielkiej siły przebicia. W końcu nie mogła żadnej z wróżek awansować – były taktowane jak rodzina, wszystkie równe sobie, czy starsze czy młodsze, jedynie ona się wśród nich wyróżniała. Dlatego wróciła do starych zajęć... Szkoda tylko, że miała przez nie tak mało czasu. Jednak nie ważne jakie zajęcia by ją zajmowały i jak wielki bałagan mógł się utworzyć, zawsze odpowiadała na wezwania Księżyca. W końcu to on był jej przełożonym. Odzywał się nieczęsto, ale gdy już gdzieś jej potrzebował, wtedy pojawiała się tak szybko jak to możliwe. Latanie na ogromne odległości nie sprawiało jej wielkiego problemu. Nieraz podczas zbiorów przemierzała setki kilometrów w jedną noc, więc pojawiła się na czas, w odpowiedzi na wezwanie. – Glindo – zwróciła się do czarodziejki zaskoczona jej obecnością. Księżyc w dodatku w jej towarzystwie – to nie zwiastowało dobrych wieści. Może jednak lepiej będzie, jeśli wyznaczy jakąś wróżkę na swojego menadżera. W końcu zbierania zębów nie można zaprzestać! Kto zajmie się wszystkimi dziećmi świata? – Czy zaistniały jakieś problemy? Rozejrzała się. Przebywał tu jeszcze jej stary znajomy, Mushu, przekazujący niepokojące wieści. |
| | Re: Jezioro Nie 17 Sty - 20:46 | |
| Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że Mroczny nie próżnował jeżeli chodzi o kwestię odnalezienia magicznego artefaktu. Niezwykle potężnego, który zdaniem samej Glindy był zbyt potężny, żeby istnieć jako taki. Uważała, że należałoby go raczej unicestwić, żeby nigdy więcej nikogo nie kusił, choć mógłby przydać się dobru. Cena za jego istnienie była jednak za wysoka. Nie zamierzała oczywiście narzucać swojej woli dobrym bohaterom, wręcz przeciwnie - zamierzała wszystkich wysłuchać i pozwolić im samym podjąć decyzję. Nawet, jeśli byłby to niekoniecznie najlepszy wybór. - Zapewne już wiesz, dlaczego do Ciebie przybyłam - zachowywała się tak, jakby rozmawiała z fizyczną osobą zupełnie nic nie robiąc sobie z tego, że kierowała swe słowa do skały wiszącej wysoko na niebie - Muszę cię prosić o pomoc - zaczęła spokojnie - Czy mógłbyś swym światłem wskazać drogę bohaterom do mego zamku? - sama nie była w stanie powiadomić każdego, a zależało jej, by na naradę przybyło jak najwięcej osób. Dalszy wywód przerwał jej nagły plusk wody. - Witaj, Strażniku - powitała go również się mu kłaniając - Do ciebie również będę miała prośbę - dużo tego będzie, dla każdego miała niezwykle ważne zadanie - Ale o tym później - w tej chwili odwróciła się w stronę, z której przybyła @Toothiana. - Jakże miło Cię widzieć, moja droga - uśmiechnęła się do niej serdecznie - Zanim jednak będziemy kontynuować... - uniosła ku górze swe dłonie i te na chwilę rozświetliły się blaskiem jaśniejszym nawet od tego, który bił od tarczy Księżyca. Chwilę później otoczyła jezioro magiczną osłoną, której nie była w stanie przekroczyć żadna zła postać. Podobnymi zaklęciami chroniła swój pałac, ale by rzucić tamte potrzebowała znacznie więcej czasu, to tutaj było jedynie prowizoryczne i krótkotrwałe. - Kochani... - w końcu zwróciła się do zebranych - Toothiano, do ciebie będę miała tę samą prośbę, co do naszego kochanego Księżyca - po tym wyjaśniła jej o co chodzi - Postarajcie się sprowadzić jak najwięcej postaci, to... - wyciągnęła w stronę Toothiany dłoń, na której pojawiły się magiczne fasolki - Przyda ci się w twej misji - uśmiechnęła się po raz kolejny. - Sytuacja jest naprawdę zła, dlatego nie możemy tracić nawet chwili - jej głos cały czas był spokojny, zupełnie jakby mówiła o zwykłych sprawach, a nie wiszącej nad nimi groźbie śmierci. |
| | Re: Jezioro Pon 18 Sty - 2:18 | |
| Już miałem zamiar wytłumaczyć Czarodziejce dlaczego skierowałem Mushu w nasze strony, ale ten sam wydusił na prędce w czym jest problem. Pióro poszukiwane, i choć to poważna sprawa, miałem inne problemy. Czułem, że to się zbliża... I rzecz jasna nie chodziło mi o mojego cukiereczka, który prędko przybył na moje wezwanie. Aż głupio mi się zrobiło, że rozmawiałem z nimi tak rzadko... ale musiałem dbać o Lily, musiałem jej szukać. Czy mogłem prosić ich wszystkich o pomoc? Skołowany i zagubiony w swej miłości, nawet nie zauważyłem, jak na skale zaczęło migotać jej imię. "Lilith, lilith, LILITH!", aż w końcu zgasło, gdy zorientowałem się co wyprawiam. Miałem tylko cichą nadzieję, że uwaga zwrócona na cukiereczka nie pozwoliła, by Glinda dostrzegła mój brak opanowania. Po wywodzie Glindy nastała głucha cisza. Miałem sekret, sekret, o którym nawet czarodziejka nie miała pojęcia, bądź najzwyczajniej w świecie unikała tego tematu wiedząc, co oznacza. "Wybacz mi, wierna towarzyszko, lecz nie jestem już tak potężny jak kiedyś. Moja magia nie sięga poza tę krainę. Posiadam jednak przyjaciół pośród zwierząt. Zrobię co mogę, by sprowadzić wszystkich do twej siedziby." Wyryłem na skale i zerknąłem kątem oka na zębuszkę. "Bądź ostrożna, córko." Pojawił się srebrzysty napis tuż przed nią, powoli zanikający w mroku. "Klątwa się zbliża. Zaćmienie zbliża się do mnie, osacza mnie. Wkrótce nadejdzie i mój koniec Glindo. On wraca, a z jego powrotem powróci i moje wygnanie. Strzeż się mego brata, Glindo. Strzeż się mroku i pamiętaj, licz cienie!" wyrysowałem na skale, lecz pod takim kątem, by tylko ona mogła to przeczytać. |
| | Re: Jezioro Pon 18 Sty - 15:20 | |
| Mroczny był bardzo, ale to bardzo rozeźlony przez to, że ta wielka świecąca kula śmiała stanąć między nim, a swoją ofiarą - nie wiedział, po co idą w to miejsce, ale w wizji widział, że to właśnie TO miejsce jest tym, do którego przyjmą. Nie chciał zostać dostrzeżony, dlatego pojawił się jak gdyby znikąd - w mroku nocy chmura dymu, w której się pojawił, całkowicie stapiała się z ciemną nocą. Jaszczurka nic mu nie zrobiła - prawdę powiedziawszy, wydawała się być całkowicie nieszkodliwa; czy ona w ogóle umiała zionąć prawdziwym ogniem? Ale nie dla gada tu przyszedł... Księżyc go upokorzył, a Rumpelstiltskin i cały Mrok, który w nim był, czuł gorącą i namiętną nienawiść do tej osoby(?), a jeżeli Mroczny kogoś nienawidzi, to zrobi wszystko, aby nigdy więcej nie wszedł mu w drogę. Najłatwiej byłoby go zabić - ale że gabaryty Księżyca były swoistą barierą, a on nie miał zamiaru tracić czasu na próby ściągnięcia go na ziemię, które pochłonęłyby cenny czas, ograniczony już i tak maksymalnie przez poszukiwanie czarodziejskiego pióra. Jakież wielkie było jego zdziwienie, kiedy ujrzał nad jeziorem tę przerośniętą, przebrzydłą, przeokropnie dobrą i przeokropnie rudą wiedźmę, Glindę Gud Bicz, której nie widział w swojej wizji. No tak, ona chroniła się przed jego magią, tak samo i jego nie mogła namierzyć swoimi czarami i tą durną Księgą, która była chorą parodią jego daru jasnowidzenia. Zdążył akurat zobaczyć, jak rzuca czary ochronne, które uniemożliwiały przekraczanie linii zaklęcia. Jakież to banalne. Nie musiał ukrywać własnej obecności - Glinda na pewno wyczuje, że zło jest w pobliżu (w końcu on nawet jej nie musiał widzieć, aura dobra, która od niej emanowała, drażniła spoczywający w nim Mrok - tak samo i jego magia oddziaływała na nią), a nawet jeśli nie, to ta wielka biała pusta głowa na pewno jej o tym powie. Na razie nie obchodziła go jednak obecność Rudej Wiedźmy, ważniejsze było znalezienie czegoś, co umożliwi mu złamanie Księżyca. Tak podłej rzeczy w swojej Mrocznej karierze jeszcze nie robił! Obserwował więc blask, który roztaczał ten kulkowaty stwór, odczytując magiczne znaki, które rysował. Bariera, którą stworzyła Glinda sprawiła, że jego magiczny słuch nie wyłapywał tego, o czym rozmawiali, ale wystarczyło, że przeczytał to, co Księżyc pisał. Nie interesowało go to, że wkrótce sprowadzi do Good Bitch więcej dobrych stworów - ona i tak będzie pilnować ich jak oczka w głowie, a wchodzenie w otwarty konflikt nie miał najmniejszego sensu, bo żaden nie mógł na dłuższą metę zrobić krzywdy drugiemu, poza zadaniem sobie dużej ilości bólu i zniszczenia okolicy wokół. Zainteresowało go jedynie to Lilith - czyli stwór ma uczucia, które można zranić! Nie wydawało mu się, że zdobędzie więcej informacji - ale to był świetny punkt zaczepienia - a oni i tak pewnie wiedzą, że on tu jest. Zarechotał głośno i wyszedł z ukrycia, sprawiając wrażenie gościa, który spóźnił się na urodzinowy tort i wpadał w trakcie imprezy. -Przepraszam, czyżbym przegapił naradę wojenną? - zapytał głośno, mając pewność, że mimo, iż on ich nie słyszy, oni z całą pewnością słyszeli jego. Nie pozwoli się drugi raz zaskoczyć tej wielkiej białej plamie, a tym bardziej Glindzie, więc machnięciem dłoni stworzył wokół siebie magiczną bańkę, która objęła go całego, a uniemożliwiła jego wrogom chociażby do niego podejść, nie wspominając o rzucaniu na niego czarów (głównie tyczyło się to Glindy, bo tylko jej moc mogła mu 'zadać ból'). Zrzucił kaptur z głowy, aby w blasku Księżyca dostrzegli jego czarne, połyskliwe oczy, nadające mu wyglądu wygłodniałej hieny, która właśnie szykuje się na posiłek. |
| | Re: Jezioro Pon 18 Sty - 18:52 | |
| Mushu, był po części niedoświadczony w magii. To, że ożywiły go pradawne siły dobroci, to i tak nie wiedział za dużo o niczym, co mogło by mu zaszkodzić. Jak był wysyłany gdzieś to tylko do miejsc, gdzie nie używana żadnej, złej magii. Zazwyczaj były to jakieś ludy walczące ze sobą, albo też gdzieś, gdzie magia istniała tylko dobra. Cóż, lepsze to niż nic, ale zdecydowanie nie chciał mieć do czynienia z jakąś kreaturą mroku, która byłaby gotowa wyrwać mu serce i powiesić je sobie na wisiorku. Podróż do dżungli była nużąca a zarazem długa. Nie chciało się iść Mushu'owi taki kawał drogi, ale cóż miał poradzić, jak to była jedna możliwa droga na to, by móc uciec, przed wściekłym czarnoksiężnikiem, który to chyba nie chciał być miły, podczas ich rozmowy. Zdecydowanie wydawała mu się najpodlejszą osobą na całym świecie, wliczając w to Mongołów. Był tak zdenerwowany, na samego siebie, że nawet pewnie nie mógł mu nic zrobić. Chciał być wielkim, potężnym, straszliwym smokiem. A był wielkości jaszczurki. - Glindo, on się wypytywał, nie tylko co wiem o Piórze. Ale co wiem o tobie. Domyślam się, że zbiera sojuszników. - odparł nadal z lekką nutą, niepewności w swoim głosie. Wiedział, że to co się zbliża jest niepewne. Z niecierpliwością, czytał kolejne wiadomości na głazie. W między czasie przywitał się z dawną z znajomą. Nie chciał za długo sobie gmatwać głowy, ale wiedział, że będzie długo musiał tu zostać. Dopiero gdy dojrzał Rumpla, wrzasnął jak jakaś dziewczynka i wpadł w najbliższą kępę trawy tym samym wychylając tylko białe gałki oczne w jego stronę. Co on tutaj robił! Nie mogło być, on zaraz pożre biednego Mushu! |
| | Re: Jezioro Wto 19 Sty - 1:31 | |
| Toothiana nie wiedziała jeszcze jakie wyzwania niedługo staną przed nimi. Wnioski mogła wyciągać jedynie z poważnego tonu Glindy. Wiedziała też, że gdyby nie było to coś naprawdę ważnego, nie odrywaliby jej od pracy. Wydawało się, że od jej ostatniej przygody minęło tak niewiele czasu, a jednak dla innych było to tak dużo, że pewnie zaczęli już umierać z nudów. Świat nigdy nie będzie do końca spokojny – póki ludzie mają swoją dwojaką naturę. Niestety, żaden heros nigdy nie będzie stuprocentowo dobry, tak jak i nawet w największym wrogu można odnaleźć cząstkę dobra. Wróżka wiedziała o tym doskonale, dlatego często wybaczała ludziom wokół mniej lub bardziej wredne postępki, póki nikt nie próbował zniszczyć wszechświata, wchodzić jej w paradę do pracy lub krzywdzić tych, którzy byli jej bliscy. Naprawiała świat tylko na sposoby, które znała najlepiej – przypominając co jest w życiu najważniejsze. Kiwnęła głową lekko, ściskając w dłoniach magiczne fasolki. Wiedziała, jak wielka odpowiedzialność na niej spoczywa. Z resztą, po tylu latach ochrony dziecięcych marzeń, wiedziała jak wygląda praca pod presją. - Nie zawiodę Cię, Glindo. Zbierzcie bohaterów tej krainy, a ja postaram się, aby zebrać wszystkich innych w Twoim pałacu w Wonderlandzie. – kiwnęła głową lekko. Czas uciekał, a ona chciała również dowiedzieć się jakie zagrożenie na nich czyhało. Wiedziała jednak, że Glinda powiadomi ich o tym w odpowiednim czasie. Powinna już ruszać, jednak zatrzymała ją jeszcze na chwilę ta niespodziewana wizyta pewnego czarnoksiężnika. Toothiana zmarszczyła brwi. Tych okropnych, czarnych zębisk się nie zapomina nigdy. Gdyby nie fakt, że broniła ich magia Glindy, zapewne wszyscy powinni zacząć w tej chwili uciekać z tego miejsca. Jak najdalej. Spojrzała w stronę czarodziejki, jednak nie odezwała się najpierw ani słowem. Naprawdę ta sytuacja nie wymagała komentarza. |
| | Re: Jezioro Wto 19 Sty - 15:46 | |
| Oczywiście, że Glinda wiedziała, co trapiło biedny Księżyc. Jej Księga dostarczała informacji na temat wszystkiego co się wydarzyło i miało wydarzyć, więc uwadze Czarodziejki nie umknęła historia ich miłości. Sama nie była w stanie kochać, co miało swoje plusy jak i minusy. Stworzono ją po to, by broniła dobra, wszelkiego rodzaju uczucia wykraczające poza matczyną troskę były zbędne, choć błędem byłoby stwierdzenie, że Glinda nie znała potęgi prawdziwej miłości. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nawet najpotężniejsza magia musiała ustąpić jej miejsca. Po prostu nie dotyczyła jedynie osoby samej Gliadioli. Trudno było, by przed Jasnością coś pozostawało sekretem jeżeli dotyczyło dobrej postaci. Zło mogło się przed nią maskować stosując swe parszywe sztuczki i magię, która przeczyła wszystkim prawom natury. Ale Księżyc był dobry. "Nie martw się, stary przyjacielu. Pokonanie zła pozwoli ponownie zająć się sprawą twej ukochanej Lilith" - tylko głupiec uważałby, że Glinda nie potrafiła porozumiewać się w inny sposób niż poza mową. Nie musiała nawet spoglądać w Księżyc, by przekazać mu swoje myśli. Właśnie tym miała się między innymi zajmować - dodawać dobrym otuchy na każdy z możliwych sposobów. - Tak. Księżyc ma rację - odparła spokojnie - Mrok czai się w każdym zakamarku - w chwili, gdy to mówiła wyczuła nagłe pojawienie się Mrocznego. Jego czarna aura była aż zbyt dobrze dla niej wyczuwalna, chociaż nie dała tego po sobie poznać. - Nie musisz się martwić, dzielny Strażniku. Zło nigdy nie zwycięża - uśmiechnęła się do Mushu - Zainteresowanie zła moją osobą nie jest chyba żadnym zaskoczeniem, prawda? Powinniśmy się raczej martwić tym, czego poszukują - nie mieli czasu do stracenia. Zło było kilka kroków przed nimi, więc każda minuta była cenna. - Nie bójcie się - jej głos nadal był tak samo spokojny jak wcześniej, gdy Rumple postanowił się ujawnić. Wyszła do przodu osłaniając Mushu i Toothianę - Twoja mroczna magia nie ma tutaj mocy - zaklęcie ochronne wciąż działało, z tym wyjątkiem, że teraz Mroczny mógł ich usłyszeć - Mogłam się spodziewać, że nie będziesz mógł sobie odpuścić szpiegowania - uśmiechnęła się do niego uprzejmie - Uznam to za dobry znak. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że nie jesteś zaproszony - westchnęła lekko. |
| | Re: Jezioro Sro 20 Sty - 12:33 | |
| Słowa Glindy dodały mi otuchy. Wprawdzie wiedziałem, że nie dożyję dnia jej uwolnienia, ale nie liczyło się moje życie, tylko jej. Na podstawie tej zasady oddałem Lilith swoje prawo do życia, gdyż wszystko jest ważniejsze, wszystko inne ma prawo, na które ja nie zasługiwałem. Gdy dostrzegłem Rumpla, zniesmaczony aż odsunąłem od niego blask, tak że jego postać pozostawała w mroku. 'Znowu ty..." Pomyślałem i zacząłem się materializować na skale. Nie było mnie na ziemi, ale panowanie nad światłem pozwalało mi na kształtowanie z blasku pewnych form. Więc jeżeli się dobrze skupiłem, udawało mi się stworzyć pewne humanoidalne istoty z światła. Wprawdzie nie mogły niczego dotknąć, tylko świeciły. Były jak... bo ja wiem, iluzja? Ale tylko na to było mnie stać, i tylko tak mogłem w przybliżeniu pokazać innym jak wyglądałem kiedyś. Najpierw dłonie, potem nogi, a na końcu reszta ciała. Postać stworzona przeze mnie zabierała wokoło dużo światła, ale to był jedyny sposób by była dobrze widoczna. Ja, on... to coś siedziało na skale jakby brocząc nogi w wodzie. Po chwili wstałem i ruszyłem nim w stronę Rumpla. "Odejdź" pojawił się napis by Rumple mógł go odczytać, a postać z światła była coraz bliżej powolnie sunąc w stronę czarnoksiężnika. Postać z świateł miała tylko odwrócić uwagę. Zwykle nie męczę się bez powodu, nie popisuję swoimi umiejętnościami. Zresztą to i tak było nic. Manipulowałem światłem, co mogłem zrobić? Uśmiechnąłem się na samą myśl, moja postać również. Wiedziałem co chciałem zrobić. Miałem dać czas innym na ucieczkę, by w odpowiedniej chwili zaatakować Rumpla. Zaatakować... czy mógłby to być naprawdę atak? Cała energia skupiona na postaci miała się uwolnić by otoczyć Rumpla z każdej strony. Całe światło na ziemi miało się skupić właśnie na nim i tylko na nim! Ciekawe jak zareaguje... bo nawet z swoją barierą nic nie wskóra. Mogłem otoczyć i ją, co to za problem? Mój blask słabo, ale jednak, oświetlał całą półkulę. Jednak gdyby cały ten blask skupić... "To moja Kraina Rumple. Nie jesteś zaproszony!" |
| | Re: Jezioro Sro 20 Sty - 18:27 | |
| Mroczny stał zachwycony tym, że był w centrum uwagi. Ach, nie mógł się powstrzymać, aby im się nie pokazać! Po prawdzie przybył tutaj tylko po to, aby zdobyć jakieś informacje na temat tego, jak zaszkodzić Księżycowi, ale skoro było tutaj tyle DOBRYCH, paskudnie obrzydliwie obleśnie dobrych osób, nie było mowy o tym, że trochę ich nie potruje. @Glinda the Good Witch naturalnie wyczuła jego obecność (gud bicz), a stojąca obok niej @Toothiana chyba niezbyt ogarniała, z jak potężnym mrocznym bytem ma do czynienia. Jedynie ten wyrośnięty legwan @Mushu właściwie zareagował - Rumpelstiltskinowi nawet to schlebiało i był gotów nawet zaoferować mu pomoc w przejściu na jego złą stronę! Gadka-szmatka Glindy (Gliny, Gnidy) zaczęła go nudzić już zanim w ogóle mógł ją usłyszeć. Kiedy jednak usunęła zaklęcie, przez które nie mógł jej słyszeć, zrobił znudzoną minę i uniósł oczy ku górze. Była tak okropnie ruda i dobra, że sam jej wygląd wywoływał u niego ciężkie mdłości. Terefere kuku. -Och, to takie urocze z Twojej strony, że chronisz te stwory przed moją mocą... - zaczął. Istotnie, kompania Glindy - podróba smoka, kamienna kula z nieba i skrzydlaty stwór - nie była całkowicie LUDZKĄ kompanią. No cóż, jaka moc, takie towarzystwo! -Nie przyszedłem tu jednak, aby łechtać Twoje ego, Glindo - powiedział łagodnie, ale chwile później zaczął rechotać jak wariat, a jego twarz przyozdobił wizerunek szaleńca. Wyczuł, że @Lunar próbuje stawić czoła jego mocy - tak, był dokładnie irytującą muchą, która atakuje dużo silniejszego osobnika. Znudzony rzucił okiem na napis, który się przed nim pojawił i zacmokał niecierpliwie. Uniósł wysoko rękę, a nieprzenikniona ciemność zaczęła go otaczać, całkowicie uniemożliwiając księżycowi jakikolwiek ruch w jego stronę. Jego moc, którą próbował mu ten stwór zaszkodzić, nie mogło przeniknąć jego czarnej magii, chociażby samo słońce ściągnął na ziemię. Magia Mrocznego była tak stara i potężna, jak magia Glindy, a ich mocy nic nie mogło się równać. -Gdyby nie fakt, że najpierw chcę zniszczyć to, co jeszcze w Tobie ludzkiego zostało - powiedział, patrząc na widzialną postać Księżyca - jeszcze dziś znalazłbym sposób, aby odczynić zaklęcie, którym Cię przeklęto i Cię zabić. - Powiedział to tonem człowieka, który uczy innych jak właściwie zaparzać kawę, aby wydobyć wszystkie jej walory. Widzialna postać Księżyca irytowała go - miał ochotę wyrwać mu serce z piersi i zgnieść na oczach ich wszystkich. -Niemniej jednak cieszę się, że znam już Twoją historię i tragiczny los, jaki spotkał ukochaną, niewinną Lilith - kontynuował, nadając swojemu głosowi barwę smutku i żalu. -Byłoby niewysłowioną stratą, gdyby ktoś wyrwał jej serce i pozbawił ją życia - a tym samym zamienił Cię z powrotem w człowieka! Śmiertelnego, pysznego, czekającego na schrupanie człowieka! - zaskrzeczał donośnie, bo wezbrała w nim wściekłość. W swojej wizji widział, jak Księżyc oddaje życie swojej ukochanej, a tym samym sprawia, że ona staje się długowieczna, albowiem jej życie to efekt klątwy, która dotknęła ich obu: ona żyła tak długo, dopóki żył księżyc - a klątwę mogła przełamać jedynie śmierć dziewczyny! No, może nie jedynie, ale tylko na tak osobliwy pomysł wpadł Rumpelstiltskin - bo pocałunku prawdziwej miłości dać sobie nie mogli! -Przykro mi, mój PROMYCZKU - wyszeptał, mając pewność że Księżyc słyszy każde jego słowo - a i dobór słowa nie był przypadkowy, bo właśnie w ten sposób tracił on swoją ukochaną - ale właśnie przewidziałem, że wkrótce stracisz wszystko, co masz. Zniszczę Twoje szczęśliwe zakończenie, chociażby miała być to ostatnia rzecz - a uwierz, że nie będzie! - jaką zrobię! - wykrzyczał złowrogo, a mrok wokół niego jakby zgęstniał, tworząc nieprzepuszczaną tarczę wobec jakiejkolwiek magii czy mocy. |
| | Re: Jezioro Czw 21 Sty - 20:28 | |
| Grrr. To spotkanie zaczęło się robić na prawdę groźne. Gdyby nie fakt, że obie strony, poszukują magicznego pióra, pewnie byłoby to zwykłe spotkanie przy herbatce, a tak na prawdę, teraz trzeba było przemyśleć, każdy krok, by nie popaść w bezgraniczną otchłań ciemnych mocy, które pewnie prędzej czy później zemściłyby się za to, że pod koniec każdej bajki umierają. To byłoby bardzo, ale to bardzo nie w porządku, by oni dostali pióro w swoje nędzne, oślizgłe szpony. Gdyby Rumpel, głośno powiedział, że Mushu to jaszczurka, miałby pewne, że Mushu rzuci się na niego bez najmniejszych skrupułów. Mógłby się nawet pobawić fajerwerkami, ale jednak, ciężko by było takie znaleźć w dżungli. Przecież Mushu jest jego najgorszym koszmarem i osobiście by go sprał. No sprałby, ale tylko wtedy kiedy byłby chociaż tak z 5 metrów większy, bo jednak teraz może co najwyżej go podrapać, a chyba to by nie miało sensu. Gdy Muniek się zmaterializował, ten wychylił jedynie swoją łepetynę zza krzaczka i zaczął oglądać jego poczynania. Trzeba było mu przyznać. Jak na taką "Istotę" jaką on był, można było śmiało powiedzieć, że sporo wie, dość sporo. A jeszcze więcej potrafi. Nie chciałby go spotkać w jego naturalnej postaci. - No właśnie! Widzisz! To nasza kraina! Tych dobrych! Nawet nie powinieneś się tutaj pojawiać! I tak Cię pokonamy! - po czym wyszedł z swojego ukrycia i podreptał na tych swoich dwóch tylnych nóżkach do Muńka, by mu potowarzyszyć. Przecież nie puścić swojego wybawiciela całkiem samego. Ma swój honor, więc chce mu pomagać, był pewny, że Rumpel mu nic, a nic teraz nie zrobi. |
| | Re: Jezioro Pią 22 Sty - 12:00 | |
| To nie tak, że w ogóle nie przerażała jej postać Rumpelstilskina, że nie czuła żadnego respektu ani tej przenikającej powietrze wokół siły ciemnej magii. Przechwałki... Wiedziała, że w tej chwili on nie jest w stanie nic im zrobić, a jedynie próbuje zastraszyć i pokazać, że wrócił silny. Ale Toothiana wiedziała, że nie można mu tego pokazać. Zbytnia pewność siebie również mogła zgubić, więc najlepszą postawą był brak reakcji na te zaczepki. W dodatku szpiegowanie i tego typu sztuczki były jedynie dowodem na to, że potrzebuje ich używać, żeby z nimi wygrać. Nie odezwała się ni słowem, ale była zmartwiona losem Księżyca. Lunar przecież był tym, który dał jej drugą szansę na życie, kiedy wydawało się, że je straci bezpowrotnie. Nigdy nie zapomni dotyku zimnego piasku na policzkach, kiedy w chłodną, pustynną, suchą noc upadła z wycieńczenia, sądząc, że ta noc będzie jej ostatnią. Nigdy nie zapomni, bo ona nie zapominała. Spojrzała w stronę Móńka. - Nie bierz na poważnie jego słów! Wielu stanie w twojej obronie, choćby za cenę własnego życia. W tym ja. – ułożyła dłoń na piersi, żeby niewerbalnie wzmocnić swoje słowa. Może niewiele mogła wobec mocy Rumpelstilskina, ale nigdy nie uważała się za słabą istotę. Zwątpienie we własną siłę w końcu mogło ją odebrać. Kierowanie się strachem w sytuacji, kiedy prawie pewne było, że dojdzie do bitwy to zły wybór, a on próbował wpuścić go w nich wszystkich. - Glindo – zwróciła się do czarodziejki po czym pokazała jej ukradkiem jedną fasolkę, którą trzymała w palcach. - Powinniśmy ruszać. To nie tak, że chciała się jak najszybciej zmyć, żeby być daleko od bijącej od czarnoksiężnika czarnej magii, która nie miała najlepszego wpływu na jej samopoczucie... Chociaż nie, trochę tak było. Ale z drugiej strony uważała, że przeciwników pokonuje się działaniem, a nie staniem i rozmawianiem z nimi. |
| | Re: Jezioro Nie 24 Sty - 16:34 | |
| W milczeniu obserwowała poczynania @Zagubiony Blask. Nie mogła mu zabronić próby 'walki' (?). Właściwie walka z Mrocznym była pojęciem abstrakcyjnym, bo tego nie dało się zwyczajnie pokonać. Och, gdyby to było takie proste to Glinda już dawno by to uczyniła z pomocą innych postaci, które już dawno opuściły świat żywych. Tymczasem wciąż jeszcze musieli radzić sobie ze sztuczkami Złego. W końcu musiała jednak zareagować, bo sytuacja w tej chwili mogła dość łatwo wydostać się spod kontroli. - Wystarczy, Lunarze - odparła spokojnie unosząc lekko otwartą dłoń - To go nie powstrzyma - a może odnieść wręcz przeciwny skutek. Na razie Rumple nie był rozzłoszczony, przybył tu tylko po to, by ich szpiegować i wzbudzić postrach, ale kto wie co zrobi, gdy wpadnie w złość... - Dobro dba o swoich - jej melodyjny głos stał się nieco bardziej oschły, choć wciąż można było w nim wyczuć charakterystyczny styl mówienia Gliadioli - Tworzymy jedność - i w tej jedności znajduje się ich siła. Zło prędzej, czy później straci zainteresowanie współpracy i każdy złoczyńca będzie chciał ugrać jak najwięcej dla siebie. - Nie uda ci się nas zastraszyć - przerwała mu wywód na temat mordowania bezbronnej ukochanej Księżyca - Nie teraz, nie w przyszłości - ponownie uniosła swoją dłoń, którą machnęła z gracją rozpraszając jaśniejącą postać Lunara, która nie byłaby już w stanie pokonać tak czarnej magii - Twoja pewność siebie doprowadzi cię do zguby - rzuciła do Rumpla. To pewne. Zaślepionym żądzą zemsty bardzo łatwo popełnić błędy i właśnie na to Glinda czekała. Jeszcze nie teraz i nie tutaj było miejsce na ostateczną walkę między siłami dobra i zła, ale ta nieuchronnie się zbliżała. A to oznaczało, że mieli coraz mniej czasu na przygotowanie się do niej. - Te zostaw na później, przydadzą ci się jeszcze - uśmiechnęła się do @Toothiana, która podsunęła jej dłoń, na której spoczywała jedna z podarowanych wróżce magicznych fasolek - Wybacz, Mroczny, ale moja droga Toothiana ma rację - ponownie przeniosła wzrok na Czarnoksiężnika - Sądzę, że to koniec tej dyskusji i jeśli pozwolisz... - w tym momencie objęła Zębową Wróżkę ramieniem podchodząc razem z nią bliżej Mushu - Na nasz już czas - skinęła mu z lekka głową, po czym wszyscy zniknęli w kłębie złocisto-białego dymu. z/t |
| | | | |
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |