| Zamek Maleficent | Zamek Maleficent Nie 10 Sty - 20:45 | |
| |
| | Re: Zamek Maleficent Nie 17 Sty - 14:34 | |
| To był piękny... nie, to był brzydki ulewny wieczór. Wiatr i deszcz zacinały z obu stron, tworząc coś na kształt diabelskiego wąwozu, który uniemożliwiał właściwie podróże. Jak bardzo zmotywowany musiał być Książe Hans, skoro właśnie wspinał się po schodach mrocznej góry na której szyczycie piętrzył się zamek Maleficent. Droga Malciu mówił sobie w głowie Hans, miętosząc usta w zastanowieniu. Jak ma ją powitać, czym ją tym razem ma uraczyć. Musi czymś zabłysnąć, wszak wokół tylu innych kandydatów do tronu. A on, on musi być tym jedynym, musi tak sobie owinąć M a l e f i c e n t wokół palca, aby ta zechciała ustanowić go panem i władcą ziem... tutaj wspomina sobie drogę pod schody zamku, kiedy zamknięty w pięknej karocy oglądał przez okno świat mroków. Cóż, może okaże się, że skończy jako władca krainy mroków - trudno! Najważniejsze, żeby byli poddani i dużo pieniążków do wydania. Już uśmiecha sie na samo wspomnienie tych wszystkich wspaniałości, które sobie kupi. No właśnie, albo którymi wymieni wyposażenie smutnego zamku Maleficent. Bo niestety ona trochę nie znała się na architekturze wnętrz. Miała przestarzałe meble i na pewno zbyt wiele przedmiotów wykonanych z... kości. Na samym początku nieco krępowały go te ciemne pokoje w których co sie nie odwrócisz to jakieś poroże, albo czaszki. Później przestał zwracać na to uwagę i powtarzał sobie: jak tylko zostanę królem, to wszystko to zmienie. W każdym razie opatula się płaszczem szczelniej i wali w drzwi wysokie na osiem metrów, by mu otworzył jakiś podwładny pani M. Obejrzał się po raz ostatni i upewnił, że konie i karoca stoją i czekają na niego, by zaraz znów zwrócić swe piękne oblicze w stronę uchylających się drzwi. Bo się uchylają, czyż nie? |
| | Re: Zamek Maleficent Nie 17 Sty - 16:33 | |
| Drzwi zaskrzypiały, jednak nie pojawił się żaden sługa. Maleficent nie ufała wielu, a i im nie na tyle, aby komukolwiek powierzyć informację, jakoby kogoś widywała. Zbyt ciężko pracowała na swoją opinię, aby przypadkiem ją zszargać. Tym bardziej, że niedawno wróciła do życia, wraz z resztą tych, którzy byli zbyt wartościowi, by na stałe oddać ich w ramiona śmierci. Wnętrza zaiste były przestarzałe, ale czegóż się spodziewać, skoro przeżarł je czas. Przez jakiś czas była nieobecna, a zamek tak potężny nie mógł przetrwać bez codziennego dbania o niego. Mogła przecież zamęczyć swoje sługi czy nawet rzucić klątwę na swoje mieszkanie, aby nigdy brudem nie zarosło – kosztem cudzego przybytku – jednakowoż od pewnego czasu jej głowę zaprzątały inne kwestie. Rude. Wyłoniła się z ciemnego korytarza. Nie była odziana tak jak zwykle widywano ją poza jej przybytkiem – włosy luźno opadały na jej ramiona, a rogi nie były ukryte pod żadnym materiałem. Była odziana jedynie w prostą, czarną suknię i prostotę przełamywał tylko pierścień z okazałym kamieniem, który mienił się pod wpływem światła pochodni. Pochodnie nie gasły, nie spalały się do końca. Ile one już tu były? Któż wie. - Książę. – przywitała go skinieniem głowy. Księciem był tylko z tytułu – nie miał poza nim nic. Ona doskonale wiedziała, jak bardzo chciał więcej, a i wiedziała jak mu to zapewnić. O ile będzie współpracował, a nie pozostawiało to wątpliwości, wszak niewielu bez powodu pokonywało te schody – nawet ona sama tego nie robiła, a ostatnim bodaj był pewien wybitnie upierdliwy książę, którego chuć zmusiła do ratowania jedynej kandydatki do nocnych swawoli. Biedni ci, którzy nie mieli skrzydeł. Chodzenie potrafiło być doprawdy męczące. Nawet karoca nie mogła zapewnić zbyt wiele komfortu – stopnie tu i tam sprawiały, że po drodze podskakiwała. Biedny rudzielec. A najgorsze mogło być przed nim. Gestem ręki zaprosiła go głębiej. Nie mógł wiecznie stać w progu, gdy pogoda tak nieposłuszna. Wrota zamknęły się za nim zostawiając karocę na pastwę natury. Im dalej w zamek, tym zupełnie inaczej. Rzecz jasna większość sal była opustoszała i kompletnie niezachęcająca, jednak było to spowodowane tym, że ich nie używała, więc i po co miała przywiązywać do nich uwagę. Tu i ówdzie leżały szkielety wypełniające puste pomieszczenia – nieproszonym gościom mogą wystarczyć takie dekoracje. Tam gdzie ona go prowadziła zaczynał panować przepych. Po części była smokiem, cóż więc się dziwić, że składowała skarby. Ot, każdy miał własne hobby, a ona właśnie takie. Światła stawały się cieplejsze, pojawiały się meble pokryte drogimi materiałami, a złoto w chaotycznych kupkach zaczynało być rutyną. W końcu wprowadziła go do najgłębszego pomieszczenia, gdzie już nie było okien, a były za to bogato zdobione żyrandole, jeszcze więcej złota i wielki fotel obity jedwabiem i wyszyty złotymi nićmi. Zasiadła w nim i spojrzała na niego. - Cóż cię sprowadza? – spytała w końcu unosząc jedną brew. Pokazując mu to wszystko rzecz jasna chciała go zachęcić. Nie odda mu tego od tak. |
| | Re: Zamek Maleficent Pon 18 Sty - 11:22 | |
| -Pani- skłania się i w duchu pociesza, ze owa PANI już niebawem zostanie jego osobistą panią. I jej złoto stanie sie jego złotem, a jej królestwo jego królestwem. Nie, to nie pociecha, to motywacja. Pocieszać się musi, kiedy przechodzą kolejnymi korytarzami, a jego spojrzenie pada na szkielety. Trgo właśnie się obawiał. Druga niepokojąca rzecz to absolutny brak służby. Postanowił poruszyć tę kwestie, skoro już szli w ciszy. -Pani, jak radzisz sobie w tym wielkim zamku absolutnie sama? Czemuz nie korzystasz z dobrodziejstwa posiadania służby?- kolejne pomieszczenia miały na szczęście piękniejszy wystrój i cieplejsze temperatury. Przemoczony Hans czuł się bowiem w pierwszej chwili jakby wołał już wrócić do swojej ładnej karocy. Zawsze mógłby przecież gościć tam Maleficent. Na pewno spodobaloby jej sie jaką sobie zamówił karoce za jej pieniądze. Złotą. Przeszli wreszcie do bogato zdobionych pomieszczeń w których Hans poczuł się o wiele swobodniej. Och tak, tego mu brakowało. Rozluźnil szal jedwabny zawiazany na szyji i rozgląda się kontent. O, i na to właśnie liczył. Nieco zdziwly go kupki zlota rozrzucone na drodze. Resztką silnej woli nie schylil się by się poczęstowac tymi skarbami. Wiedział, ze to nie byłoby dobrze widziane, szczególnie przez bezbronną pania M. mieszkajacą tu zupełnie bez nikogo. Czy Hans zapomina o tym, ze ona jest wiedźmą, czy raczej wcale o tym nie wie? Miał wszak złe wspomnienia z wiedźmami. Jedna z nich prawie go zabiła! Wolał nie ryzykować dla dwóch galonów. Mógł przecież zyskać o wiele więcej. Maleficent zasiada w pięknym fotelu, jej suknia wije się pod nogami, a światło padające z krysztalowych żyrandoli oświetla jej twarz. Chudą. Nie to co ta cała Anna pulchna, ale Anna ma mniejszy zamek, więc właściwie to mógł przeboleć. -Pomyślałem, że dawno sie nie widzieliśmy. A że dziś aura nieprzychylna, uznałem, że zatanę Cię w domu. - stara sie nie rozgladac i stać prosto i dumnie, ale peszy go brak widzow. Tylko ona spogląda. I kryształy. -Ale z tego wszystkiego zapomiałem jak dluga jest droga do Twego zamku. I wprosilem się na wieczrzę, czyż nie?- ten niewinny wzrok, no bo przecież wcale Hans dobrze nie wiedział, ze wieczerza to tez coś na czym skorzysta w walce o tron. Z innymi...zaraz, czy ktokolwiek prócz niego był tak głupi, by walczyć o tron w królestwie Maleficent. |
| | Re: Zamek Maleficent Pon 18 Sty - 15:29 | |
| Hans nie był tak ambitny jakoby ona tego chciała, ale to nie stanowiło problemu. Ona miała plany, a on czy będzie chciał czy nie – się podporządkuje, albo i zginie wymieniony na bardziej posłuszny model. Jeśli plan „tych złych” się powiedzie i pióro wpadnie w ich łapska to na pewno zapanuje wśród nich chaos. Każdy będzie miał swój plan i pomysł jak je wykorzystać. Ona nie zamierzała im na to pozwolić. Ucierpią wszyscy. No może prawie wszyscy. Pozbawi ich oraz krainy całej magii pozostawiając jedynie siebie zdolną do czarowania. On miał zarządzać stadkiem przyszłych owieczek, które nie będą w stanie się obronić! Brakowało mu odrobinę zepsucia i stanowczości, jednak i takie mankamenty da się naprawić. - Służba nie ma prawa do gości. Chronię ich przed złudnymi nadziejami. Rozumiesz? – pytanie było retoryczne, nie interesowała jej odpowiedź. Sługom niepotrzebna była chęć spotykania innych. Byli na równi zepsuci co ona, o ile nie bardziej – niech się człowieczeństwem nie zarażą. Wystarczy, że ona ryzykowała wpuszczając kogoś, kto nie był zły na wskroś do swych komnat. Hans mógł dojrzeć i dorównać takim oprychom jak ona, ale równie dobrze mógł odkryć w sobie jakąś obrzydliwą krztę dobroci i dołączyć do tych, do których nikt z głową na karku nie dojdzie. Sięgnęła dłonią do pobliskiego stołu, który również pokryty był złotem. Musnęła opuszkiem palca jedną z monet, a cała reszta zaczęła się obsuwać na ziemię, lądując na podłodze, dzwoniąc przy tym cicho. Wyłoniły się soczyste owoce na – cóż za zaskoczenie – złotym półmisku. Nienaruszone, bez najmniejszych wgnieceń. Przeklęte? Chyba nie proponowałaby mu czegoś, co mogłoby mu zaszkodzić. Nie po to okazywała mu tyle zainteresowania, aby po prostu go zabić. Zignorowała jadalną część owoców i chwyciła złote jabłko. Wyglądało na oznakę władzy, najpewniej należało do jakiegoś króla, który zamieszkiwał ten zamek przed jej przybyciem. Chwyciła je pewniej. Rąk nie urywało, ale było ciężko – nietrudno domyśleć się, że było szczerozłote. Wstała ze swojego fotela i podeszła do mężczyzny. Spojrzała mu głęboko w oczy, a następnie wsunęła jabłko w jego dłonie. - Możesz prosić o więcej, niż wieczerza. – powiedziała cicho na tyle, aby on wyraźnie ją usłyszał, ale tak jakby chciała zachować to tylko dla nich dwojga – choć nikogo innego nie było, a przynajmniej nie na widoku. |
| | Re: Zamek Maleficent Sob 23 Sty - 16:43 | |
| Wieczerza. Zamiast mięsiwa pojawiają się owoce. Hans spogląda jak Maleficent długimi palcami sięga do półmiska i wybiera z niego świecące złotem jabłko. Obserwuje z jaką delikatnością i czułością kobieta waży przedmiot. Złoto w jej dłoniach, złote jabłko, symbol władzy ziemskiej - to jej pasuje. Jest tak pociągająca w swoim obnoszeniu się z pieniędzmi, że Hans też robi krok w jej stronę, kiedy ona się podnosi z fotela. Kusi go. On już rękę po jabłko wyciąga. Po jabłko czy po jej dłoń? Ujmuje prezent w swoją i uśmiecha się nieznacznie pod nosem. Zaraz zaraz, jak to nie na widoku. Kto jeszcze mógł się kryć w przestrzeni tego zamku? Jak dobrze, że Hans nie słyszy myśli Maleficent, ale jeszcze lepiej, że ona nie słyszy jego myśli. Cóż zrobiłaby bowiem z nim, który marzy nie o jej wspaniałej osobie jako osobie, ale jako królowej. I nie serca jego. A królowej panującej na tych ziemiach. - O co jeszcze mógłbym prosić, przecież ten niemały zaszczyt przebywania w Twoim towarzystwie, wszystko mi zapewnia i chyba nie potrzebuję już nic.. - nic, poza wszystkim? W tej swojej pięknej mowie Hans postanawia jednak zaryzykować -... chociaż przyznam ci się, że okropnie męczy mnie to włóczenie się po krainach, chciałbym osiąść w końcu w jakimś pięknym zamku. Najchętniej z tak piękną i silną kobietą - chociaż w głowie zastanawia się, czy na pewno chce, by ona była silną? Nie wolałby przypadkiem takiej głupiutkiej i naiwnej? Jasne, że tak. Ale teraz akurat inna była jego c e l e m. Na prawdę Maleficent uważa go za mało ambitnego? Przecież stara się poderwać ją samą. Sprostać jej oczekiwaniom, przecież to nieproste. |
| | | | |
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |