| Syrenia Laguna | Syrenia Laguna Nie 10 Sty - 20:28 | |
| |
| | Re: Syrenia Laguna Czw 21 Sty - 21:37 | |
| Syreny co prawda nie były jakkolwiek wymarzonym towarzystwem i Dzwoneczkowi wcale nie spieszyło się do tego, by podlatywać do nich dostatecznie blisko, żeby te mogły zauważyć wróżkę, jednak... na pewno nie była tutaj przypadkiem. Doskonale wiedziała o tym, że jeśli chodziło o wszelkiej maści plotki, jakimś cudem to właśnie syreny były zwykle najlepiej poinformowane. Czasami więc naprawdę warto było podsłuchać ich rozmowy, by dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy. Fakt, najczęściej większa część z nich okazywała się kompletną bzdurą, jednak w tym przypadku prawdziwość ewentualnych informacji nie grała zbytniej roli. Dzyń bowiem chciała się dowiedzieć tylko jednego - czy wieść o tym, że Wendy zniknęła bez śladu zdążyła już zatoczyć szersze kręgi. Chociaż... co do tego nie miała już raczej większych wątpliwości. Chodziło więc bardziej o to, na ile ten temat został uznany za interesujący wśród mieszkańców Nibylandii i czy może syreny wiedziały coś na temat domniemanego miejsca pobytu Wendy. A może, co bardzo mało prawdopodobne, udało jej się już wrócić do domu? Jak na razie jednak, siedząc na gałązce jakiejś nadwodnej rośliny, wróżka nie wyłapała z toczących się niedaleko rozmów absolutnie nic ciekawego. Wręcz przeciwnie. Coraz bardziej zaczynało ją nudzić i frustrować to całe podsłuchiwanie. Dmuchnęła niecierpliwie w grzywkę, odsuwając ją tym samym z oczu i utkwiła spojrzenie w ślimaku, który właśnie męczył się wspinaczką na sąsiednią gałązkę. Niewiele myśląc, za to chcąc sobie trochę urozmaicić podsłuchiwanie, niedbałym ruchem sypnęła w kierunku ślimaka odrobiną pyłku. Co właściwie mogłoby się udać, gdyby biedne stworzonko było przygotowane na podobną pomoc. I gdyby spodziewało się, że lada moment stanie się ślimakiem latającym. Tymczasem jednak i tak nic nie wyszło z jego wspinaczki, bowiem posiadłszy nową umiejętność, ślimak po prostu oddryfował w powietrzu, najwyraźniej nie bardzo mając pojęcie, jak mógłby swojemu lotowi nadać jeden konkretny kierunek. Przez moment wróżka przyglądała mu się zaskoczona, kompletnie nie wiedząc, czy powinna jakkolwiek na ten stan rzeczy zareagować. Ostatecznie zaś... po prostu odwróciła się tyłem do dryfującego w powietrzu ślimaka, zamierzając przy tym udawać, że nie miała z tym absolutnie nic wspólnego. Co złego, to nie ona - no jasne. Ona przecież po prostu siedziała tutaj, starając się niepostrzeżenie podsłuchiwać syreny i z całą pewnością nie uczyła ślimaków latać. A jeśli ktoś chciałby w to jakkolwiek wątpić, to na pewno wystarczyłoby spojrzeć tylko na to kilkucalowe ucieleśnienie niewinności, by przekonać się o tym, że rzeczywiście tak właśnie było. Pod warunkiem, że ten ktoś nie znałby Dzwoneczka dostatecznie dobrze, by zdawać sobie sprawę z tego, że określanie jej mianem ucieleśnienia niewinności dość poważnie mijało się z prawdą... |
| | Re: Syrenia Laguna Nie 24 Sty - 19:32 | |
| /po przejściu z zamku Glindy (pierwsza fasolka)
Wróżki były podzielone na różne rodzaje od wiek wieków. Każdy z nich miał swoje zadania, dzięki czemu ich praca była bardzo efektywna i nigdy nie zawodziła. Największy rozłam jednak był między wszystkimi rodzajami wróżek oraz wróżkami zębowymi, które zamieszkiwały nawet inny świat. Wszystko dlatego, że zębowe wróżki były w pewnym sensie wyjątkowe – jako jedyne czerpały swoją siłę z ludzi, a nie z natury. Toothiana, chociaż była jedną z ważniejszych wróżek, dawno nie miała do czynienia z wróżkami z Neverlandu. Wiedziała jednak, że w razie jakichkolwiek problemów wyciągną one do niej pomocną dłoń. Wiedziała to dlatego, że ona również sama ruszyłaby na pomoc, gdyby jej siostry miały kłopoty. Przybyła tutaj, aby wypełnić zadanie dane jej przez Glindę. Zebranie dobrych postaci było jednym z większych przedsięwzięć, w których brała udział od niedawna. Nie miała zamiaru nikogo zawieść, dlatego wyruszyła niemal od razu po przeniesieniu z zamku czarodziejki w Oz. Czarnoksiężnika widziała na własne oczy, więc myślała, że znała niebezpieczeństwo, z którym dane będzie im się zmierzyć. Nie sądziła, że sytuacja może być dużo gorsza, dlatego będzie potrzebna im każda pomoc. Nawet ta najmniejsza. Miała nadzieję, że osoby, które były dla niej ważne, odnajdą się w sytuacji, która ich dotknęła i chociaż raz wykażą się odrobiną odpowiedzialności... Tak, brzmiało to jakby miała na myśli kogoś konkretnego nie bez powodu... Chodziło o kogoś konkretnego – chłopaka o białej czuprynie, który został w innym świecie i pewnie go tutaj nie spotka... Oby nie. Zawsze prosił się o kłopoty i chociaż Toothiana nie pokazywała ów uczucia, zawsze bardzo się o niego martwiła, kiedy znikał... Przeleciała wśród zielonych liści nad jeziorem. Spotkała się już z kilkoma osobami, które miały przyjść w odpowiednim momencie w ustalone miejsce w Neverlandzie, aby mogli razem przejść przez portal łączący światy. Teraz zawitała na wyspie Nibylandii, aby tutaj odnaleźć kilka konkretnych, małych osóbek... W tym jedną z jej małych sióstr, której dotąd nie miała okazji poznać bliżej niż z opowieści. Przelatując nad jeziorem w pośpiechu nawet nie zauważyła dryfującego ślimaczka – bardziej jej uwagę przykuł znajomy blask wróżkowego pyłu. - Dzwoneczku! – jej ton był cichy, ale brzmiał stanowczo. Mała wróżka może okazać się wspaniałą pomocą! Podleciała więc do niej szybko. To zabawne, przez tyle lat zapomniała już jak to jest rozmawiać z maluszkiem wielkości paru cali. - Przysyła mnie Glinda... – znów ten cichy ton. - Zło powróciło do Green Gables...
Ostatnio zmieniony przez Toothiana dnia Sro 27 Sty - 19:25, w całości zmieniany 1 raz |
| | Re: Syrenia Laguna Nie 24 Sty - 23:01 | |
| Słysząc własne imię wypowiedziane jednak głosem, którego do tej pory z całą pewnością Dzyń nie znała, w pierwszej chwili zdezorientowana odwróciła się w kierunku nieszczęsnego ślimaka. Bardzo szybko uświadomiła sobie jednak dwie rzeczy - po pierwsze głos wcale nie dobiegał z tej strony, po drugie zaś... raczej mało prawdopodobne było, by odzywał się do niej ślimak. Chociaż... kto wie? Ale nie. Nie tym razem. Jak się bowiem okazało, głos należał do innej wróżki. Choć z nią samą - podobnie jak i z jej głosem - Dzwoneczek miała do czynienia po raz pierwszy. Nie powinny więc dziwić nieufnie zmarszczone brwi, kiedy zastanawiała się skąd i dlaczego tamta miałaby właściwie znać jej imię. Na zastanawianie się nie miała jednak zbyt wiele czasu. Podobnie zresztą na pytania - już nawet pomijając fakt, że zadawanie pytań bez słów i tak było dość skomplikowane. Tym bardziej, kiedy miało się z kimś do czynienia po raz pierwszy i kiedy ów ktoś nie miał jeszcze okazji przywyknąć do rozmów z Dzwoneczkiem. Bo niestety, ale jeśli już samo rozmawianie z kimś znacznie od niej mniejszym było dla Toothiany czymś, od czego zdążyła się już odzwyczaić... to w tym przypadku musiała wziąć pod uwagę jeszcze jedną trudność. Dzyń z całą pewnością nie odpowie jej werbalnie. Ale to chyba jeż było dość mało istotne w zestawieniu z informacją, jaką Toothiana miała wróżce do przekazania. O ile bowiem wcześniejsze posłużenie się jej imieniem wywołało już zdziwienie Dzyń, to owo wzrosło tym bardziej po wysłuchaniu kolejnych słów. W pierwszej chwili Dzwoneczek zastrzygła w zakłopotaniu skrzydełkami, jakby przez moment rozważała, czy aby przypadkiem nie lepiej by było, gdyby natychmiast się stąd ulotniła. Nawet jednak jeśli taki pomysł rzeczywiście przemknął jej przez myśl, szybko musiał zostać odrzucony. Wróżka przekrzywiła bowiem na bok głowę, wyrażając swoje zainteresowanie. W następnej chwili zaś z pewną dozą niepewności wskazała palcem na własną pierś, jakby chciała się upewnić, czy rzeczywiście zębowa wróżka zwracała się do odpowiedniej osoby. Albo jakby chciała zapytać, dlaczego to miałaby być właśnie ona. Zaraz jednak, nawet nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, Dzyń machnęła niecierpliwie ręką, doszedłszy najwyraźniej do wniosku, że to akurat nie było aż tak istotne w tej chwili. Zamiast tego podleciała nieco w górę, by znaleźć się na poziomie wzroku Toothiany i kiwnąwszy głową dała jej znak ręką, by mówiła dalej. Bo przecież ta krótka informacja, która została jej przekazana, zdecydowanie wymagała rozwinięcia. Wraz z nim Dzwoneczek mogłaby przynajmniej uzyskać też odpowiedź na swoje wcześniejsze pytanie - dlaczego ktokolwiek z tą sprawą zwracał się właśnie do niej? Jasne, nie chciała oczywiście, żeby zło panoszyło się po krainach, jednak... zwykle raczej nie postrzegała siebie w roli bohaterki, która bezpośrednio miałaby stawiać mu czoła. I, nie oszukujmy się, większość osób i istot postrzegała wróżki w podobny, dość lekceważący sposób. Bo cóż niby mogły zdziałać te małe istotki? Fakt, mogły zdziałać prawdopodobnie znacznie więcej niżby niektórym się wydawało. Ale z tego akurat mało kto zdawał sobie sprawę. |
| | Re: Syrenia Laguna Pon 25 Sty - 1:25 | |
| /Pierwsza gra, to prawie zaszczyt!
Biały się nudził. Ostatnio coraz bardziej! Od kiedy odnalazł drogę powrotną do zmamku a we wszystkich krainach zapanował pokoju, Vis miał wrażenie, że cały świat jest przeciwko niemu. Miał tyle niespożytej energii w sobie, a jedyne co mógł z nią robić, to pływać w kółko tak szybko jak tylko potrafił. No i czasami wyskakiwac nad taflę wody żeby zaświecic łuskami w słońcu. Tym razem dość szybko urwal się z pałacu i już wczesnym porankiem rozpoczął przeszukiwanie dna oceanu w poszukiwaniu czegoś bardziej interesującego niż problemy księżniczek i narzekajace kraby. A straszenie ryb czy ściganie się z nimi było znacznie bardziej kuszące. Zwłaszcza, że zwykle wygrywał. Prawdopodobnie bo by wszystko dobrze, gdyby nie to, że w trakcie tych poscigów pojawił się niebezpiecznie blisko mureny której kiedyś przypadkiem zniszczył dom. Na tyle blisko ze go rozpoznalala i zaczęła gonić, klapiac dziwnie uzebionym ptakiem. Rozwiązanie było jedno: wiać. I to najlepiej tam gdzie go ryba nie znajdzie. Na poczatku pędził równolegle do rafy i dopiero znajdując się blisko brzegu, poderwał się do góry i wyskoczył jak rakieta nad wodę. A potem równie szybko wylądował na skale. Oczywiscie nie jakoś z gracją tylko po prostu uderzył w skałę jak rozpedzony ptak w okno czy drzewo. Był jednak na tyle bystry, że zamiast narzekać, wciągnął się do bezpieczniejszej pozycji na skałe i uniósł płetwy do góry żeby przypadkiem go ta straszna bestia nie dziabnela. -Nie zlapiesz mnie, za stary już jesteś! -zaśmiał się, ale oczywiście krwiozerczy potwór klapnal zębami tam pod wodą, na co Vis wyprostował się przerażony. Oczywiście nawet nie ośmielał się próbować opuścić płetwy tak zebby zanurzaly się w wodzie. Niebezpieczeństwo ciagle bylo w pobliżu! Dopiero teraz biaalowlosy pan syrenka usadowil się wygodnie, na skale. Wcześniej to bylo zbyt niebezpieczne! Odgarnal ręką grzywkę, która przecież magicznie zawsze była idealna (bo przecież włosy syrenek zawsze są idealne i zawsze pięknie suche nawet po wyjściu z wody!) I wyciągnął ręce na boki. Oczywsicie, kompletnie nie zauważył znajdujących się przecież tak blisko wróżek. Przecież Dzwoneczek taki malutki a Zębuszka w takich kolorach ze jakoś idealnie wtapiala się w kolory lasu. A po chwili ziewnął. Taki zmęczony tym poscigiem, że aż mu się nudziło. Dzień jak co dzień. A gdzie prawdziwe przygody?
|
| | Re: Syrenia Laguna Pon 25 Sty - 12:39 | |
| Skąd mogła znać jej imię? Czyż to nie oczywiste! Toothiana operowała przecież wspomnieniami dzieci, a o czym dzieci wspominają częściej, niż o bajkach? W każdej z dziecięcych opowieści kryło się ziarnko prawdy, ale ludzie nie mogli przecież o tym wiedzieć. Natomiast wróżki – i owszem! Nietrudno odgadnąć z jaką jasnowłosą wróżką cynową można mieć do czynienia w Nibylandii, a ponieważ Toothiana była znana z doskonałej pamięci, również cieszyła się tym, że wiedziała kogo sprowadzić na zebranie do Glindy. Większość z nich znała jedynie z opowieści i zapewne vice versa, ale któż nie uwierzyłby na słowo wróżce zębowej? Ba, ich królowej! W odpowiedzi na zdziwienie Dzwoneczka, Ząbek kiwnęła głową. Cóż to za niedowierzanie! W końcu nawet najmniejsza pomoc jest ważna, a czasem nawet piórko potrafi przeważyć szalę na dobrą stronę. Po ich stronie nie było mniej lub bardziej ważnych, każdy walczył o dobrą sprawę. I chociaż zazwyczaj każdy z bohaterów rozchodził się w swoją stronę, zajmował swoimi sprawami, a cele zaczynały ich bardzo dzielić, to w chwili, kiedy zachodziła taka potrzeba, potrafili złączyć swoje siły i stanąć na wysokości zadania. Ona też wcale nie była tak bardzo zadowolona, że musiała zostawić swój zębowy biznes, zwłaszcza kiedy narobiło się tam trochę zamieszania związanego ze zniknięciem wróżek... Dopiero teraz właściwie skojarzyła, że pojawienie się czarnoksiężnika może być z tym powiązane. Nie była nastawiona na to, żeby każdy od razu chętnie popędził na spotkanie razem z nią. Tak jak zostało wspomniane, tak naprawdę każda postać, nawet dobra, miała swoje sprawy i nie zawsze chętnie biegły do pomocy bez odpowiednich dowodów. Mądrzy po szkodzie, ale taka była prawda... Pewnie gdyby to nie Glinda wraz z Lunarem ją wezwali, też by powątpiewała. Dlatego wzięła głębszy oddech i przystąpiła do wyjaśniania. - Glinda zwołuje zebranie dla wszystkich, którzy chcą pomóc w walce z czarnoksiężnikiem, który się przebudził... Widziałam na własne oczy. Jest bardzo potężny i jeśli nie zbierzemy się wszyscy, nie wiemy czy damy radę go powstrzymać... Twoja pomoc będzie nieoceniona, Dzwoneczku. Mogłabyś nawet pomóc również mi i zebrać wszystkich, których uważasz za odpowiednich, żeby przyszli w południe przenieść się do zamku Glindy. Specjalnie otworzę portal... Zamilkła, kiedy w okolicy pojawiła się jeszcze jedna osoba. Właściwie wielu gości się tu nie spodziewała, ale że jako była to syrenia laguna, można było się spodziewać, że wkrótce pojawi się tu jakaś syrenka. Tutaj akurat mieli do czynienia z panem syrenką. Toothiana spojrzała na Dzwoneczka ukradkiem i kiwnęła głową w stronę ów chłopaka. - Hej! – podleciała go niego. Nie wiedziała czy przebudziło się więcej złych postaci z bajek, więc może pomoc w morzu również się przyda... |
| | Re: Syrenia Laguna Pon 25 Sty - 17:39 | |
| Jak dotąd Dzyń nie miała raczej okazji, by przywyknąć do tego, że ktokolwiek uważał ją za odpowiednią osobę do pomocy w podobnych kwestiach. Walka Piotrusia z piratami? Jasne, Dzwoneczek nadawała się do tego świetnie. Udawane bitwy w wykonaniu Zagubionych Chłopców? Też była do tego idealna. Doskonale nadawała się też jako pomocnik przy realizacji większości planów Pana - temu także nie dało się zaprzeczyć. Jednak do tej pory nie przypuszczała nawet, że ktokolwiek mógłby zwrócić się do niej z prośbą o pomoc, kiedy chodziło o prawdziwą walkę, z prawdziwym złem. Ba, nie byle jakim. Z czarnoksiężnikiem, w dodatku - jak twierdziła Toothiana - bardzo potężnym. Chyba nie powinno dziwić, że w pierwszej chwili Dzwoneczek minę miała raczej nietęgą. Może i bowiem nie była istotką jakkolwiek strachliwą, jednak... trudno byłoby w tej sytuacji o to, by nie dopadły jej absolutnie żadne wątpliwości. Tym bardziej w momencie, gdy zębowa wróżka wspomniała o możliwości zwołania innych postaci przez Dzyń. W pierwszej chwili wróżka zupełnie odruchowo pomyślała o Piotrusiu, przez co mimowolnie spuściła wzrok na dół, dłoń jednej ręki kładąc na zgięciu drugiej, która swobodnie zwisała wzdłuż ciała. Chyba właśnie uświadomiła sobie, że osoba, o której pomyślała w pierwszej kolejności była jednocześnie osobą najmniej odpowiednią w tym momencie. A mimo wszystko wciąż niezbyt dobrze wróżka czuła się działając za plecami Pana i kryjąc się przed nim ze swoimi przedsięwzięciami. A jednak niewiele trzeba było, by Dzwoneczek ponownie przybrała nieco pewniejszą postawę, nabierając nawet powietrza głęboko w płuca i już-już mając odpowiedzieć Toothianie, kiedy w okolicy pojawił się ktoś jeszcze. Skoro zaś nie tylko Dzyń zwróciła uwagę na dodatkową istotę w najbliższym otoczeniu, nie pozostało jej wiele więcej jak tylko polecieć w ślad za Ząbkiem. Przy tym jednak przezornie trzymając się sporo nad wodą, a także nie zamierzając za bardzo zbliżać się do syreny. Pana syreny, mniejsza o to. Po prostu wolała nie ryzykować zmoczenia skrzydeł i wcielenia się w rolę karmy dla ryb. Bo przecież nie po to dostaje się szansę zostania bohaterem, żeby zaraz dać się zeżreć jakiejś rybie przez nieostrożne latanie nad wodą... Mimo wszystko zyskała przynajmniej jeszcze chwilę na zastanowienie się. Jeśli więc wcześniej, w tym krótkim momencie, gdy Dzyń odzyskała pewność siebie przed pojawieniem się syreny, Toothiana nie zdążyła już uznać jej reakcji za zgodę, to wciąż mogła się rozmyślić. Wprawdzie zdawało się, że podjęła już decyzję i sama wątpiła w to, by miała ją jeszcze zmienić, jednak... nigdy nic nie wiadomo. Chociaż nie oszukujmy się - nie od dziś wiadomo było przecież, że Dzwoneczek podejmowała decyzje wyjątkowo szybko, niezależnie od tego, jak ważnych spraw by one nie dotyczyły. I - o dziwo oraz mimo wszystko - zwykle wcale tego nie żałowała. No... może trochę. Czasami. |
| | Re: Syrenia Laguna Nie 31 Sty - 23:31 | |
| Kiedy Toothiana podleciała bliżej, najwyraźniej pan rybka szybko się spłoszył. Dobrze no, może nie wyglądała jakoś specjalnie... normalnie, ale nie było czego się bać. Przeciwnie, całkiem potulna z niej była wróżka, chociaż nie każdy tak twierdził. Ci, którzy stracili kilka ząbków, niekoniecznie mlecznych, myśleli o niej zupełnie co innego... Bo przecież nie można być dla każdego zawsze milusim, kiedy ktoś ewidentnie prosi się o przywrócenie do porządku. W takim razie, skoro syrenka nie chciał współpracować, postanowiła zostawić go samemu sobie. Wodą się za bardzo nie przejmowała, może dlatego, że była od Dzwoneczka trochę większa. No i zapewne żyła więcej lat, chociaż z wróżkami to nigdy nie wiadomo. Podleciała znów do blondyneczki, ustawiając się tak, aby nie miały problemu z kontaktem wzrokowym, a widząc jej pewną, choć nie od początku, postawę, uśmiechnęła się dumnie. Właściwie to głupio mówić, ale nie sądziła, że ktokolwiek z odwiedzonych przez nią postaci może jej odmówić... Dopiero teraz, kiedy Cynka wyglądała najwyraźniej na niezdecydowaną, pojęła, że trzeba wspomnieć o... braku przymusu? Nie, to naciągane, w końcu był pewien przymus! W każdej krainie może zacząć się panoszyć zło, jeśli nie podejmą odpowiednich kroków, ale nie mogli też pozwolić sobie, aby być mądrymi dopiero po szkodzie. Lepiej dmuchać na zimne, jak to mówią, ale ponieważ Rumpelstilskin już się pojawił, to powstał żar. Na żar lepiej nie dmuchać. Lepiej szybko zalać go kubłem lodowatej wody. - Pamiętaj, że to twój wybór, czy chcesz lecieć ze mną. Masz jeszcze czas na zastanowienie się... – trochę straciła na pewności swojego zadania. Nie każdy musi być chętny, prawda? Problem w tym, że prędzej czy później i tak staną do walki... Jeśli zło nie zostanie powstrzymane. Wpatrywała się intensywnie w Dzwoneczka, zastanawiać się czy otrzyma odpowiedź... Jej szybkie skrzydełka mogłyby być bardzo przydatne, w końcu we dwójkę szybciej by im zeszło... |
| | Re: Syrenia Laguna Pon 1 Lut - 17:58 | |
| W zasadzie nawet niespecjalnie zdziwiło ją to, że pan syrena - czy nie powinno się ich nazywać trytonami? - postanowił zniknąć pod wodą równie nagle, jak się z niej wynurzył. To chyba w jakimś stopniu potwierdzało opinię Dzyń na temat syren, którą zdążyła wyrobić sobie, obcując z nimi... wystarczająco długi czas. No bo przecież nikt nie powiedział, że wróżki musiały absolutnie bezwarunkowo kochać wszystkich wokół. Dlatego też Dzwoneczek miała pełne prawo, by zwyczajnie nie lubić syren. No... niekoniecznie zaraz nie lubić. Może po prostu niespecjalnie za nimi przypadała... Zresztą, mniejsza o to, skoro jeden z przedstawicieli ich gatunku dawno już zdążył odpłynąć. Miała przecież większe zmartwienie niż rozważanie własnego stosunku do posiadaczy płetw. Wypadałoby bowiem odpowiedzieć wreszcie Toothianie i podjąć jakąś decyzję. Zgodzić się i prawdopodobnie później tego żałować albo też odmówić, zająć się własnymi sprawami i... później żałować tego po stokroć bardziej. Głównie przez wyrzuty sumienia, że tak po prostu zlekceważyła niemały przecież problem. Tylko dlatego, że - jak na razie - nie dotyczył jej bezpośrednio, a ona miała jakiekolwiek wątpliwości, czy powinna dążyć do tego, by rzeczywiście bardzo bezpośrednio mieszać się w całą tę sprawę. To zdecydowanie zbyt trudna decyzja i zbyt wielka odpowiedzialność - zwłaszcza dla kogoś, kto mierzył ledwie kilka cali. W pierwszej chwili, gdy Toothiana odezwała się ponownie, Dzyń skinęła głową, by potwierdzić, że zrozumiała jej pierwsze zdanie. Natychmiast jednak głową pokręciła, co z kolei miało być odpowiedzią na tę drugą część usłyszanej wypowiedzi. Bo nie, zdecydowanie nie potrzebowała więcej czasu do namysłu. Więcej czasu oznaczało więcej wątpliwości i większe trudności w podjęciu ostatecznej decyzji. Dość szybko jednak wróżka uświadomiła sobie, że to jej kiwanie i kręcenie głową raczej nie było zbyt konkretne, więc ostatecznie pacnęła się otwartą dłonią w czoło, dając tym samym upust ubolewaniu nad własną bezmyślnością. Mniejsza o to, że przez to być może ta jej plątanina gestów stała się jeszcze mniej zrozumiała niż do tej pory. Zaraz bowiem ponownie spojrzała na zębową wróżkę, prostując się przy tym dumnie w powietrzu, śmiało wypinając pierś do przodu i skinąwszy głową na znak, że decyzję już podjęła - zgadzała się. Przy tym zaś naprawdę starała się, by wypadło to dość przekonująco. Tak, jakby rzeczywiście nie miała absolutnie żadnych wątpliwości. Dlatego też miała szczerą nadzieję, że tak to własnie wyglądało - mimo, że wątpliwości miała naprawdę mnóstwo. |
| | Re: Syrenia Laguna Czw 4 Lut - 0:49 | |
| Och nie, myślenie, że wróżki były stworzeniami całkowicie niewinnymi było błędne! Miały uczucia jak ludzie, więc do końca czyściutkie być nie mogły... Ludzkie uczucia potrafiły być zwodnicze. Toothiana miała jeszcze ten problem, że kiedyś człowiekiem była! Czasami nawet tęskniła za tymi czasami – za wiatrem we włosach, za stopami w trawie, nawet za tą ociężałością. Życie Strażnika miało swoje plusy i minusy – wymagało wiele wysiłku, ale dawało ogromną siłę. Nikt nie miał być przekonywany na siłę, właśnie dlatego Dzwoneczek otrzymała wybór. W końcu dobro nie stawia warunków i nie potrzebuje paktów – łączy ich pewne poczucie powinności, chęci utrzymania porządku, cokolwiek, to nie ważne. Ważne, że kiedy trzeba potrafili się zjednoczyć. Toothiana to rozumiała, dlatego wysłana na tę misję nie miała zamiaru oponować. Traktowała to też trochę jak urlop, bo miała kilka godzin od swojej wiecznej pracy. Kolejna kolekcja zębów będzie na nią czekać jak wróci! Obserwowała dokładnie reakcje Dzwoneczka, oczekując odpowiedzi, a kiedy uzyskała właśnie taką a nie inną, od razu się rozpromieniła. Wyciągnęła dłonie przed siebie i złapała wróżkę w dłonie, aby przytulić ją do swojego policzka. Wiedziała, że może na nią liczyć! Dopiero, kiedy spotkała się ze sprzeciwem (dość oczywistym), zostawiła blondyneczkę w spokoju i uśmiechnęła się niewinnie. - Musimy zebrać jak najwięcej bohaterów... wybierz godnych zaufania. Powtórzyła jeszcze miejsce spotkania wróżce, po czym kiwnęła głową lekko. Czas uciekał i niestety musiała się już zmywać, ale pocieszał ją fakt, że dzięki pomocy pójdzie szybciej. Nie było czasu do stracenia, kiedy zło zapuszczało swoje korzenie. I Toothiana cieszyła się, że kiedy trzeba, dobrzy potrafią pokazać swoją odwagę... Nawet kilka cali w tym wypadku było niesamowitą pomocą. Pożegnała się z Dzwoneczkiem machnięciem dłoni i odleciała w stronę zachodniej części lasu, poleciwszy, aby druga wróżka udała się na wschód...
[z/t] |
| | Re: Syrenia Laguna Sro 9 Mar - 12:29 | |
| Nienawidził uczucia, które towarzyszyło mu przy przejściu przez portal. Chwilowe zawroty głowy mógłby jeszcze jakoś przeboleć, ale to paskudne, obrzydliwe i absolutnie mało królewskie uczucie żołądka wędrującego wzdłuż przełyku i smyrającego migdałki było kompletnie nie do zniesienia. Artur musiał odetchnąć głęboko raz i drugi, aby pozbyć się tej przykrej dolegliwości i dopiero wtedy rozejrzał się po miejscu, w które trafił. A było na co patrzeć, bo łagodny szum wody w połączeniu z ruszającą się leniwie roślinnością otaczającą lagunę przyciągał wzrok Artura bardziej, niż półnaga niewiasta wylegująca się na kamieniu i muskająca powierzchnię wody swoją płetwą. Zaraz, co? Wzrok jego wysokości wrócił błyskawicznie do minionej przed chwilą niewiasty, a usta jaśnie wielmożnego pana utworzyły urocze niewielkie kółeczko, ukazując śnieżnobiałe zęby. - Na różdżkę Merlina, co to za dziwo - szepnął pod nosem, wpatrując się w nieodgadnione zjawisko i podchodząc powoli bliżej. Teraz dopiero żałował, że nie sięgał w księgach dłużej i nie czytał o istotach z innych krain; z pewnością odkrycie prawdy zajęłoby mu wtedy mniej czasu i nie musiałby się boleśnie walić dłonią po twarzy, gdy w końcu przypomniał sobie nazwę obserwowanej Rybeczki. Jednocześnie jednak gdzieś z tyłu świadomości pałętała mu się myśl, że syreny są stworzeniami wyjątkowo niebezpiecznymi; odcięcie smokowi głowy to przy nich pikuś, a ich uwodzicielskie moce potrafią wzburzyć nawet mnicha. Martwego. I zakopanego sześć stóp pod ziemią. Artur nie byłby jednakże Arturem, gdyby pozostawił to przypadkowe spotkanie samemu sobie i nie wykorzystał okazji, by zapoznać się nieco bliżej z uroczą niewiastą o niebanalnej budowie ciała i osobiście się nie przekonać, czy legendy i podania były prawdziwe. Głupota? Na pewno, ale cóż się spodziewać po facecie, który opylił swój miecz za jakieś marne grosze, by szwędać się po obcych krainach? - Witojże, dziołcha - wylazł więc zza krzaczorów, unosząc lekko dłonie w górę; raz w geście powitania, a dwa, aby pokazać, że przychodzi w dobrych zamiarach. Naramienniki lekko mu ciążyły i krępowały swobodę ruchów, ale postanowił zignorować tę małą niedogodność. - Ładniutka tu u wos pogoda widzę, słuneczko przygrzewo to i dzierlotki swe powaby wystawiajo - mówił dalej stylizowanym językiem, bo jak większość władców miał paskudne przeświadczenie, że prosty lud jedynie równie prosty język rozumie. Jednocześnie nie omieszkał zwrócić swojego spojrzenia na wspomniane powaby. - Może i ja bym se koło panienki pacnął, hę? - zaskrzypiał nagolennikami stając w końcu w miejscu i mrużąc oczy; bliskość wody i odbijającego się w niej słońca lekko oślepiała, ale Artury wytrwale patrzył w stronę syreny. Hah, niech doceni jego poświęcenie! |
| | Re: Syrenia Laguna Sro 9 Mar - 17:33 | |
| Nigdzie nie było piękniej niż w Nibylandii. Z tego założenia wychodziła Arista i z tej prostej przyczyny po wypływaniu całego limitu kilometrów w poszukiwaniu domu, miejsca, którego została samozwańczą królową, nie czuła potrzeby zwiedzania odległych zakątków świata. Po co zresztą miałaby to robić, kiedy słońce prażyło tak przyjemnie, woda lśniła wszystkimi barwami tęczy, a naokoło rozbrzmiewały perliste śmiechy pozostałych syren, pluszczących się radośnie pod pobliskim wodospadem? Nieposłuszna córka króla Trytona wylegiwała się właśnie na swojej ulubionej skale, z której miała doskonały widok na okolicę i leniwymi pociągnięciami grzebienia z masy perłowej przeczesywała swoje długie włosy, gdy jej uwagę przykuł szelest nabrzeżnej roślinności. Skierowała swoje uważne spojrzenie w stronę krzaków, spodziewając się, że wyskoczy z nich któryś z towarzyszy Piotrusia, przebrany za lisa, zająca lub inne niepoważne zwierzę, lecz ku zdziwieniu (i zaciekawieniu) Aristy, jej oczom ukazała się zupełnie nowa, nieznana sylwetka. I to w dodatku o wiele bardziej męska w porównaniu ze wspomnianymi stałymi bywalcami Laguny. Zamiast odpowiedzieć na przywitanie, uśmiechnęła się nieco enigmatycznie i zsunęła się ze skały, by zanurkować pod wodę i chwilę później wynurzyć się tuż przy brzegu, na którym znajdował się nieznany jej jegomość. - Czyżby obce ci były uroki Nibylandii, rycerzu? - zapytała, opierając łokcie na podłożu i spoglądając na właściciela skrzeczącej pokutnie zbroi, która była wypolerowana zbyt dokładnie, by mogła należeć do pierwszego lepszego kmiotka. - Czy w krainie, z której pochodzisz, wszyscy wyrażają się tak... osobliwie? - zadała kolejne pytanie, nie potrafiąc zignorować tej śmiesznej gwary, jaką posługiwał się mężczyzna. - Laguna słynie ze swojej gościnności, - o której boleśnie przekonała się podtapiana przez nas Wendy - zapraszam. - zaproponowała wspaniałomyślnie "pacnięcie", zwieńczając swoje zaproszenie ujmującym uśmiechem i zastanawiając się czy rycerz postanowi zasiąść wygodnie na brzegu, czy też porwie się na brnięcie przez wody o nieznanej głębokości w celu dotarcia do wygodnie wyżłobionych skał. Szkoda by było, gdyby po drodze poszedł na dno. |
| | Re: Syrenia Laguna Sro 9 Mar - 19:04 | |
| No proszę, cudo nie tylko ładnie wyglądało, ale i odezwało się ludzkimi słowami, a co najważniejsze, wcale nie zamierzało chyba zrobić mu krzywdy. Artur co prawda był przygotowany na jakieś drapieżne chlapnięcie wodą lub oberwanie płetwą z półobrotu, ale i tak odetchnął z ulgą, gdy nie wydarzyło się z najczarniejszych scenariuszy, jakie sobie przygotował na tę chwilę. Postanowił nawet zrobić jeszcze dwa kolejne kroki, przybliżając się do brzegu i zostawiając kępę zarośli za sobą; w tej samej chwili panna syrena plusnęła wesoło w wodę i podpłynęła do niego, wzbudzając w Arturze coś na kształt palpitacji serca, która wprawiała w drżenie nawet kolczugę na jego piersiach. - Nie jestem miłośnikiem wodnych przestrzeni, piękna pani - powiedział już normalnie, z ulgą przyjmując fakt, że syrena włada ludzkim językiem, a nie jakimś parobkowym bełkotem. Rzeczywiście jednak nie przepadał za wodą, szczególnie że Pani Jeziora do dzisiejszego dnia pozostała odporna na jego romantyczne zapędy, a wszelkie próby zaproszenia jej na kolację przy świecach gasiła dość brutalnie. Dosłownie i w przenośni. - Niemniej gdy raz tu już trafiłem, jakoś tęskno mi odchodzić - rzucił bezpośrednio, nie zadając sobie trudu, aby opatrzyć swoje słowa w jakąś romantyczną delikatność, posyłając przy tym dziewczynie spojrzenie równie bezpośrednie, nie omieszkując raz czy drugi raz podążyć nim za rytmicznie poruszającym się w wodzie ogonem. - To chyba oszołomienie tak zaskakującym widokiem pomieszało mi mowę - wyjaśnił chwilę później, przysiadając na brzegu i mocując się z nagolennikami, które udało mu się w miarę zgrabnie zdjąć. O ile można tak nazwać wyłamanie jednego zapięcia i urwanie paska od drugiego, ale to przecież nie jego wina - zawsze w ubieraniu i ściąganiu pomagał mu jeden z pachołków. Czy byłoby bezczelnością graniczącą z głupotą poproszenie, by teraz tym zadaniem zajęła się syrena? Ech, Arturze, trzaśnij się przyłbicą w łeb, chyba już zaczęła na ciebie działać ta jej sławetna syrenia magia. Spojrzał nagle na nią bystro, jakby coś sobie uświadamiając. - Ejże, panienko, a to przypadkiem nie pułapka jakaś? Każdego tak chętnie zapraszasz w morskie tonie? - odwrócił lekko głowę w bok i spojrzał na syrenę mrużąc oczy i zaciskając wargi, próbując doszukać się w jej propozycji jakiegoś drugiego dna (hehe). |
| | Re: Syrenia Laguna Nie 13 Mar - 18:34 | |
| Wszystkie płetwiasto-ogoniaste stworzenia znane Ariście wychodziły z założenia, że na atak, który zdawał się ostatecznością, zawsze jeszcze przyjdzie odpowiednia pora, a najbardziej opłacającą się pierwszą reakcją była obserwacja. Czy istniał lepszy sposób na wybadanie sytuacji niż udawanie zupełnie niewinnej i bezbronnej? Syreny niewątpliwie zasłużyły sobie na swoją reputację, chociaż ta momentami wydawała się być krzywdząca, nie wszystkie przecież były skrytobójcami czającymi się tylko w mętnych sadzawkach i czekającymi na niepodejrzewających niczego ludzi. - Może po prostu nie trafiłeś jeszcze do odpowiedniej, miły rycerzu - stwierdziła z miłym uśmiechem rozciągającym usta i przekrzywiła lekko głowę, błądząc spojrzeniem po jego przyjemnej w aparycji twarzy. Jak można było nie pałać gorącym uczuciem do wody? To wykraczało poza granice jej wyobraźni, zapewne ku zaskoczeniu wszystkich. - W takim razie zostań - odpowiedziała zupełnie niezrażona bezpośredniością, a może wręcz wprost przeciwnie, liczyła na podobne słowa. Czyż nie miała w swoim zwyczaju namawiania co ciekawszych postaci do zabawienia w okolicy dłużej i zostania jej prywatnym źródłem rozrywki w małej krainie, którą znała już lepiej niż podwodny pałac w Atlantyce? Kolejne słowa rycerza, jak i rozpoczęta szarpanina z poszczególnymi elementami zbroi wywołała na ustach syreny następny dobrotliwy uśmiech, który posmutniał wyraźnie, gdy mężczyznę dopadły nagłe wątpliwości. - Moje zaproszenie sprawiło, że czujesz się mało wyjątkowy? - zapytała z mieszaniną szoku i żalu przebrzmiewającą w głosie, a z tego wrażenia, doskonale zresztą wystudiowanego, zdjęła podpierane o brzeg łokcie, by cofnąć się nieco wgłąb laguny. Ech, niewdzięczny Arturze. |
| | Re: Syrenia Laguna Pią 18 Mar - 11:55 | |
| Teoretycznie istniało przynajmniej kilka miejsc, w których powinien być teraz "bardziej" niż tutaj, przy Syreniej Lagunie. Chociażby na tronie w Camelocie, oparty znudzony o tron, oglądający barwną paradę księżniczek, z którymi - oczywiście dla dobra swojego królestwa - powinien przynajmniej rozważyć małżeństwo. Matrymonialne naciski były coraz silniejsze, a presja odczuwana przez Artura coraz większa, ale jaśnie król, póki jeszcze nie założono mu małżeńskiego kagańca na pysk, postanowił sobie poużywać z tej wolności tak wiele, jak tylko było to możliwe. - A to zostanę i se klapnę - oznajmił i rzeczywiście - po zrzuceniu z siebie tej części zbroi, która niechybnie pociągnęłaby go na dno - wszedł do wody, zanurzając się powoli po kolana. Mógł się spodziewać, że będzie albo przejmująco zimna, albo przejmująco gorąca, ale na szczęście prócz pierwszego lekkiego dreszczu chłodu, gdy ciało przyzwyczajało się do nowego otoczenia, nie odczuł wielkiego dyskomfortu. Wszedł niego głębiej, zaburzając się po pas i dopiero teraz przypomniał sobie, że na brzegu zostawił swoją nową pannicę. Odwrócił się do niej czym prędzej i z czarującym uśmiechem na twarzy ugiął błyskawicznie kolana, zanurzając się cały. - Wybacz, pani, moją nieufność - rozpoczął chwilę po tym, jak dwie sekundy później potrząsnął grzywą, strącając z włosów skapujące krople wody. - Ale sama musisz przyznać, że opowieści o waszej magicznej mocy niezbyt zachęcają do bliższego poznawania tak uroczych istot - kolejny czarujący uśmiech połączony ze spływającą strużką wody. - Co zaś do mojej wyjątkowości, być może sama się przekonasz, jak utalentowany jestem w wielu dziedzinach - zakończył wymownie, znów pakując się cały pod wodę. Istniało co prawda ryzyko, że panna syrena postanowi go teraz utopić, wciągając jeszcze głębiej, na wody poza malowniczą laguną, ale Artur przecież nie byłby Arturem, gdyby nie podjął ryzyka. Takie szafowanie własnym życiem było wysoce nieodpowiedzialne i wyjątkowo głupie, ale nic nie mogło zmienić faktu, że nasz bohater był niemożliwie głodny wszelkich przygód. A bycie pożartym przez pół kobietę, pół rybę, wcale nie było wcale najgorszym scenariuszem śmierci. |
| | | | |
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |