Patrzę na niego trochę zła, kiedy wybucha śmiechem, bo halo, to jest mega poważna sprawa, a nie powód do żartów!, ale jednak sprawiam, że moja zła mina wygląda na żartobliwą, bo jestem zbyt przyzwyczajona do tego, że powinnam być tą osobą, której nic nigdy nie złości.
No i zresztą po chwili mi mija, bo to John.
- Nie byłeś sarkastyczny kiedy ciebie ostatnio widziałam - stwierdzam, marszcząc brwi i patrzę na niego z udawanym oskarżającym spojrzeniem, bo wiem że przecież żartuje, i że tak naprawdę ma to wszystko na myśli.
Tak szczerze to trochę nie skupiam się na tym co mówi, bo swoją uwagę poświęcam temu, jak pięknie wyglądają rumieńce na jego twarzy. Potem jednak wracam do rzeczywistości, kiedy prosi mnie o podanie jego koszulki.
- Hmm? Tak, jasne, łap! - mówię, podając ją Johnowi.
Racja, nie mam pojęcia jak działają te wady wzroku, dlatego podaję mu jego okulary, całkowicie kupując to, że ich nie widzi. Cóż, Nibylandia jest trochę zacofana jeśli o takie rzeczy chodzi!
- Och, nic. Po prostu nie wiem jak bardzo powinnam być zła, że udało ci się dorosnąć - stwierdzam ze śmiechem.