Colette Goldhope Wto 23 Gru - 23:20 | |
| Colette Goldhope Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Colette, której przygody spisano w księdze Ratatuj. Zamieszkiwała Green Gables, gdzie nie praktykowała magii. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim pamięć. I choć postać ta nie uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Lanville, pamiętając swoje poprzednie życie w 0%. W miasteczku znacie go jako dwudziestopięcioletniego mieszkańca, zwanego Colette Goldhope ((ft.Charlotte Kemp Muhl). Zamieszkuje dzielnicę Central Lanville, pracując jako kucharka.
| W Fairylandzie nie brakuje delikatnych, pełnych wdzięku księżniczek. Taka właśnie powinna być kobieta, prawda? Łagodna, elokwentna, czarująca... No cóż, ja się w ten kanon nie wpisuję. To nie moja bajka. Niektórzy z moich znajomych powiedzą ci, że jestem pedantyczna. Może to i prawda, ale ja wolę słowo „zorganizowana”. W moim mieszkaniu zawsze panuje ład, a każdy mój dzień jest z góry zaplanowany. W kuchni nie ma miejsca na zbędne czynności. Trzeba być sprawnym i zorganizowanym. Wszystko musi działać jak w szwajcarskim zegarku. Wszystkiego co mam, dorobiłam się sama. Nikt mnie nie wyręczał, o nie! Nie jestem przecież księżniczką, wokół której wszyscy skaczą. Nie umiem prosić o pomoc i wyznaję zasadę „umiesz liczyć, licz na siebie”. Powiem ci, że to bardzo trafna dewiza. Przekonałam się o tym na własnej skórze. W życiu trzeba być zdeterminowanym i ambitnym, inaczej się nic nie osiągnie. Nie lubię owijać w bawełnę, jestem bardziej... konkretna. I stanowcza. Łatwo przychodzi mi podejmowanie decyzji. Chociaż dobrze sobie radzę ze stresem i presją, mam swoje wybuchy gniewu. Nie znoszę popisywania się, chyba na równi z fałszywą skromnością. Podobno jestem szczera do bólu. Może to dlatego niektórzy wolą unikać mojego towarzystwa? Mogliby przypadkiem usłyszeć coś, co niekoniecznie pasuje do ich wizji własnej osoby. No cóż. Zdarza się, że jestem delikatna i łagodna. To prawda. Staram się jednak ukrywać tego typu słabości. Nie lubię pokazywać uczuć. To takie... tandetne. ✖ nie umiem jeździć na rolkach ✖ ale za to po mieście poruszam się na skuterze ✖ jestem feministką, choć tylko do pewnego stopnia ✖ nie znoszę przesady |
Nie pytaj mnie o datę urodzenia. Po co ci? Chcesz mi złożyć życzenia? Zrób to teraz, bo na pewno zapomnisz. Wszyscy zapominają. Ale ja już do tego przywykłam. Jestem przecież z Goldhope’ów, no nie? Mam dwanaścioro rodzeństwa, albo coś koło tego. W każdym razie powiem ci, że dorastanie w rodzinie wielodzietnej uczy pokory. Nie wiem co odbiło moim rodzicom, że tyle potomstwa sobie sprawili. Może i nikt o głodzie nie chodził, ale żadne z nas nie było traktowane przez rodziców jako jednostka. To trochę przykre. Serio, na gwiazdkę nie chciało im się dopasowywać prezentu dla każdego z nas i kupowali masowo jakieś ołowiane żołnierzyki i szmaciane lalki. Od zawsze interesowało mnie gotowanie. Kiedy byłam mała, często przychodziłam do kuchni by obserwować mamę. Z czasem sama zaczęłam gotować. Jako nastolatka, wyspecjalizowałam się we wszelkiego rodzaju deserach. Babeczki, torty, desery lodowe, tarty, bezy... Część sprzedawałam i zarobione pieniądze odkładałam na studia gastronomiczne. Resztą smakołyków dzieliłam się z rodzinką i sama też zjadałam. Cóż więc dziwnego, że byłam wtedy pulchna? Nie, to nie pasuje. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Byłam gruba, tłusta, otyła... Koledzy i koleżanki z klasy wołali na mnie „Kotlette”. Nie myśl, że nie widzę tego cienia uśmiechu na twojej twarzy! Ale śmiej się, śmiej, nie będę się przejmować takimi ignorantami jak ty. W każdym razie, po serii niezbyt przyjemnych wydarzeń, postanowiłam zadbać o sylwetkę. Przeszłam na dietę, zaczęłam biegać i zdrowo się odżywiać. Efekty chyba widać, no nie? Chociaż teraz nie mam zbytnio czasu na zdrowy styl życia. Od rana do wieczora pracuję w restauracji. Piję litry kawy, posiłki jem w pośpiechu... no ale co zrobić. Ale revenons à nos moutons (tł. powróćmy do naszych baranów – wracając do tematu) – przez całe liceum pracowałam jako kelnerka oraz dorabiałam sobie na wszelkie sposoby. W wakacje też nie odpoczywałam; wszystko po to, by móc wyjechać do Francji na studia gastronomiczne. I udało mi się to! Wprawdzie musiałam jeszcze wziąć kredyt, ale najważniejsze, że osiągnęłam swój cel. Poznałam tajniki kuchni francuskiej i nie tylko, nauczyłam się języka... chętnie bym tam została, gdyby nie rodzina. Mama ciężko zachorowała i musiałam koniecznie przyjechać. Co z tego że mam dwanaścioro rodzeństwa? Przecież byłam niezbędna! Nie rozumiałam tego i wciąż nie rozumiem. Tęskniłam jednak trochę, więc wróciłam do Lanville ponad rok temu. Może nie jest to raj na ziemi... ale da się przeżyć. Naprawdę.
✖ w domu nad okapem ma napis "Gotować każdy może!" ✖ nie lubi gryzoni ✖ zawsze trzyma się przepisów ✖ no i to tyle, bo ma 0% zachowanych wspomnień
brak
|
|
Re: Colette Goldhope Pią 26 Gru - 16:06 | |
| |
|
Zachowane wspomnienia: 0% MOJA HISTORIA TO : Piotruś Pan
☆ Zwano mnie : Dzwoneczek
☆ Punkty magii : 62
☆ Wiek : 28
☆ Liczba postów : 410
Re: Colette Goldhope Pią 26 Gru - 16:26 | |
| Karta zaakceptowana Tego typu silne kobiety zawsze są mile widziane na forum, gdyż mamy sporą jednak liczbę pań znacznie bardziej delikatnych. Ponadto swoją pedantycznością podkreśla tylko swą niepowtarzalność. Wymyślona historia bardzo mi się spodobała, ponieważ takimi drobnostkami, jak chociażby kredyt na studia, nadała całości bardzo prawdziwy i mniej idylliczny charakter. W Lanville na pewno musisz znać swoją liczną rodzinę. Powinnaś także zawrzeć kontakty z innymi kucharzami, oraz nie zapomnij o sąsiadach! |
|
|