Francis "Franek" Goldhope Wto 23 Gru - 22:37 | |
| Francis "Franek" Goldhope Za górami, za lasami, żyła niezwykła postać zwana Tramp, której przygody spisano w księdze Zakochany Kundel. Zamieszkiwał Green Gables, gdzie nie praktykował magii. Sielanka została przerwana, gdy nad królestwem Fairylandu pojawiły się ciemne chmury, straszna klątwa, która wymazała wszystkim PAMIĘĆ. I choć postać ta nie uczestniczyła w rzucaniu strasznego zaklęcia, zmuszona była do rozpoczęcia zwykłego życia w Lanville, pamiętając swoje poprzednie życie w 0%. W miasteczku znacie go jako dwudziestoośmioletniego mieszkańca, zwanego Franek Goldhope (ft. Miles McMillan). Zamieszkuje dzielnicę Central Lanville, pracując jako muzyk uliczny, ale liczy się fejm.
| Zdawać by się mogło, że na pierwszy rzut oka jestem lekkoduchem, który nie bierze niczego na poważnie, no i prawie tak jest. Wiecie, bo prawie robi wielką różnicę. W sprawach bardzo poważnych i istotnych, a także jeśli chodzi o rodzinę stąpam twardo po ziemi, próbując podejmować racjonalne decyzje, dzięki którym nie będę żałował niczego. No czasami jedynie mam wyrzuty sumienia, gdy moje uczucia ulokuję w jakiejś kobiecie, która przypomina mi mentalnie kogoś z przeszłości, a ja nie wiem o co może chodzić i kompletnie tego nie rozumiem. W wielu trudnych sytuacjach wspiera mnie natomiast mój bliźniak (choć mogłoby się wydawać, że częściej się nienawidzimy niż kochamy), bez którego dnia sobie nie wyobrażam i choć często ze względu na pracę spędzamy długie godziny bez siebie, to po zejściu się z powrotem… Hulaj dusza – piekła nie ma. Oboje pełnimy funkcję Lanvillowskich Weasleyów przez co jesteśmy odbierani jako duże dzieci, które nie chcą dorosnąć. Dobra, ja na przykład nie chcę, stąd żyje marzeniami o szczęśliwych zakończeniach, choć właściwie sam w nie, nie wierzę, bo… Czym byłoby życie bez lekkiego smaczku smutku, żalu, złości czy zawodu? Prawdopodobnie byłoby puste, a ja sądzę, że przez moją wrodzoną artystyczną aurę otaczam się wieloma barwami, dzięki którym tworzę wyśnioną rzeczywistość. * Jestem wolnym strzelcem, który nie zna ograniczeń, zasad, barier – przekraczam je chętnie i świadomie. * Wbrew powszechnie przyjętej opinii luzaka i kogoś, kto nie ma problemów – naprawdę zmagam się z poważną przypadłością jaką jest bezsenność. * Nie popadłem w alkoholizm (jasne…) jak większość muzyków, ale nie zdzierżę dnia, chociażby bez pięciu papierosów. * Gdy zaproszę Cię na randkę, to wiedz, że wybiorę bar/restaurację, gdzie serwują milion odmian potraw składających się głównie z makaronu. Ten najlepiej mi zaś smakuje jedzony na tarasie przy świetle księżyca. * Gram na gitarze i to całkiem nieźle mi idzie, bo piosenki komponuje w zupełności sam. * Podróże to moja pasja i im więcej miejsc odwiedzam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jestem rasowym włóczykijem. * Ciekawym zjawiskiem jest, że uwielbiam biegać. Gdy byłem młodszy, zastanawiałem się, czy jak będę biegał wystarczająco szybko wokół okrągłego stołu, to zobaczę własny tyłek. * Nie przeklinam, to znaczy owszem zdarzy mi się, ale jak komuś uda się wyprowadzić mnie z równowagi, a przecież jestem opanowanym stworzeniem. Abstrahując… Przekleństwa zamieniam na wszystkie możliwe partykuły wzmacniające, które zahaczają o… „kostki”. Nie wiedzieć czemu. * „Kiedy przyjdzie już piąteczek, to se chlapnę kieliszeczek.” |
”Z popielnika na Trampusia Iskiereczka mruga. Chodź opowiem Ci bajeczkę, bajka będzie długa.” Urodziłem się jakieś dwadzieścia osiem lat temu, jako ten lepszy bliźniak i rzecz jasna pierwszy, choć wszelaki możliwy egoizm odziedziczył mój brat Antek, którego cechy, ekhm… Pozytywne, są niezliczone tak samo jak dno oceanu bądź jakiegoś głębokiego jeziora. Ja stosunkowo tkwiłem w bycie i nie bycie, zawieszony w czasoprzestrzennych rozmyślaniach pomiędzy tym, czy moja rodzina jest normalna, czy szczątki tej normalności pozostały gdzieś głęboko wypchane z podświadomości przykładnej familii. Kto przy zdrowych zmysłach, bądź względnie dobrych warunkach bytowych oddaje dziecko do bidula? – No, tak myślałem przez większość życia, gdy przyszło mi odwiedzać o trzy lata młodszego Hugolina w domu sierot. Właściwie on nie był sierotą, a ja nigdy nie traktowałem go w ten sposób, bo wbrew pozorom, nawet w dawniejszym życiu (wiecie, wyobraźnia podsyła mi wyimaginowane obrazy, które nie do końca rozumiem, ale miewam coraz częstsze sny dotyczące bezdomnych psów, no cóż… W tych marach, jestem jednym z nich), nie byłem przecież sam. No, względnie. Nie mogłem zatem skazać tej ciamajdy na samotne zabawy na podwórku, czy w innym miejscu, w którym nie zostałby zaakceptowany przez rówieśników. Zdawać by się mogło, że moja rodzina pod wieloma względami jest dziwna, wszak Goldehope’ów tworzy parszywa trzynastka, którą ja traktuje jako najlepszy prezent od losu, bo przecież kto jak kto, ale tylko muzyk potrafi zrozumieć i docenić wartość bliskich mu osób, gdy całymi tygodniami przebywa poza domem; gdzieś w trasach koncertowych, które mają miejsce, rzecz jasna, na chodniku bądź innych sferach życia, do którego zaglądają ważni i mniej ważni ludzie. Przez ten czas mogłem poznać przeróżne jednostki wyróżniające się na tle pozostałych szarych person, które nie odznaczają się niczym szczególnym, co jest bardzo smutne, ale umówmy się, że nie każdy może być super, prawda? Nie jestem jednak zarozumiały, ale jako ktoś, kto podróżuje niemal po całym Lanville (i nie tylko) mam prawo wymagać nieco więcej, bo przecież będąc w trasie nie mogę ulec stagnacji. Wracając jednak do teraźniejszości i tego, co się ze mną aktualnie dzieje, to jasno mogę stwierdzić, że życia bez Antka sobie nie wyobrażam. Mieszkamy razem i jeszcze się nie pozabijaliśmy, co z pewnością jest dużym plusem i dla mnie i dla niego. Jedyną rzeczą, z którą nie potrafię sobie poradzić, to ciągle nękające mnie koszmary. Czasami nawet wydaje mi się, że cierpię na jakąś piekielną odmianę bezsenności, bo gdy tylko zbudzę się w nocy podczas pełni, to zaczynam wyć do księżyca smutne piosenki, które napisałem sam, bądź scoverowałem – wszystko zależy od punktu patrzenia. Jako prawie trzydziestolatek odczuwam też głód emocjonalnego związku, gdzie druga połówka mogłaby mi ogarnąć jakieś spaghetti albo po prostu być, bo wiecie… Pomimo, że miłuję kobiety jak nic innego na świecie, to przecież każdy kiedyś szuka swojej stabilizacji i nie wiedzieć czemu… Chciałbym mieć spaniela. Może chociaż on by mnie obdarzył miłością? Była sobie raz królewna, pokochała grajka, król wyprawił im wesele. I skończona jest ta bajka. Pamiętam wszystko jak przez mgłę; coś jakby… Życie przelatywało mi przez palce, a ja nie byłbym w stanie tego zatrzymać, bo jakaś niewidzialna siła stawia przede mną mur, za każdym razem, gdy tylko spróbuję rozwikłać zagadkę dotyczącą tych cholernych psów. Nie żeby w jakiś sposób te czworonogi mi przeszkadzały, ale śniąc pięć nocy z rzędu o bezdomnych włóczęgach, można dostać niezłego bzika. Podobnie jak widząc jakiegoś małego szczeniaka, który wesoło merda ogonkiem, a ja zdaję sobie sprawę, że też chcę takiego mieć. Potem na ziemię brutalnie ściąga mnie Antek, waląc lekko otwartą dłonią w potylicę, oznajmiając, że nie mamy miejsca w domu. Jakby nie mógł znaleźć innego sposobu, bym wybił sobie z głowy ten szalony pomysł podjęcia się opieki nad pupilem… Czy zastanawia mnie skąd wzięły się te koszmary i bezsenność, na która lekarze nie mogą znaleźć lekarstwa? W jakimś stopniu tak, ale to dzięki muzyce tkam to, co się działo ze mną kiedyś i to, co jest teraz. Próbuję nie patrzeć na wydarzenia, dzięki którym dostałbym wskazówkę niemal jak na tacy, bo przecież jeśli kiedyś stanę się sławnym detektywem, to może rozwiążę ta wielką tajemnicę, o którą okraszone jest moje jakże artystyczne istnienie? Już teraz wiem jedno. Siedzenie na miejscu z pewnością by mnie zabiło.
Brak. |
|
Re: Francis "Franek" Goldhope Wto 23 Gru - 23:24 | |
| Karta zaakceptowana Francis jest bardzo-bardzo trampowy, co mi się bardzo podoba. W bajce był silnie związany ze swą watahą i tu nadal coś mu z tego zostało, objawiając się w postaci koszmarków. Kape cudowna<3 Mam nadzieję, że mimo tego niezbyt różowego startu, będzie Ci się fajnie tutaj z nami grało. Życzę Ci epickich relacji i emocjonujących wątków <3<3<3 Franek może znać wielu ludzi, mieszkając w Centrum i prawdopodobnie właśnie tam grając. Pewnie też jest stałym klientem jakiegoś baru i wie, kto się w nim kręci i kto też w nim pracuje. |
|